SZOT AMBITNIE, ALE BEZ SZANS
Krzysztof Szot (16-3-1, 5 KO) po raz kolejny potwierdził, że ma serce do walki i choć skazywany był na porażkę przed czasem, ambitnie przeboksował pełny dystans ośmiu rund z byłym dominatorem kategorii lekkiej Natem Campbellem (36-9-1, 26 KO). Amerykanin nie dał jednak najmniejszych szans Polakowi, wygrywając wszystkie starcia na punkty. Pojedynek w umownym limicie 64,8 kg zakończył się jednogłośnym zwycięstwem Campbella, choć sędziowie niektóre bardziej wyrównane rundy zapisali na konto Szota, punktując 77-75, 79-74 i 79-73.
Szot rozpoczął walkę z faworyzowanym rywalem bez kompleksów, jednak nie ustrzegł się celnych kontr. W drugiej rundzie Campbell zaczął już wywierać coraz silniejszą presję na Polaku i w trzeciej odsłonie krzyknął do swoich sekundantów: "Mam go!". Jednak Szotowi udało się całkiem ambitnie przeboksować kolejne rundy, choć nawet przez chwilę nie było wątpliwości kto dyktuje warunki w ringu. Warto dodać, że Polakowi sekundował w narożniku były amatorski mistrz świata Henryk Średnicki, który zachęcał swojego podopiecznego do kolejnych ataków. Z pewnością mogła imponować odporność Szota na ciosy, która chyba zaskoczyła również Campbella. Niestety było to za mało na pokonanie Amerykanina.
Ciekawostką było wprowadzenie w transmisji telewizyjnej punktowania każdej rundy przez pełniącego rolę eksperta Przemysława Salety, który wszystkie rundy zapisał na konto Campbella, z czym zgodził się też drugi z ekspertów Janusz Pindera.