TEKSAŃSKA MASAKRA?
Już w najbliższą sobotę na ringu w Sun Bowl w El Paso w Teksasie 26-letni Julio Cesar Chavez Jr (45-0-1, 31 KO) stanie do obrony swojego mistrzowskiego pasa WBC wagi średniej. Jego przeciwnikiem będzie starszy o 2 lata i niebezpieczny Andy Lee (28-1, 20 KO), który ma być podobno tylko "przekąską" dla syna meksykańskiej legendy boksu, przed planowanym pod koniec tego roku hitowym starciem z niesamowitym Argentyńczykiem Sergio Gabrielem Martinezem (49-2-2, 28 KO). Nie brakuje jednak głosów, że pojedynek z Lee będzie dla czempiona prawdziwym piekłem, a ambitny Irlandczyk wykorzysta wielką szansę i obnaży wszystkie braki trzymanej dotychczas pod kloszem gwiazdy, jak uważają liczni krytycy Juniora.
Jednym z atutów walczącego z odwrotnej pozycji Andy'ego są jego warunki fizyczne, a także mocne uderzenie z obydwu rąk. Jako amator reprezentował swoją ojczyznę na olimpiadzie w Atenach w 2004 roku, gdzie w pierwszej walce wypunktował twardziela z Meksyku Alfredo Angulo (20-2, 17 KO), ale następnie po wyrównanym pojedynku przegrał z Kameruńczykiem Hassanem N’Dam N’Jikam (27-0, 17 KO). Na zawodowych ringach zadebiutował w 2006 roku, zwyciężając niejakiego Anthony'ego Cannona (4-15, 1 KO). Jego menadżerem i trenerem jest członek Bokserskiego Holu Sław, jeden z najlepszych fachowców w bokserskim świecie, Emanuel Steward. Andy wspaniale się rozwija, trenując pod jego okiem w słynnej sali Kronk Gym w Detroit.
Na swoją wielką szansę czekał 4 lata, kiedy to niespodziewanie w marcu 2008 roku przegrał przed czasem z Brianem Verą (20-6, 12 KO). W październiku 2011 roku Irlandczyk zmazał jednak jedyną jak do tej pory plamę w swoim rekordzie i zrewanżował się Amerykaninowi, pokonując go wyraźnie na punkty. Od czasu tamtej porażki Lee zanotował całe pasmo sukcesów, zwyciężając w świetnym stylu 13. kolejnych rywali z których tylko 5. dotrwało do końcowego gongu. Jak na razie wysoki i doskonale poruszający się po ringu, a także wykorzystujący swój zasięg ramion pięściarz, może pochwalić się wywalczonymi pasami NABA i NABF wagi średniej. Podopieczny Stewarda stał się posiadaczem powyższych trofeów, pokonując bez żadnych problemów w maju zeszłego roku, doświadczonego zawodnika z Kongo Alexa Bunemę (31-9-2, 17 KO).
- Czuję się zaszczycony tym, że otrzymałem taką szansę – stwierdza uśmiechnięty Irlandczyk. - Czekałem na to całe moje życie, dlatego zapewniam, że to będzie wspaniałe widowisko!
Dla Chaveza Jr walka w Teksasie będzie już trzecią w przeciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Przypomnijmy, że w lutym tego roku na ringu w San Antonio zwyciężył ringową bitwę ze swoim twardym krajanem Marco Antonio Rubio (53-6-1, 46 KO), a trzy miesiące wcześniej w Houston wysłał na emeryturę Petera Manfredo Jr (37-7, 20 KO). Chavez poszedł w ślady swojego legendarnego ojca i został zawodowcem w wieku 17 lat. Przez dziewięć lat nie marnował czasu i stoczył 46 pojedynków, jednakże dopiero współpraca z innym wspaniałym trenerem, Freddiem Roachem zaowocowała ulepszeniem stylu, techniki i siły ciosu niezwykle popularnego 26-latka.
Jego gwiazda nabrała blasku w czerwcu 2010 roku, kiedy to pokonał jednogłośnie na punkty rodaka swojego najbliższego rywala, Johna Duddy (29-2, 18 KO). Rok później wywalczył zielony pas WBC, zwyciężając niepokonanego wówczas i niezwykle ambitnego Niemca Sebastiana Zbika (30-2, 10 KO). Fachowcy uważają młodego Chaveza za jednego z najlepiej bijących na tułów zawodników w boksie zawodowym. O precyzji i sile jego lewej ręki przekonał się praktycznie każdy z jego rywali. Ciekawe, jak i czy w ogóle poradzi sobie z tą groźna bronią jego najbliższy oponent? Wielu twierdzi, że zlekceważy on Irlandczyka i myślami już jest przy przyszłym pojedynku z tak unikanym przez pięściarzy Martinezem. Czy tak jest w rzeczywistości?
- Uważam Andy'ego Lee za groźnego i wymagającego zawodnika, a walkę z nim traktuję jako najtrudniejszą w mojej dotychczasowej karierze – rozwiewa wszelkie wątpliwości mistrz WBC.
Z pewnością w sobotę przewagą Lee będzie jego wzrost i zasięg ramion, a także niewygodna odwrotna pozycja. Fizycznie jednak to Chavez prezentuje się lepiej i zapewne będzie od Andy'ego cięższy w dniu walki o jakieś 10 funtów, wkłada także więcej mocy w swoje ciosy, ale Lee jest za to szybszy, precyzyjniejszy, lepiej przemieszcza się i lawiruje po deskach ringu. Jego kolejnym atutem jest świetny prawy prosty, którym będzie umiejętnie studził ataki mistrza z Meksyku. Nie zapominajmy również o świetnej kondycji Irlandczyka, który w każdym swoim pojedynku prezentował żelazne płuca, czego nie można powiedzieć o Julio. Być może Chavez zastosuje podobną taktykę, jak jedyny pogromca Lee Brian Vera, jednak pamiętajmy, że od czasu tamtej przegranej jest to już praktycznie inny zawodnik, który jeśli wierzyć pogłoskom z jego obozu, znajduje się aktualnie w życiowej formie.
Dlatego wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, iż dla Chaveza nadchodzi ciężka noc. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości 28-letni pretendent.
- To ja jestem pięściarzem, który opuści miasto z pasem, jako nowy mistrz świata. To jest moje przeznaczenie! - podsumowuje pewny siebie Lee.
Oczywiście walczący w El Paso Andy będzie musiał wygrać bardzo wyraźnie każdą z dwunastu zaplanowanych rund, aby myśleć o zdetronizowaniu mistrza. Biorąc pod uwagę ostatnie przekręty niesławnych "Panów z Ołówkami" i to może nie wystarczyć do zwycięstwa nad Chavezem, który wystąpi w Teksasie po raz dwunasty w swojej karierze i jest tam zdecydowanie najpopularniejszym pięściarzem. Dlatego dla Andy'ego najlepszym rozwiązaniem byłoby znokautowanie rywala. Wiadomo, łatwo się mówi… Jak będzie, przekonamy się już wkrótce, transmisję na żywo z tego interesującego boju na szczycie dywizji średniej przeprowadzi "bokserska" stacja HBO.
Dobrze kombinuje Top Rank, gdyż np. w Las Vegas taka walka wieczoru nie sprzedałaby zbyt wielu biletów - a w El Paso większością będzie pewnie banda z Meksyku (dilerzy, czy baronowie narkotykowi), więc stadion Sun Bowl cały się zapełni...
- od pewnego czasu odnoszę podobne wrażenie.