MIKE JONES CHCE REWANŻU
Na ringu w Las Vegas Mike Jones (26-1, 19 KO) był na drodze do zdobycia pierwszego w karierze tytułu mistrza świata, lecz nie ustrzegł się błędów, które kosztowały go porażkę przed czasem z rąk ringowego weterana - Randalla Baileya (43-7, 37 KO).
- Wydawało mi się, że radzę sobie naprawdę dobrze, ale popełniłem ogromny błąd, jakim bym atak pojedynczym lewym prostym. Bailey skontrował mnie ciosem, którego nie widziałem - tłumaczy 29-letni Jones, który w chwili przerwania walki prowadził 99-91, 98-92 i 97-93.
- Do tego czasu zawsze miałem ręce w górę i blokowałem jego uderzenia. Te ciosy z 10. i 11. rundy były czyste i doskonale wymierzone. Bailey ma nokautujące uderzenie, ale nic poza tym. Przed walką mówiłem, że może wygrać tylko dzięki nokautowi i to właśnie zrobił. To ciężka porażka. Byłem bliski zwycięstwa. Trener powtarzał mi, bym nie zapomniał o lewym prostym, ale nie posłuchałem go i nadziałem się na ten piekielny podbródkowy.
- Zależy mi na natychmiastowym rewanżu. Wygrywałem walkę, lecz przypadek sprawił, że ostatecznie przegrałem. Wszystko sprowadza się do tych dwóch błędów. Chcę wrócić jak najszybciej. Nie widzieliście jeszcze najlepszego Mike'a Jonesa - oświadczył Filadelfijczyk.
I tak pewnie bedzie. W rewanzu jeszcze bardziej bedzie sie obawial jego ciosow i ciezkiego KO, ze wrescie ono sie stanie tak jak to bywa w takich sytuacjach.
"Przypadek sprawił, że ostatecznie przegrałem" - Jones mówi tak jakby poślizgnął się na skórce od banana, a nie przyjął nokautujący cios :)
Ale Mike moze miec pretensje tylko do siebie;spacerowe tempo walki sluzylo Baileyowi,ktory doczekal sie swoich okazji w koncowce.
Bardzo zla taktycznie walka Jonesa, mimo prowadzenia na kartach sedziowskich.Znakomite warunki fizyczne ciagle niewykorzystywane.
Za malo lewego prostego i kombinacji,nie potrafil utrzymac dystansu.
Szkoda,bo potencjal Jonesa jest bardzo duzy.