ARUM WYGRAŁ NA RINGU W LAS VEGAS
Każdy, kto choć trochę zna się na zasadach oceniania walk bokserskich, nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości – minionej nocy na ringu w Las Vegas lepszym pięściarzem był zdetronizowany wczoraj mistrz świata WBO wagi półśredniej Manny Pacquiao (54-4-2, 38 KO), uznawany za króla klasyfikacji P4P. Jego rywal i według dwójki sędziów pogromca, mistrz tej samej federacji w niższej kategorii Timothy Bradley (29-0, 12 KO) wygrał najwyżej cztery-pięć rund. A jednak według pana Duane Forda i pani C.J. Ross wygrał tych rund siedem i został ogłoszony nowym czempionem wagi półśredniej. Czy dwoje doświadczonych sędziów, mających na koncie punktowanie dziesiątków walk mistrzowskich, o innych nie wspominając, mógł przydarzyć się taki szkolny błąd? Oczywiście, człowiek jak wiadomo jest istotą omylną, jednak trudno uwierzyć w zwykłą pomyłkę w tak łatwym do oceny pojedynku. I doprawdy, pojawiające się tu i ówdzie w mediach próby wytłumaczenia, że wygrana Bradleya wynikała ze specyfiki oceniania walk w stanie Nevada, a rundy były wyrównane i trudne do punktowania, budzi najwyżej uśmiech politowania.
W takiej sytuacji warto postawić pytanie, będące starą zasadą stosowaną w prawie już przez starożytnych Rzymian: cui bono? Kto zyskał na takim rozstrzygnięciu walki? Odpowiedź jest dziecinnie prosta – promotor obu pięściarzy, największy obecnie w tym interesie, Bob Arum. Oczywiście szwindel będzie raczej trudno komukolwiek udowodnić i też moim celem nie jest rzucanie oskarżeń bez dowodu winy. Jednak wiele wskazuje na to, że znaki zapytania, jakie narosły wokół niesłusznie przegranej walki „Pacmana”, mogą znaleźć odpowiedź w osobie jego promotora.
Co zyskał Arum na porażce Pacquiao? Przede wszystkim filipiński kongresman tak łatwo nie zerwie mu się ze smyczy, by popularność zdobytą na ringu, dyskontować już wyłącznie na arenie politycznej. Ambicją „Pacmana” będzie udowodnienie całemu światu, że został okradziony ze zwycięstwa. A zrobić to można tylko w jeden sposób i tu przechodzimy do drugiej z listy korzyści Aruma – obligatoryjny rewanż, zapisany w kontrakcie. Bradley musi go dać pokonanemu rywalowi do końca tego roku, szykuje się więc kolejny duży zarobek dla organizującego rewanżowe starcie promotora. Przy okazji znacznie wzrósł również marketingowy potencjał niedocenianego i słabo znanego poza środowiskiem bokserskim Bradleya, który również jest zawodnikem Aruma i stary lis może liczyć na kolejne zyski z organizacji jego walk w przyszłości. Wreszcie, porażka Pacquiao oddala perspektywę walki z Floydem Mayweatherem Jr., a być może ostatecznie przekreśla jakiekolwiek szanse na doprowadzenie do tego długo oczekiwanego starcia na szczycie listy P4P. Wielu obserwatorów sceny bokserskiej w USA jest zdania, że jedną z głównych przeszkód w doprowadzeniu do tego pojedynku jest właśnie promotor Filipińczyka, nie mogący zaakceptować sytuacji, w której ktoś inny niż on zgarnie lwią część zysków.
Jak było naprawdę? Czy o wyniku walki rozstrzygnął błąd sędziów, czy też przekupstwo albo serwilizm wobec promotora, tego zapewne nie dowiemy się nigdy. Niestety nie pierwsza to przecież taka sytuacja w historii boksu. Dziwne w tym wszystkim pozostaje także zachowanie Pacquiao przed walką. Podobno opóźnienie wyjścia na ring aż o kilkadziesiąt minut wynikało z tego, że mistrz chciał obejrzeć mecz NBA – bajeczka dla naiwnych. Czyżby była to zamierzona manifestacja filipińskiego pięściarza, który spodziewał się, że będzie musiał zmierzyć się z rywalem nie tylko w ringu? A może zwykła złośliwość wobec promotora? Tego oczywiście też zapewne nigdy się nie dowiemy. Na marginesie tych wszystkich kontrowersji – i na zakończenie felietonu – warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, która gdzieś umyka w medialnej wrzawie po obrabowaniu „Pacmana” z zasłużonego zwycięstwa. Otóż wczorajsza walka jest już kolejną, w której Filipińczyk nie błysnął, w dodatku w starciu z rywalem odległym o lata świetlne od czołowej dziesiątki rankingu P4P. "Pacman" to już nie ten sam genialny pięściarz, co jeszcze dwa-trzy lata temu. Porównując aktualną dyspozycję Pacquiao i Mayweathera, ocenianą na podstawie ich ostatnich walk, nie można chyba mieć wątpliwości, że prawdziwy król rankingu P4P przebywa obecnie w ciasnej celi stanowego więzienia w Las Vegas. Szkoda, że korona, po którą już bezdyskusyjnie sięgnie po zakończeniu odsiadki, będzie wakująca.
znów tendencyjny i nieobiektywny artykuł, a czym niby Floyd blysnął w ostatniej walce z Cotto?
chyba pora przenieść się na konkurencyjny portal, bo tutaj za próżno szukać obiektywnego dziennikarstwa
wypierdalaj na onet.pl
nie wiem kto tu jest "dzieckiem" ale blizej do tego okreslenia tobie niz mi patrząc na to jak tworzysz zdania.
@Ozi1231 a to ciekawe, pisze mi to osoba która nie zna znaków interpunkcyjnych
Nie wiem co widziałeś w tym zdaniu tendencyjnego i nieobiektywnego, bo jak dla mnie to po prostu czysta prawda. Co Floyd pokazał z Cotto? Zestaw Cotto z jego naturalną wagą i formą z ostatniej walki na obecnego Pacmana to się przekonasz ;)
Tak, idź do konkurencji, tam masz "obiektywizm" na najwyższym poziomie ;D
Dla mnie w felietonie powiedziane zostało wszystko co mogło być powiedziane, 100% prawdy, tyle w tym temacie ode mnie.
wg ciebie Floyd przegral 2 walki i dal remisowa z Cotto, tak wiec na onecie wsrod kibicow boksu, ktorzy obejrza sobie 5 walk do roku z komentarzem kostyry swietnie sie odnajdziesz.
Pacquiao dzisiaj pokazał kto tu jest prawdziwym sportowcem, mimo ewidentnego oszustwa nie wdawał się w pyskówki, podziękował kibicom i przyjął "porażkę" z pokorą
@thizz nigdy nie twierdziłem że Floyd zremisował, pisałem tylko że Cotto nie wygrał tak dużą przewagą jak to było na kartach sędziów, także bajki idź wymyślać na onet.
Do reszty fanbojów damskiego boksera nazywających Pacmana "sterydziarzem" Mannego nigdy nie przyłapano na dopingu, nie było nawet takich podejrzeń, poza szczekaniem rodziny mayweatherów. Także z całym szacunkiem dla Floyda, jak już chcecie tak umniejszać osiągnięcia Paca to sensownymi argumentami.
Nie wiem jak większość tutaj mogła się na to nabrać i chć przez chwilę podważać pozycję króla Mayweathera
Autor komentarza: MilfHunter
Data: 07-05-2012 11:58:18
Autor komentarza: SanislawKicinski Data: 07-05-2012 11:31:03
"Tak samo jak bez problemu pobił J M Marqueza, prawie go miał na deskach tylko te drętwiejące nogi(czy co tam było) wstrzymały egzekucję"
tak samo jak pacman zdeklasowal Cotto w swojej walce, a Floyd meczył sie z nim 12 rund dajac remisową walke
POZDRAWIAM
Jeżeli chodzi o ten artykuł to mi akurat on nie przeszkadza. Interesuje mnie nie tylko walka w ringu, ale i poza nim. wiadomo boks zawodowy to również biznes i marketing. tego raczej się nie pozbędziemy. Tomasz Ratajczak zwrócił uwagę na niektóre problemy, przedstawił własną teorię na to co wydarzyło się w Las Vegas, czy ma rację, tego nie jesteśmy w stanie sprawdzić, ale warto poznać inne zdanie, nie koniecznie musimy się zgadzać z treścią. Każdy ma własny rozum i potrafi oceniać. Takie artykuły też są potrzebne.
Szkoda mi Bradleya. Chłop czuł, że przegrał swoją szansę, a teraz musi stawać w obronie nieuczciwego werdyktu. To solidny, utalentowany zawodnik, który niestety przekona się o powszechnej niechęci do papierowych mistrzów. Postawiono go w wyjątkowo niewygodnej sytuacji.
Co do samej walki... w mojej opinii, oprócz rund 10 i 12, które przyznałem Bradleyowi, zwyciężył Pacman. Od połowy 9 rundy Manny wpadł w lekki kryzys, mam wrażenie, że dopadły go trudy walki. Nie trzymał rąk wysoko, ataki straciły na płynności, a ciosy na precyzji. Być może dała o sobie znać nadludzka wytrzymałośc Bradleya, który w 9 starciu, podczas jednej z licznych wymian, mógł przełamać fizycznie Pacquiao, a Filipińczyk - tracąc nadzieję na nokaut, zaprzestać tak zdecydowanych ataków, oddając inicjatywę Bradleyowi. Nie chcę węszyć kolejnych sensacji, ale nie zdziwiłbym się, gdyby testy dopingowe wskazały coś u Bradleya. Po tylu ciosach i wysokim tempie walki, wykazywał niezdrową ochotę na wymiany w końcowych rundach... Ale z tym węszeniem to byłbym ostrożny.
Ciekawe jak zachowa się federacja WBO, jeśli z obozu pacmana wpłynie protest?
no to zacytuj mi reszte pajacu
tak cię rodzice w domu nazywają? już ci napisałem, z takimi tekstami na onet dzieciaku.
btw.
Temat: MAYWEATHER LEPSZY OD COTTO
Autor komentarza: MilfHunter Data: 06-05-2012 10:21:04
Terrorist, tutaj akurat kostyra miał racje, oscar wygrał z mayweatherem
a obiektywny wynik w tej walce to 115:113 dla mayweathera, ale jak widac faworyzowany floyd jest skutecznie chroniony przez sedziow
sędziowie przekupieni przez Aruma, nigdy nie będzie normalnych wyników gdy ten człowiek wszystkim rządzi
Wszyscy łącznie z autorem tekstu dorabiacie niepotrzebną ideologię do meczu NBA. Sądzę, że dzieje się tak dlatego, że nie macie za bardzo pojęcia jakiej wagi był wczorajszy mecz. Dla mnie jako sportowego kibica mogłyby istnieć tylko dwa sporty: boks i koszykówka (zawężając NBA). Wczorajszy siódmy, decydujący mecz finałów konferencji wschodniej był dla mnie większym wydarzeniem niż gala Pacamana, mimo że to jedno z najważniejszych bokserskich wydarzeń roku. Gdybym mieszkał w stanach, to na 100% nie wykupiłbym PPV, jeśli main event miałby się pokryć z meczem.
I dochodzimy do sedna, to było po prostu czekanie na kibiców koszykarskich. Walkę Bradley-Manny zajawiano wielokrotnie podczas tegorocznych Playoffs, HBO wydawało pieniądze, żeby tuż po timeoutach pojawiały się grafiki zapowiadające walkę. Reggie Miller, Kevin Harlan i inni komentatorzy zwyczajowo rzucali kilka zdań na temat jaka to nie będzie zajebista walka i że trzeba to oglądać, i trzeba tam być. I co? Kasa wydana na marketing, reklamy na TNT miałaby pójść w piach?
Przecież to co najmniej kilkadziesiąt tysięcy sprzedanych PPV mniej, bo tak się złożyło, że w serii Celtics-Heat grano aż 7 siedem spotkań i najważniejszy do tej pory mecz rozgrywek posezonowych zbiegł się z galą Pacmana. Ja wiem, co bym oglądał, gdyby to rozgrywało się w tym samym czasie. Wielu potencjalnych kibiców (szczególnie w USA) podobnie. To było czekanie na kibiców, nie lekceważenie, a ukłon w ich stronę.
Generalnie lubie Pacquiao jak i Bradleya!
http://www.youtube.com/watch?v=sT4t2t9u71g&feature=player_embedded
"Pacman nigdy nie był mega genialny.Sterydziasz wymęczający przeciwników już przed walką twór marketingowy.
Nie wiem jak większość tutaj mogła się na to nabrać i chć przez chwilę podważać pozycję króla Mayweathera"
Stara gadka szmatka w Twoim wykonaniu, nudny się robisz.
Ciekawi mnie za to bardzo co taki psycho fan Floyda jak Ty ma do powiedzenia na temat wyniku walki Pacman-Bradley.
Stać Cie na obiektywność w tym temacie?
Czy jesteś na tym forum tylko po to żeby hejtowac Filipińczyka i spuszczać się pod Floyda?
Nie tylko Arum na tym zyska, ale i sam pseudo zwycięzca. Dla Bradley'a to szansa na kolejne wysokie wynagrodzenie w rewanżu.
Jeszcze niedawno jako zunifikowany mistrz swiata byl w dziesiatce "The Ring" po pokonaniu Alexandra , Petersona i byl mlodym,niepokonanym zawodnikiem o sporej wszechstronnosci w ringu.
Zgadzam sie,ze Paquiao wypadl blado z Mosleyem i Marquezem ale ostatniej nocy dal swietna,wykalkulowana walke wyboksowujac uszy mlodemu wilkowi,przyjmujac bardzo malo czystych ciosow.
Roy gral w koszykowke przed walka a Manny tylko ogladal mecz Heat-Celtics ale i tak luz przed tak wazna walka godny podziwu.
Ta duchowa przemiana wcale nie musi byc ze szkoda dla boksu...