WALKA ARCE UZNANA ZA NIEODBYTĄ
Ogromny pech odebrał Jorge Arce (60-6-2, 46 KO) szansę na skradnięcie show podczas gali w MGM Grand w Las Vegas. Walka 32-letniego Meksykanina z Jesusem Rojasem (18-1-1, 13 KO) została uznana za nieodbytą, choć pierwsze trzy minuty zapowiadały niesamowitą wojnę.
Już po kilkunastu sekundach świetny lewy sierpowy w wykonaniu Arce rzucił młodego Portorykańczyka na deski, ale 25-letni Rojas wstał i natychmiast odpowiedział mocnym podbródkowym. "Travieso" w swoim stylu zlekceważył cios przeciwnika i postanowił rozwiązać sprawę w jedyny znany sobie sposób - rzucając wszystko na szalę, a więc idąc na żywioł. Ta taktyka z początku nawet się opłacała, jednak bardzo szybko do głosu zacząć dochodzić Rojas. W końcówce inicjatywa należała już do anonimowego pięściarza z Caguas, który kilka razy podłączył meksykańskiego wojownika swoim lewym sierpem.
Na samym początku drugiego starcia doszło do zderzenia głowami, podczas którego Rojas dodatkowo uderzył potężnie poniżej pasa. Ułamek sekundy później Arce otrzymał kolejny mocny cios - tym razem na ucho i poszedł na deski, gdzie zwijał się z bólu. Sędzia ringowy Kenny Bayless długo naradzał się z lekarzem i członkami Komisji Stanu Nevada, by ostatecznie uznać walkę za nieodbytą. Wielka szkoda, bo pierwsza odsłona zapowiadała wielkie emocje. Arce natychmiast zaproponował rewanż, a Rojas podgrzał dodatkowo atmosferę, zarzucając ulubieńcowi Meksyku tchórzostwo...
Pierwszy cios zadał lewą poniżej pasa, drugi prawą w plecy (okolica lędżwiowa- przysłowiowe nerki), a trzecilewą w lewą tylną skroń Arce- i to od tyłu.
3 ciosy nieczyste i walka uznana za nieodbytą?
Ta gala to w ogóle jakaś ustawka bukmachersko- mafijna.
Boks jest coraz mniej przewidywalny i to głównie za sprawą sędziów, a nie zawodników.