BOXIANA I: DROGA PIĘŚCIARZA
Przed Wami pierwszy odcinek nowego cyklu, który zastąpi ''Artystów Ringu''. Tytuł nawiązuje do książki Pierce'a Egana, opisywanej przez mnie w encyklopedii bokser.org w listopadzie zeszłego roku. ''Pierce Egan był jednym z pierwszych dziennikarzy sportowych i kronikarzem życia londyńczyków, na początku dziewiętnastego wieku stworzył wiele pionierskich opisów kultury popularnej. Pierwszy tom ''Boxiany'' został wydany w 1813 roku, kolejne cztery w latach 1818, 1821, 1824 i 1828. Autorem niektórych rysunków książki był George Cruikshank, autor ilustracji m.in. do książek Karola Dickensa. W ''Boxianie'' Egan określił pięściarstwo mianem ''Sweet Science''. Nazwę tą spopularyzował w drugiej połowie dwudziestego wieku A.J. Liebling. O wielkiej wartości historycznej dzieła Egana świadczą m.in. ceny osiągane przez pierwsze wydania ''Boxiany''. Współcześni kolekcjonerzy gotowi są zapłacić od tysiąca do ok. dwóch tysięcy dolarów za najrzadsze egzemplarze książki''. Na początku tego roku w Birmingham nawiązałem z Eganem kontakt podczas seansów spirytystycznych w dawnym domu Owena Morana, niekoronowanego mistrza świata wagi piórkowej z 1908 roku. Obecnie oswojony duch Pierce'a odwiedza mnie w śląskich salach treningowych. Postanowiłem, że zamienię jego refleksje na temat boksu w felietony, uwspółcześniając przy tym dziewiętnastowieczny język. God Save the Pugilist.
''Nie będę boksował z innym rywalem niż Hope w następnej walce. Jestem przekonany, że Krzysztof wraz z Barrym doprowadzą do rewanżu tak, jak mamy w kontrakcie. Jeśli nie, rozwiążę kontrakt z Krzyśkiem i Barrym i będę walczył z Hopem choćbym miał sprzedać wszystko, co posiadam i pozbyć się moich oszczędności. Tutaj chodzi o pewne wartości, które zostały zachwiane.'' Oto wstrząsający fragment wywiadu, którego Grzegorz Proksa udzielił boxing.pl. Wywiad ma już grubo ponad miesiąc, ale proponuję ponowne skupienie się na słowach ''Super G''. Te zdania Grzegorza są bowiem w boksie zawodowym szlachetnym ewenementem, transgresją godną najwyższego szacunku.
Wielu nazwie ślepą żądzę rewanżu brakiem profesjonalizmu. Profiboxen to przecież ''biznes jak każdy inny'', kibicom pięściarstwa przypomina się o tym na każdym kroku. Nieliczni true-schoolowcy łamią schemat. ''Boks kochałem i długo nie potrafiłem się z nim rozstać. Forma spadała, po ośmiu godzinach pracy w kopalni szedłem na trening. Nie pamiętam drugiego takiego idioty, nikt mnie nie zrozumie'' - rzekł niedawno Irosław Butowicz, właściciel grupy Silesia Boxing. Takich wypowiedzi promotorów jest jak na lekarstwo. Język większości z nich przepełniają frazesy. Należy przy tym podkreślić, że kibice nie oczekują cudów, lecz inspiracji. Niestety język pięściarzy staje się kalką promotorskiej nowomowy. Obecnie gros młodych bokserów spotyka się między sobą, by rozprawiać o pieniądzach, zyskach i stratach, o sposobie prowadzenia domu, o kryteriach oceny wartości stroju, bądź by prowadzić rozmowy na nieprzyzwoite tematy. Kiedy zaś zostanie poruszony zgoła odmienny temat, atmosfera psuje się i wszyscy czują się nieswojo. Oto do jakiego zasmucającego stanu rzeczy doszło. Te nowe zwyczaje pojawiły się najwidoczniej na skutek tego, co w naszych czasach ceni się najbardziej: zbytku i próżności. ''Wyróżnia mnie zadziorność, której brakuje wielu moim podopiecznym. Oni są bardzo dobrze - jak na swój wiek - wyszkoleni technicznie, ale brakuje im zęba. Jak dostaną w głowę, to odpuszczają. Nie było w moich czasach tylu pokus życia, było za to inne podejście do kadry Polski. Reprezentanci naszego kraju nie pojadą dzisiaj na zgrupowanie za darmo'' - tak sprawę upadku pięściarskich obyczajów ujmuje Dariusz Snarski, jeden z ostatnich prawilnych.
Kiedyś pewien Pięściarz popadł w niełaskę, ponieważ zaniedbał pomszczenia zniewagi. Jedynym sposobem, aby się zemścić, jest najazd na obóz wroga i walka na śmierć i życie. Pięściarz, który rzuca się desperacko w wir walki, nie może popaść w niełaskę. Zwycięstwo wymyka nam się tylko wtedy, gdy odwlekamy zemstę. Może się nawet zdarzyć, że z czasem zapomnimy o zniewadze i zarzucimy rewanż. Żądza Proksy jest zgodna z duchem Ojca Nowoczesnego Pięściarstwa, Jamesa Figga, który po poniesieniu sensacyjnej porażki z rąk Neda Suttona natychmiast zażądał drugiej walki ze swoim pogromcą. Tak postępowano w czasach pojedynków na gołe pięści, gdy Anglia dawała światu energię i wyrafinowanie, łącząc Byrona i pijaną tłuszczę w gronie widzów krwawych spektakli.
*Pierce wykorzystał fragmenty ''Hagakure'' Yamamoto Tsunetomo.
Ciekawe jak gorące dyskusje były tu prowadzone bo jeszcze nocą było tu jedenaście komentarzy o ile dobrze pamiętam niestety jednak nie czytałem. A teraz nie widzę żadnego, musiało być ostro :)
Dziwne to jednak gdyż artykuł w żadnym wypadku nie jest kontrowersyjny wręcz przeciwnie ci którzy są aktywni pod newsami o Adamku czy Szpilce i prowadzą ostre polemiki nie komentują zazwyczaj takich rzeczy jak ta.
Ciekawy więc jestem cóż mogło się wydarzyć? :) :)