RINGOWA DOMINACJA ZIMNOCHA
Trzy lata temu podczas gali "Wojak Boxing Night" w Gdyni, urodzony w Ghanie Niemiec Ben Nsafoah (15-6-2, 8 KO) sprawił sporo kłopotu Tomaszowi Hutkowskiemu i mimo iż przegrał tamten pojedynek na punkty, pozostawił po sobie dobre wrażenie. Od tamtego czasu wiele się w jego karierze nie zmieniło - dobre występy przeplatał punktowymi porażkami z przeciętnymi rywalami.
Dzisiaj 30-letni Nsafoah, który miał ostatnio niezłą passę, wygrywając kolejno sześć walk, stoczył pierwszy pojedynek w wadze ciężkiej, krzyżując rękawice z o rok młodszym Krzysztofem Zimnochem (11-0-1, 8 KO). Od samego początku inicjatywa była po stronie wyraźnie silniejszego fizycznie zawodnika z Białegostoku, który bez trudu trafiał mocnymi prawymi rywala zza zachodniej granicy. Nsafoah przez pełen dystans sześciu rund nie wyglądał jakby przyjechał do Bydgoszczy po siódme z rzędu zwycięstwo. Skoncentrowany na obronie, niezłym balansem i częstymi zmianami pozycji oraz klinczem, za wszelką cenę starał się uniknąć porażki przed czasem.
Na początku 5. starcia po kombinacji ciosów Zimnocha w narożniku, Niemiec unikając uderzeń upadł na deski, jednak sędziujący ten pojedynek Włodzimierz Kromka nie liczył go, uważając, że powodem upadku Nsafoaha był śliski ring. Sytuacja powtórzyła się w 2. minucie tego starcia i ponownie arbiter ringowy nie zdecydował się liczyć Niemca. Przez całą 5. i następnie 6. rundę Zimnoch dominował niepodzielnie w ringu i bydgoscy kibice wyczekiwali na moment aż jego rywal padnie wreszcie na deski po celnym ciosie Polaka. Ten jednak dzielnie wytrwał do końca pojedynku, który sędziowie ocenili zgodnie jako 60-54 dla Krzysztofa.