BRADLEY NIE MOŻE SIĘ DOCZEKAĆ
Pewność siebie bije od Tima Bradleya (28-0, 12 KO), który odlicza dni do najważniejszej walki życia. 9 czerwca w MGM Grand w Las Vegas "Desert Storm" zmierzy się z Mannym Pacquiao (54-3-2, 38 KO).
- Wylądowanie na deskach tak naprawdę niczego nie znaczy. To już mi się zdarzało. Wiem, co należy robić w takiej sytuacji. Nie wydaje mi się, żebym miał być liczony w tej walce, ale nigdy nic nie wiadomo - powiedział Amerykanin. - Jestem pierwszym jego rywalem, który wie, że zwycięży. Inni tylko tak mówili, ale żaden w to nie wierzył. Chodziło im tylko o wypłatę. Nie mogę doczekać się chwili, w której wyjdę na ring i go zabiję!
Wojownicze nastawienie Bradleya sprawiło, że w jego wygraną uwierzyli niektórzy kibice i eksperci. Za tydzień przekonamy się, czy nawrócony "Pacman" myślami wciąż jest przy sporcie, który pozwolił mu osiągnąć obecny status. Coraz więcej osób przepowiada detronizację filipińskiego gwiazdora i narodziny nowej twarzy boksu zawodowego. Niezależnie od wyniku, takich walk potrzebuje dzisiaj ta dyscyplina...
jak też walki Adamka z Chambersem
,,daj spokoj z tym Adamkiem ta walka jest mało interesujaca dla wielu i dla mnie tez "walka o nic" dziekuje za takie walki,,
To Twoje zdanie. Ja chętnie zobaczę takie
starcie, zwłaszcza teraz kiedy brak ciekawych pojedynków
Wolę 2 walki o nic , gdzie dobry zawodnik walczy z dobrym , niż 100 o pas ,w których walczy przynajmniej jeden bum (wide . ostatnia walka Wlada)
100% racji
Pacman punktował swoją walkę? kara należy się sędziom lub Arumowi. Mój drogi Pacquiao to tylko pionek na tej szachownicy.