ZAPOMNIANY MISTRZ- KID CHOCOLATE
Naprawdę nazywał się Eligio Montalvo i urodził się tam, gdzie boksem się żyje i oddycha. Przyszły mistrz pięści przyszedł na świat 6 stycznia 1910 roku w stolicy gorącej Kuby- Hawanie. Do historii sportu przeszedł jako pierwszy zawodowy mistrz z gorącej wyspy- Kid Chocolate (135-10-6, 51 KO), ogromny ringowy talent i prawdziwy artysta w swoim fachu. Nie bez powodu wciąż uważany jest za jednego z najwspanialszych czarnoskórych czempionów swojej ery.
Po raz pierwszy założył bokserskie rękawice mając 10 lat. W wieku lat 18 został zawodowcem i po kilku miesiącach występów w swoim rodzinnym mieście, podczas których zmiatał lokalnych rywali jak tornado, przy pierwszej nadarzającej się okazji popłynął do ociekającej bogactwem i niezmierzonymi możliwościami Ameryki. Wylądowawszy w Nowym Jorku bardzo szybko zachwycił kibiców boksu swoim wrodzonym pięściarskim talentem. W swojej nowej ojczyźnie zadebiutował w lipcu 1928 roku zwyciężając w ciągu 3. rund mieszkańca Brooklynu Eddie Enosa (29-22-11, 7 KO). Głodny wielkich sukcesów i sławy, ambitny Kubańczyk nie zamierzał marnować czasu i do końca roku stoczył jeszcze 16. pojedynków. Tylko jeden z jego przeciwników, twardy Joey Scalfaro (31-13-9, 12 KO) z Harlemu, zdołał wywalczyć remis. Cała reszta poległa z kretesem.
Zrobiło się o nim głośno już rok później kiedy to rozprawił się z kolejnymi 23 rywalami. Wśród tych dla których mierzący niespełna 170 centymetrów wzrostu bokserski artysta okazał się zbyt mocny, znalazły się takie ringowe znakomitości jak między innymi były mistrz świata Fidel LaBarba (68-15-6, 16 KO), czy przyszły światowy czempion wagi lekkiej, pochodzący z Bronksu, Al Singer (62-9-2, 26 KO).
Po raz pierwszy rozpędzonego jak ekspres Hawańczyka pokonał w sierpniu 1930 roku Anglik Jack ‘Kid’ Berg (157-26-9, 61 KO). Chocolate przystępował do tego pojedynku z imponującym i budzącym respekt rekordem 55 zwycięstw i 1 remisem. Niestety po 10. elektryzujących rundach nie jednogłośną decyzją sędziów zwyciężył bokser z Londynu. Po tej pierwszej w karierze przegranej Chocolate w odstępie 11 dni znokautował kolejno w 1. odsłonie dwóch niezłych rywali, a następnie w listopadzie tego samego roku skrzyżował rękawice w rewanżowym pojedynku z Fidelem LaBarbą. Tym razem lepszym na dystansie 10. rund okazał się Amerykanin.
Już miesiąc później w grudniu 1930 roku kubański pięściarz stanął po raz pierwszy przed szansą wywalczenia tytułu mistrza świata wagi piórkowej. Jego oponentem był pochodzący z Hartford w stanie Connecticut czempion, Battling Battalino (59-26-3, 23 KO). Po świetnych 15. rundach, które rozegrano na ringu w Madison Square Garden, jednogłośnie na punkty zwyciężył panujący mistrz.
Kolejna porażka nie załamała Kida. Po 4. wygranych walkach ponownie zawalczył o mistrzowski pas, tym razem dywizji junior lekkiej. Za drugim podejściem atak na królewski tron okazał się sukcesem. Czarnoskóry pięściarz zastopował w 7. rundzie słynącego z potężnego uderzenia urodzonego w Kijowie, a zamieszkałego w Pensylwanii Bennyego Bassa (156-28-6, 71 KO). Tak oto Chocolate spełnił swoje marzenie i został w końcu pierwszym kubańskim zawodowym mistrzem świata.
Po tym odniesionym w świetnym stylu zwycięstwie, Chocolate odprawił z kwitkiem 5. kolejnych oponentów mających chrapkę na jego trofeum. W listopadzie 1931 roku zapragnął spróbować swoich sił w wyższej dywizji. Tak oto mając 67 zwycięstw na koncie (przy 3 porażkach i 1 remisie), w dobrze mu znanym Madison Square Garden skrzyżował rękawice z nie byle kim, bo samym mistrzem świata wagi lekkiej Tonnym Canzonerim (137-24-10, 44 KO). Po niezwykłej i zaciekłej batalii nie jednogłośne zwycięstwo sędziowie przyznali pochodzącemu z Luisiany Tonnyemu.
Rok 1932 był dla pięściarza z Hawany niezwykle udany. Stoczył w nim nieprawdopodobną w dzisiejszych czasach liczbę 20 pojedynków i tylko jeden człowiek zdołał go wówczas pokonać. Dokonał tego ponownie jego wielki rywal Jack ‘Kid’ Berg, ale znowu Chocolate tanio skóry nie sprzedał i Londyńczyk musiał się sporo napocić, aby po 15. rundach nie jednogłośnie na punkty zwyciężyć świetnego technicznie oponenta.
Pod koniec roku w październiku znokautował w 12. odsłonie w Madison Square Garden Lew Feldmana (115-55-18, 10 KO) i zdobył wakujący pas NYSAC w wadze piórkowej, zostając uznanym za mistrza świata przez komisje sportową stanu Nowy Jork.
Po wywalczeniu tego trofeum, które obronił dwukrotnie, po raz kolejny zwyciężając LaBarbę oraz Brytyjczyka z Newcastle Seamana Tommy Watsona (112-9-2, 26 KO), wybrał się na tourne po Europie. Chocolate sprawił srogie lanie rywalom na ringach w Madrycie, Barcelonie i Paryżu, a także w kanadyjskim Montrealu. Niestety po powrocie z tej ‘wycieczki’ w listopadzie 1933 roku został brutalnie znokautowany w 2. rundzie przez starego znajomego Tonyego Canzoneriego. Miesiąc później w pojedynku z Frankiem Klickiem (83-26-13, 24 KO) stracił mistrzowski pas wagi junior lekkiej. Twardy pięściarz z San Francisco zastopował go w 7. odsłonie.
Wielka gwiazda Kubańczyka powoli zaczynała gasnąć, chociaż jeszcze przez wiele lat utrzymywał niezła formę i gromił renomowanych przeciwników. W sumie od 1934 do 1938 roku, kiedy to ostatecznie zawiesił rękawice na kołku, stoczył w sumie 50 walk z których przegrał zaledwie 3 (!!!). Niestety mimo tej świetnej passy nie doczekał się już nigdy mistrzowskiej szansy.
Będąc u szczytu sławy znany był z zamiłowania do uroków nocnego życia, trwoniąc pieniądze w klubach i ekskluzywnych restauracjach. Po przejściu na emeryturę otworzył w Hawanie własny klub bokserski i żył skromnie, unikając rozgłosu. Zmarł w domu swojej matki w sierpniu 1988 roku w wieku 78 lat. W dowód jego ringowych osiągnięć został włączony do Międzynarodowego Bokserskiego Holu Sławy, gdzie oprócz niego znalazło się także miejsce dla jego trzech wielkich ringowych rywali Bennyego Bassa, Jacka Berga i Tonyego Canzoneri.
Jako ciekawostkę można dodać fakt iż z jego ringowego przydomka korzysta aktualnie wschodząca gwiazda wagi średniej Peter Quillin (26-0, 20 KO). Ciekawe czy 28-letni zawodnik z Grand Rapids, który w najbliższą sobotę zmierzy się z Ronaldem ‘Winky’ Wrightem (51-5-1, 25 KO), dorówna kiedyś sławą swojemu legendarnemu poprzednikowi?
Ps.ale cykl bardzo fajny.