ZMIANA WARTY NA SZCZYCIE
Daje do myślenia wczorajsze wielkie zwycięstwo Carla Frocha (29-2, 21 KO) nad znakomitym Lucianem Bute (30-1, 24 KO). Twardy jak skała, zdeterminowany Brytyjczyk idealnie wprowadził w życie taktykę nakreśloną przez Roberta McCrackena i nadspodziewanie łatwo uporał się z rumuńskim championem, który przed walką notowany był w czołówce P4P.
"Kobrze" wydatnie pomogły szklana szczęka i najwyraźniej kiepska odporność psychiczna walczącego na terenie przeciwnika Bute, lecz styl w jakim Carl wygrał na gali w Nottingham nie pozostawia najmniejszych wątpliwości.
Spektakularne tryumfy Frocha i Mikkela Kesslera (45-2, 34 KO), który przed tygodniem brutalnie znokautował cenionego Allana Greena (31-4, 21 KO), skłoniły mnie do zastanowienia się nad pozycją Andre Warda (25-0, 13 KO) w dzisiejszym boksie zawodowym. "S.O.G." w wielkim stylu wygrał prestiżowy turniej Super Six w kategorii do 168 funtów, łatwo pokonując po drodze pięciu dobrych lub świetnych zawodników - kolejno Kesslera, Greena, Bikę (poza turniejem), Abrahama i wreszcie Frocha.
Do wczoraj nie byłem fanem talentu "Kobry" i przyznaję, że znajdowałem się w licznym gronie tych, którzy spodziewali się, że lepszy boksersko Bute nawet na wrogim terenie znajdzie sposób na ogranie, a może i ośmieszenie twardziela z Nottingham. Już w drugiej rundzie jasne stało się dla mnie, że nie doceniłem Brytyjczyka. Na moją ocenę Frocha w decydującej mierze wpływał fakt, że Carl nigdy nie pokonał wyraźnie żadnego zawodnika ze ścisłej czołówki. Przecież toczył wyrównany bój z Pascalem, uratował go nokaut w walce z Taylorem, dostał prezent w potyczce z niedocenianym Dirrellem, a potem przegrał wojnę z Kesslerem, by w powrocie zdeklasować okrutnie przereklamowanego Abrahama i nieznacznie* wygrać z dinozaurem Johnsonem! Wszystko to skłoniło mnie do przyjęcia tezy, że Froch w swojej drodze do finału Super Six miał sporo szczęścia, a wyraźna wygrana Warda jedynie utwierdziła mnie w tym błędnym przekonaniu.
Swoją postawą we wczorajszej walce Anglik zburzył całą moją teorię. W czym tkwi jego siła? Froch bije mocno, ale są w dywizji super średniej zawodnicy obdarzeni znacznie silniejszym pojedynczym ciosem, a Bute wygrywał już z takimi. Największymi zaletami "Kobry" są nieludzka odporność, fenomenalna kondycja, szaleńcza odwaga i przede wszystkim upór. Carl wprowadził wczoraj w życie wszystkie swoje buńczuczne zapowiedzi i odniósł zwycięstwo, o którym na Wyspach Brytyjskich będzie się pamiętało przez wiele lat. Stawia go to na równi z Rickym Hattonem oraz "Dumą Walii" - Joe Calzaghem, którzy w Manchesterze zwyciężali kolejno z Kostyą Tszyu i Jeffem Lacym.
Skoro Froch w wielkim stylu pobił czołowego pięściarza świata bez podziału na kategorie wagowe, a wcześniej sam nie miał niczego do powiedzenia w walce z Wardem, ten ostatni musi zostać doceniony. Amerykanin od kilku miesięcy leczy kontuzję i odpoczywa po największym w karierze zwycięstwie, przygotowując się powoli do wyczekiwanego powrotu, a w międzyczasie jego dawne ofiary swoimi kolejnymi występami pokazują, że są dziś lepsze niż kiedykolwiek. Czy w tej sytuacji przedwczesne będzie stwierdzenie, że "S.O.G." jest już teraz najlepszym bokserem P4P? Jeśli uważacie, że należy się z tym wstrzymać, poczekajmy do września, kiedy Andre skrzyżuje rękawice z Chadem Dawsonem (31-1, 17 KO). Wtedy nie będzie już żadnych wątpliwości.
NA KONIEC
Czy 32-letni Bute wróci na szczyt? Wątpliwe. Rumun jest wspaniałym technikiem o potężnym uderzeniu i imponującej szybkości, lecz wczoraj potwierdziły się przypuszczenia o tym, że nie potrafi przyjąć mocnego ciosu. W tej sytuacji dziwi jedynie, że dopiero Froch zdołał powtórzyć wcześniejszy sukces Andrade i przełamał Luciana. W 2003 roku w amatorskich mistrzostwach świata w Bangkoku Bute został ciężko znokautowany przez Giennadija Gołowkina. Jako zawodowiec były mistrz IBF radził sobie z puncherami bijącymi mocniej od Frocha (m.in. Miranda, Berrio, Zuniga), ale dopiero Anglik znalazł sposób na przyparcie go do muru i zarzucenie gradem ciosów, których krucha szczęka Rumuna nie potrafiła znieść. Skoro droga została wyznaczona przez "Kobrę", prędzej czy później znajdzie się kolejny pięściarz, który złamie Bute.
Kiepskim pomysłem wydaje się również rewanż z Frochem, choć Lucian ma do niego prawo. Niewykluczone, że "Le Tombeur" spróbuje się nieco odbudować i dopiero w przyszłym roku zaprosi Carla do Montrealu, ja jednak nie wierzę, by po wczorajszym laniu Rumun mógł odzyskać dawną pewność siebie, a bez niej nawet przed własną publicznością nie zatrzyma rozpędzonej "Kobry".
* - określenie "wygrać minimalnie" było moim błędem. Znacznie lepiej pasuje "wygrać nieznacznie".
Glen Johnson jest niewygodny i trudno go trafić, ale zachęcam do ponownego obejrzenia walki. Na palcach obu rąk można policzyć czyste, mocne uderzenia w wykonaniu Frocha, a stary lis celował i uderzał na punkt w tę betonową szczękę, dzięki czemu skradł moim zdaniem 5 rund. Nie dyskutujmy teraz na ten temat. W dzisiejszym felietonie bronię Anglika, który wczoraj mnie zachwycił.
Jaka szklana szczęka ? Froch o mocnym ciosie zasypał Bute ciosami po których padłby każdy od średniej po półciężką , ludzie popadają w skrajności w skrajność hiper Bute/bum Bute , ogarnijcie się.
Minimalnie to może rzeczywiście trochę za mocno powiedziane, ale wyraźnie nie miał na Johnsona sposobu, a walka była wyrównana.
Ward w topie p4p? Jak wygra z Dawsonem to można się nad tym zacząć w ogóle zastanawiać, potwierdzić to będzie można tylko po kolejnych kilku wielkich zwycięstwach. IMO Bute miałby duże szanse z Wardem.
no fakt zanim bute upadl na liny dostal takiego shoota ze nawet niektorzy z HW udali by sie na lekka sjeste
Czemu nie dyskutować na ten temat? Ogólnie fajny felieton, a jako że felieton, to i z definicji mocno subiektywny :)
Co do Bute, to zgadzam się z opiniami, że podobnie jak było to w przypadku Taylora - teraz wszyscy będą próbowali polować na tę szczękę , chociaż u Bute aż taka szklana ona nie jest, ale widać, że gubi się pod presją. Naprawdę dużo mocnych ciosów zainkasował, problemem jest raczej, że nie umiał wyjść z kryzysowej sytuacji.
Jeśli chodzi o skrajne oceny, jak to śpiewał Roy: "They say I ain't fight nobody, I just made them look like nobody" i Bute wyglądał w tej walce jak "nobody", ale to go absolutnie nie przekreśla, z Wardem pojedynek mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Styl robi walkę.
http://www.youtube.com/watch?v=FBarY3-3Xi4 "the robbery in nottingham" part 1
Z Johnsonem 7-5 w rundach dla Frocha, wygrał końcówką walki,zachował więcej sił.
Mam nadzieję że to literówka. Mam jakiś wstręt do ludzi którzy mówią 'tymy' plastyk' itp.
tryumf jest również dopuszczalną formą. Tak samo plastyk, jeśli mowa o zawodzie.
Nie chcę odbierać klasy Wardowi, ale z umieszczeniem go na szczytach P4P jeszcze bym się wstrzymał. Jest niesamowicie skuteczny, ale być może miał trochę szczęścia z trafianiem na słabszą formę rywali. Np. Froch z walki z Wardem był sporo gorszy od tego wczorajszego (zwłaszcza szybkościowo i taktycznie).
Co do Bute, to musi wziąć przykład z Władimira Kliczki i popracować nad obroną. Szklanej szczęki nie można wzmocnić, ale można wypracować takie techniki obronne, które mocno zredukują prawdopodobieństwo trafienia.
Warto jednak zauważyć co najmniej trzy rzeczy.
1. Froch ma 34 lata, nie jest prospektem, ma doświadczenie, wie na co go stać.
2. Jego porażka nie była aż tak dotkliwa. Przegrał na punkty, nie przez KO czy TKO.
3. Myślę też, że dla Frocha łatwiej jest załatwić kontrakt na ciekawą walkę, niż dla Proksy.
Ciosy, jakie oberwał i jakie się skumulowały, wysłałyby w krainę marzeń niejednego półciężkiego. A na pewno ogromną większość z nas, internetowych specjalistów od przydzielania etykietek: "bum", "waciak", "szklana szczęka", "kelner" itd.
Bute ma po prostu normalną szczękę.
Nawet szokująco normalną. Jak na mistrza, to ma szklankę.
Bo przyjął niesamowite serie ciosów przez 3 rundy i dopiero padł ?
Froch to slow starter i oddal pierwsze rundy a potem kontrolowal walke mimo,ze czasem zlapal jakis prawy weterana.
Wygral spokojnie nie wchodzac nawet na najwyzsze obroty.Dodam,ze trener Glenna Johnsona,ktory mial okazje z bliska ogladac potyczki Rumuna i Anglika ze swoim podopiecznym,stawial na zwyciestwo Cobry nad Bute.
Walka z Pascalem byla swietna i bylo to niewysokie ale wyrazne zwyciestwo Frocha co przyznaje sam Jean.
To jab Frocha zadecydowal o wygranej-bron niedoceniana i czasem niewykorzystywana przez Cobre (jak np. z Kesslerem gdzie Froch nie wierzyl w wygrana na punkty w Danii i probowal znokautowac Mikkela).
W ewentualnym rewanzu z Dunczykiem stawiam na Frocha.
Nokaut Kesslera na Greenie byl spektakularny ale wynikal ze szkolnych bledow Amerykanina a pamietajmy,ze w SuperSix znokautowal Allana Johnson.
Kessler traci refleks i byl w tarapatach z Greenem a usmiech nie zamaskowal tego,ze Amerykanin go zranil.
Co do Bute to jego fani nigdy nie chcieli dostrzec ,ze mimo iz potrafi lokowac bomby na gore i dol to jednak jest troszke jednowymiarowy w swojej ofensywie.
Nawet przecietny Brinkley dosc dlugo skutecznie obchodzil silniejsza lewa reka Luciana.
Froch dolozyl jeszcze jab (a z zawodnikiem o tak swietnym zasiegu Bute chyba nie walczyl)i kontry prawa reka i lewym sierpowym.
Od poczatku Carl swietnie walczyl taktycznie a ci ktorzy twierdza ,ze zadecydowaly tu jakies cepy,powinni jeszcze raz obejrzec walke.
To co szkodzilo Rumunowi najbardziej to lewy sierpowy i prawy podbrodkowy,ktory bezkarnie wchodzil miedzy rekawice.
Bute powinien przemyslec "ucieczke" do kategorii polciezkiej ,gdzie nie musialby zbijac wagi bo ta szybkosc ,ktora miala zabic Frocha okazala sie mitem.Handspeed ,ktory nie jest najsilniejsza bronia Carla wcale nie odbiegal od Bute.
Jak z Johnsonem nie wchodził na najwyższe obroty to ty jesteś dziadek mróz.
Glen Johnson : Carl Froch
1. 10:10
2. 9:10
3. 10:9
4. 9:10
5. 9:10
6. 9:10
7. 9:10
8. 10:9
9. 9:10
10. 10:9
11. 9:10
12. 9:10
Z Dirrellem sobie wieczorem obejrzę całą walkę, kojarzę tylko, że była nudna i nieciekawa, Andre generalnie uciekał od walki, ale muszę sobie obejrzeć na spokojnie.
Wczoraj jab Bute zostal zneutralizowany przez lewy prosty Frocha i Rumun od poczatku mial problem z wyczuciem dystansu i wystawieniem sobie jakiegos mocnego lewego.Nawet jesli Carl nie trafial jabem to trzymal Rumuna na jego koncu i szachowal.
Jesli Bute probowal zejsc na dol natychmiast dostawal kontre a nawet jesli udalo mu sie trafic Frocha to ten przechodzil po jego ciosach i odpowiadal swoimi dwoma.
Carl czytal wczoraj Bute perfekcyjnie i byl swietnie przygotowany taktycznie a Lucian nie mial zadnego planu B i kompletnie sie pogubil,kiedy jego zwyczajowa taktyka nie zdawala egzaminu.
W takich trudnych momentach wielki piesciarz potrafi znalezc sposob na przeciwnika i zmienic taktyke a Lucek tego nie umie.
Nie widzialem zadnych desperackich atakow Carla w pojedynku z Johnsonem
Glenn za podwojna garda a Froch obijal doly i wypuszczal szybkie serie trzech,czterech ciosow.
Te ciosy w wiekszosci ladowaly na rekawicach jak pisal redaktor Dudas ale wystarczaly ,zeby spokojnie wygrywac rundy bo kontry Glenna byly zbyt sporadyczne.
Opinia ,ze wygral nie wchodzac na najwyzszy bieg jest nie tylko moja ale tez Carla,jego trenera i czesci prasy.
Tylko niewidomy Japonczyk widzial remis w tamtej walce.
Nawet wielokrotnie zwalowany Johnson,ktory twierdzi,ze wygral z Bute uznal wyzszosc Frocha co rzadko mu sie zdarza.
Nudną to bym nazwał walkę z Glenem, z Dirrellem nie :P Poza tym Dirrell musiał uciekać z kimś takim jak Froch - Bute ma/miał opinię twardszego, poszedł na wojnę i wiemy jak to się skończyło :)
Ja 6rd dałem Glenowi, była równa ale on nacierał i zaakcentował na 26 s przed koncem trafił najmocniej w starciu.
Głupca nie przekonają ani argumenty, ani fakty.
Ot, taki "znaffca" z kanapy przed telewizorem.
Znawca wie, co mówi.
Znaffca typu arp, mówi co wie.
Ale dla "znaffców" w kapciach było to powodem do gnojenia Adamka.
8rd
http://youtu.be/jXRbQrJU2hI
po 30s. Chyba,że nie chce się widzieć trudnych momentów Frocha
Co ułatwia temu skrajnemu idiocie posiadanie własnych poglądów i ferowanie wyroków.
Ja swietnie pamietam walke i to,ze Carl przyjal kilka mocnych prawych,z ktorych wybrales najlepszy.
Ale ustal to i sytuacja powrocila do kontroli.
Glenn nie wytrzymal trudow tej walki i w mistrzowskich rundach zgasl a Froch spokojnie powalczylby jeszcze z piec.
Jamajczyk byl nastawiony bardzo defensywnie i skupil sie na pojedynczych uderzeniach co na punkty sukcesu przyniesc mu nie moglo.
A Carl punktowal seriami choc jak juz pisalem ciosy byly w wiekszosci blokowane przez weterana.
Ale wygrana Frocha bezdyskusyjna i nie minimalna.
Tak ,pisałem,że wygrał końcówką.
Ale jak teraz oglądam np 7.
http://youtu.be/fcS3eFYHTo0
od 9:54
Ciężko ją punktować, równa jak cholera albo Glen .
Walka była trudna,chyba,że inaczej odbieramy słowa: Wygrał spokojnie...dla mnie nie.pozdrawiam
Oglądałem wszystkie walki Frocha, które są do obejrzenia w internecie (polecam wszystkim, którzy tego nie zrobili) i na podstawie tego wiem, że Bute ma szklaną szczękę (a jeśli nie szklaną, to po prostu nie umie amortyzować/przyjmować ciosów - nazywaj to, jak chcesz). W każdym razie wielu teoretycznie gorszych rywali lepiej znosiło ciosy Anglika.
Nie jestem znawcą z kanapy. Nie jestem też jakąś encyklopedią, ale w kategorii super średniej dobrze się orientuję. Zresztą, pogadamy po następnej walce Rumuna, gdy przyjdzie mu walczyć z kimś wymagającym.
Walka w ogóle od tej 6 rundy była naprawdę ciekawa.
Ogólne przesłanie felietonu jest takie, że Carl zaskoczył, bo przecież niby niczym się nie wyróżnia w swoim boksie, toczył wyrównane boje z czołówką, tylko zauważmy - z czołówką, z absolutną elitą wagi super średniej, podczas gdy Bute z solidnymi, ale nie tą A - klasą.
PS
haha, redaktor zmienił zwrot "minimalnie" ;D Może powiedzmy w ten sposób, Bute wygrał z Johnsonem wyraźniej niż Froch ;D
Ale przynajmniej ciekawa dyskusja się nawiązała ;)
Faktem jest,że Niektórzy z Frocha robią już superbohatera a z Bute szmacianą lalke...i tak zmiana co walkę...pzdr.
Kontrolowana i zdyscyplinowana walka w wykonaniu Carla 8;4 w rundach,bez potrzeby jakis szalenczych atakow.
To Johnson potrzebowal desperackiego finiszu,zeby wygrac ale nie mial juz na to sil a Froch mial jeszcze duze rezerwy.
Froch boksowal ekonomicznie i na kazde trafienie Glenna reagowal natychmiast swoja seria.
Nie ustrzegl sie kilku bomb ale jak napisalem nie jest on Benitezem czy Floydem.
Ward jest nr 1 a Bute tylko wyglądał w opinii wielu na takiego co ten stan rzeczy moze zminic , Froach pokazał Rumunowi miejsce w szeregu ale to absolutnie nie moze sprawic ze nagle staje sie nr 1 ,
tak jak w HW droga na szczyt wiedzie przez k2 tak w SS tron mozna zdobyć tylko po pokonaniu SOG , podobnie jak w HW tak w SS wielkich zmian w ndchodzacych mc sie nie spodziewam
chyba nie zrozumiałeś. Nie chodzi o zmianę warty w super średniej, tylko w P4P. W super średniej to nic nie zmieni żadna walka, pytanie czy Ward jest już numerem 1 na świecie. Po walce z Dawsonem może nim być
Dzięki za zwrócenie uwagi , przeczytałem tytuł i kilka pierwszych zdań i za szybko napisałem posta za co redaktora Dudasa przepraszam ;)
Czy Ward zasługuje na czołówkę p4p , po wygraniu s6 w tak mocno obsadzinej dywizji oczywiście ze tak , czy zasługuje na miejsce 1 to już jednak zupełnie inna kwestia i nawet potencjalne zwycięstwo z Dawsonwm nie rozwiąże tej kwestii do końca
Martinez zostałby tak samo zniszczony jak Ward