Basilio, Carmen

Ten mierzący niespełna 170 centymetrów wzrostu zawodnik po prostu kochał walczyć. Nie imponował bajeczną techniką i nie dbał nigdy o taktykę. Jego celem w ringu był huraganowy atak i nieustanny szturm na przeciwnika. Był twardy jak stal i gdyby zaszła taka potrzeba, mógł wymieniać potężne ciosy z rywalem nawet całą noc. To mistrz świata dwóch kategorii wagowych, legendarny Carmen Basilio (56-16-7, 27 KO).

Przyszły bokserski champion urodził się 2 kwietnia 1927 roku w miasteczku Canastota, w rodzinie amerykańskich farmerów zajmujących się uprawą cebuli. Po raz pierwszy zetknął się z boksem odbywając służbę w marynarce wojennej. Następnie po jej opuszczeniu w wieku 21 lat podpisał kontrakt zawodowy i w swoim debiucie w 1948 roku znokautował w 3. rundzie niejakiego Jimmy'ego Evansa (18-27-9, 4 KO). Pierwszym poważnym testem Carmena było starcie z mistrzem świata wagi półśredniej Kidem Gavilanem (108-30-5, 28 KO). Do walki z "Kubańskim Jastrzębiem" doszło w 1953 roku na ringu w Nowym Jorku. Niestety dla Basilio, mimo iż jako drugi w historii pięściarz posłał faworyzowanego i niezwykle twardego rywala na deski, ostatecznie przegrał z nim nie jednogłośnie na punkty.

Na kolejną szansę Carmen musiał cierpliwie czekać aż dwa lata. Dopiero w 1955 roku skrzyżował rękawice z niebezpiecznym czempionem Tonym DeMarco (58-12-1, 32 KO). Tym razem Basilio osiągnął sukces i znokautował "Bombardiera z Bostonu" w 12. odsłonie, odbierając mu tym samym mistrzowski pas dywizji półśredniej. Jako, że rewanże były wówczas stałym punktem podpisywanych kontraktów, obydwaj panowie spotkali się ponownie już kilka miesięcy później. Historia się powtórzyła i znowu Basilio zwyciężył przed czasem w 12. rundzie, w której to dwukrotnie posyłał na deski dzielnego Bostończyka. O dramatyzmie tej bitwy niech świadczy fakt, że została uznana za walkę roku przez magazyn The Ring.

Niedługo po tej wspaniałej wiktorii w marcu 1956 roku świeżo upieczony mistrz świata został nieoczekiwanie strącony z królewskiego tronu. Jego pogromcą został pochodzący z Newark Johnny Saxton (55-9-2, 21 KO), który na wielkim Chicago Stadium wypunktował na dystansie 15. rund pięściarza z Canastoty. Ten kubeł zimnej wody podziałał mobilizująco na Basilio. Sześć miesięcy później nie dał już Saxtonowi żadnych szans stopując go w 9. odsłonie. Ten jednak nie poddał się bez walki i do czasu wstrzymania pojedynku stawiał zacięty opór. Znowu ich ringową batalię biblia boksu, jak nazywa się powszechnie magazyn The Ring, uznała za walkę roku 1956. Ze względu na emocje, jakie obaj pięściarze zaserwowali kibicom w swoich dwóch wcześniejszych starciach, w lutym 1957 roku zmierzyli się po raz trzeci. Tym razem wszystko rozegrało się w niespełna dwie rundy za sprawą strasznego lewego sierpowego, którym szarżujący wściekle Basilio znokautował swojego rywala.

Po tym cennym zwycięstwie Carmen postanowił spróbować szczęścia w kategorii średniej. Nie znający strachu bokser 23 września 1957 roku od razu stanął w ringu naprzeciw uznawanego za jednego z najlepszych czempionów w historii pięściarstwa, legendarnego Sugara Raya Robinsona (173-19-6, 108 KO). Po wspaniałej i emocjonującej ringowej wojnie, którą po raz kolejny The Ring uznał za walkę roku, mieszkający w Harlemie Robinson musiał uznać wyższość, niższego i lżejszego, ale zawziętego i prącego do przodu jak tur, Basilio. Tak oto na oczach 38 tysięcy kibiców zgromadzonych tego dnia na Yankee Stadium w nowojorskim Bronksie, syn amerykańskich farmerów wywalczył mistrzostwo świata w drugiej kategorii wagowej.

Oczywiście już w marcu 1958 roku w Chicago doprowadzono do rewanżu i tym razem górą był czarnoskóry wirtuoz pięści. Pojedynek był jednak znowu bardzo wyrównany i gdyby Basilio z powodu ogromnej opuchlizny nie walczył przez większość czasu widząc praktycznie tylko na jedno oko, zwycięstwo stosunkiem głosów 2:1 dla Robinsona, mogłoby pójść w drugą stronę. Również i ten występ Carmena z Sugarem dziennikarze i kibice zgodnie uznali za najlepszy pojedynek roku.

Po utracie tytułu, będący już po trzydziestce Basilio powoli zaczynał myśleć o zakończeniu kariery. Po dwukrotnej przegranej przed czasem z noszącym wymowny przydomek "Cyklon" Genem Fullmerem (55-6-3, 24 KO) w 1959 i 1960 roku i na punkty z Paulem Penderem (40-6-2, 20 KO) o mistrzostwo świata wagi średniej, w 1961 ostatecznie zawiesił rękawice na kołku, przechodząc na zasłużoną sportową emeryturę.

Po zakończeniu występów Carmen przez długi okres czasu pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole średniej w Syracuse, a później także jako sprzedawca oraz menadżer kilku lokalnych pięściarzy. W 1990 roku ten wielki ringowy wojownik przeszedł skomplikowaną operację serca podczas której założono mu bypassy. Na szczęście operacja się udała i aktualnie Basilio mimo 85 lat cieszy się dobrym zdrowiem. 

Co ciekawe, w 1990 roku to właśnie na jego cześć Ed Brophy postanowił wybudować słynny International Boxing Hall Of Fame w jego rodzinnym mieście Canastota. W jego poczet włączani są tylko wyjątkowi bokserscy czempioni, w tym oczywiście oprócz bohatera tego artykułu, wielu innych wspaniałych ringowych kolegów Basilio. Dzięki temu pamięć o nich i ich niesamowitych pięściarskich wyczynach przetrwa wieki.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 15-05-2012 18:31:02 
Uwielbiam takie artykuły które pozwalają mi poznać wielkich championów.
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 15-05-2012 18:52:12 
Carmenem zainteresowałem się po zwycięstwie Wolaka nad Foremanem , gdy większość zagranicznych stron zaczęła przyrównywać styl Pawła do Basilio, nie powiem , pięściarz z niego niesamowicie efektowny .
 Autor komentarza: HomerS2
Data: 15-05-2012 19:10:02 
lubiłem go oglądac
 Autor komentarza: Maynard
Data: 15-05-2012 21:19:49 
Bardzo dobry artykuł, czekam na więcej takich biografii, które nieco przybliżą czytelnikom postacie legendarnych wojowników.
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 15-05-2012 21:29:04 
swietny bokser, czesto prowadzili z nim wywiady na espn,nawet jako staruszek pamietal jeszcze kazda runde, program nazywal sie chyba "ringside" czy cos takiego.........
 Autor komentarza: KOSTROMA
Data: 15-05-2012 21:29:38 
Moglibyście dać artkuł o Jacku LaMotta.
 Autor komentarza: StonkaKartoflana
Data: 15-05-2012 21:33:39 
Artykuł bardzo dobry, na temat,konkretnie, bez bajania i wodolejstwa.
bardzo żałuję że walki z tamtych lat są najczęściej w kawałkach i kiepskiej jakości;(
 Autor komentarza: LegiaPany
Data: 15-05-2012 21:39:58 
stonkaKartoflana:

noooooo.....siedzialo by sie w tedy nocami na youtube i ogladalo lata 30-50 :))))))
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.