'KIBICE ZOBACZĄ LEŻĄCEGO BROOKA'
Na niezwykle zmotywowanego wygląda Carson Jones (34-8-2, 24 KO) przed pojedynkiem z Kellem Brookiem (27-0, 18 KO). Amerykanin zmierzy się w Sheffield z gospodarzem 7 lipca i zakłada tylko jedną opcję – zwycięstwo, które ma otworzyć mu drzwi do pojedynku o mistrzostwo świata. W grę wchodzi najprawdopodobniej wakujący jeszcze pas IBF. O to trofeum zawalczą 9 czerwca w Las Vegas Mike Jones (26-0, 19 KO) i Randall Bailey (42-7, 36 KO).
- W zasadzie Kell jest ostatnią przeszkodą przed starciem o tytuł mistrzowski. Jeśli Brook chce wygrać będzie musiał mnie zabić. Pracowałem zbyt ciężko, by pozwolić komukolwiek powstrzymać moje marzenia. Nie ważne czy walka odbędzie się tutaj, czy w Zimbabwe. Brook musi się bać, bardzo bać… Jego kibice zobaczą go na deskach – przestrzega szczycący się serią ośmiu zwycięstw z rzędu przed czasem Jones.
Mniej wylewny w słowach jest Brook. "Special K" zapewne będzie chciał przemówić dopiero w ringu, a zamiast języka użyje pięści.
- Dla mnie będzie to kolejny krok naprzód, jestem naprawdę gotowy. Jones jest doświadczony, jak na swój wiek. Ja chcę walki o mistrzostwo świata, wobec tego muszę go pokonać – skwitował Brytyjczyk.
Swoją drogą, ten Jones godny jest artykułu biograficznego, bo to bardzo ciekawa kariera, która przez pewien czas była drogą journeymana (sam mówił, że niektóre walki brał na 5 dni przed), a póki co ewoluowała w kierunku szerokiej czołówki dywizji półśredniej, z szansami na title shot. Niestety, ciekawa historia to nie wszytsko, myślę, że nie będzie drugiego Salido póki co:)