PIROG WYPUNKTOWAŁ ISHIDĘ
W walce wieczoru na gali w Moskwie mistrz świata federacji WBO w wadze średniej, Dimitri Pirog (20-0, 15 KO), po raz trzeci obronił swój tytuł. 31-letni Rosjanin pokonał wysoko na punkty Nobuhiro Ishidę (24-8-2, 9 KO), lecz nie był w stanie poważnie zagrozić twardemu i ambitnemu japońskiemu weteranowi.
Niemal w każdej z dwunastu odsłon inicjatywa należała do Piroga, który trafiał częściej i mocniej. Momentami niewygodny i rosły Ishida sprawiał miejscowemu faworytowi spore problemy, a jego odporność na ciosy może budzić podziw.
Po ostatnim gongu wszyscy trzej sędziowie opowiedzieli się za panującym championem, punktując 119-109, 120-108 i 118-111. Natychmiast nasuwa się porównanie do niedawnej walki Ishidy z Paulem Williamsem. W połowie lutego na gali w Teksasie Amerykanin całkowicie zdominował dobrze przygotowanego Japończyka. Warto przypomnieć również, że obdarzonego żelazną szczęką Ishidę miał na jednym ze sparingów znokautować niepokonany mistrz świata WBC w wadze junior średniej - Saul Canelo Alvarez...
Wcześniej w Moskwie kolejne zwycięstwo odniósł szybko pnący się w rankingach Ukrainiec Wiaczesław Głazkow (12-0, 9 KO), który rozbijał Gbengę Oloukuna (19-8, 12 KO) przez siedem rund i w końcu rzucił go na deski po lewym sierpowym na korpus. Sędzia ringowy zdecydował się wówczas przerwać walkę.
Po tym laniu co dzisiaj dostał nie wyobrażam sobie żeby przez kask mógł go dopaść Saul.
Co do walki to całkowita dominacja Piroga, świetny w obronie i ataku. Może śmiało walczyć z najlepszymi w tej dywizji. A walka z Gealem będzie raczej dla niego łatwa.
Co za pierdo..nie. Kolejny łamacz żeber na sparingach jak Szpilka. Żałosne są takie gadki
Masz jakiekolwiek wątpliwości do tego, czy Proksa wygra rewanż? Przypominam, że w ich pierwszym pojedynku nałożyły się wszystkie kataklizmy tego świata, jakie mogą spotkać pięściarza:
- gorszy dzień
- brak trenera [!]
- idioci w narożniku, którzy siedzieli cicho, albo pytali się Grześka "czy chcesz dalej walczyć", a on na to zazwyczaj "k*rwa"
- koszmarna kontuzja, nic nie widział na lewe oko przez większość walki
- strach przed tym, że sędzia może przerwać walkę przez rozcięcie
- nerwowość, nastawianie się na jeden cios
- życiowa forma Hope
- angielscy sędziowie, którzy zabrali mu zwycięstwo (Proksa tą walkę wygrał)
Takie coś nie zdarza się dwa razy - teraz będzie KO na Walijczyku do 7 rundy i jestem tego pewien na 99%.
W pierwszej walce była katastrofa i zobaczymy ile w tym było przypadku.
Tak, jak napisano wcześniej - dopiero, jak Proksa pewnie pokona Hopego, jest sens myśleć o kolejnych potencjalnych starciach.