HBO: FLOYD MAYWEATHER - SPEAKING OUT

Nie pierwszy raz HBO wspomaga się nowymi środkami przy promocji walki jednego z najbardziej popularnych pięściarzy świata - Floyda Mayweathera (42-0, 26 KO). W programie Speaking Out, znany i ceniony dziennikarz oraz publicysta, Michael Eric Dyson, przeprowadził z 35-letnim mistrzem pięciu kategorii wagowych długi i ciekawy wywiad. 5 maja "Money" Mayweather zmierzy się z Miguelem Cotto (37-2, 30 KO) w MGM Grand w Las Vegas (Nevada).

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: cop
Data: 30-04-2012 22:54:14 
Wooooow...wlasnie ten wywiad polecalem ponizej. Good job guys...
 Autor komentarza: cop
Data: 30-04-2012 22:56:28 
Podsumowanie pierwszych czterech miesiecy roku 2012.

BOKSER.ORG – FORUM P4P TOP 30

1) Clyde22
2) Legionnaire
3) Warren
4) BeniaminGT
5) Kronk
6) Headcrusher
7) Maynard
8) Szansepromotions
9) Ned
10) AdamekFightPL
11) Matys90
12) Jowisz881
13) Canuck
14) MrAdam
15) Hitman
16) Black111
17) Glaude
18) Ygnac
19) Bunktrek
20) Skrzetuski
21) Nik
22) BigGeorge
23) Mocuch
24) Wojkal
25) Amatuk
26) Hugo
27) Jorn11
28) Thouvionne
29) Ragnos
30) Kostroma
 Autor komentarza: Owerfull
Data: 30-04-2012 23:11:49 
Hah, chyba polubiłem Floyda, ale czy jest moim wzorem do naśladowania to nie wiem xD.
 Autor komentarza: arp
Data: 30-04-2012 23:19:55 
Nie podoba mi sie ten wywiad, bardzo sztucznie to wyszło.
 Autor komentarza: ArktycznaMalpa
Data: 30-04-2012 23:31:34 
prawie nic nie rozumiem przydalyby sie napisy
 Autor komentarza: oxy10
Data: 30-04-2012 23:46:51 
Cop

Nie wiem po co robisz takie rankingi. Nie żebym żałował z powodu braku mnie na tej magicznej liście, tylko się zastanawiam właściwie, po co to komu? Myślę, że inni użytkownicy, którzy na niej są, nie czują się z tego powodu lepiej czy lepszymi, bo zostali wyróżnieni akurat przez Ciebie. Natomiast Ty robiąc takie rankingi kreujesz siebie jako tego najlepszego, najmądrzejszego. Taki Pan Guru. Forum, blog jest dla każdego. Są ludzie różni, którzy piszą sensownie, wyrażają opinie w taki sposób, który skłania do dalszej dyskusji, analizy czy przemyśleń, ale są i tacy , którzy po prostu są idiotami i frustratami komentarzami typu „to jest pedał, cwel” i nic poza tym. Żeby tam jeszcze było coś sensownego, ale nie.
Ja sam się nie uważam za jakiegoś znawcę czy eksperta, tylko kocham ten sport i jeśli już piszę ,to staram się robić to sensownie. Moje myśli poprzeć jakimiś argumentami. Każdy może się z tym zgodzić lub nie. Są użytkownicy, którzy wiedzą od mnie dużo więcej i znają się lepiej.
Twój „Dekalog” jedynych prawdziwych robi z Ciebie Boga ich wszystkich, gdzie Ty jesteś jedyną prawdą. Nie wiem czy to forma dowartościowywania siebie samego , czy to przez te USA, gdzie wszystko co z tych stron pochodzi jest THE BEST.
Proponuję, abyś to przemyślał, ale zrobisz jak będziesz uważał. No i na końcu ….LOL…

Pozdrawiam
(niestety tylko z „tej” Polski)
 Autor komentarza: MilfHunter
Data: 30-04-2012 23:54:05 
trzeba miec naprawde cos z głową, zeby robic własne rankingi uzytkownikow na portalu o boksie, Ty musisz być naprawde niezłym nerdem spedzajacym za duzo czasu przed komputerem
 Autor komentarza: arp
Data: 30-04-2012 23:57:14 
@oxy10

+1
 Autor komentarza: Deter
Data: 01-05-2012 00:14:40 
Czy tylko ja zauważyłem, że Floyd się starzeje? Mam na myśli rysy twarzy...
 Autor komentarza: picioo
Data: 01-05-2012 00:18:07 
cop
to kliniczny objaw"niedostosowania się do otaczajacej go(pacjenta) rzeczywistości,objawiającej się w kreowaniu własnego świata urojeń i konfabulacji na temat swój, bądź innych uczestników dyskursu,w kontekście poważnych zaburzeń osobowości, wynikających z takich czynników jak:zachwiania emocjonalne,rozdwojenie jażni,dysfunkcja środowiskowa..."
Zyczę powrotu do zdrowia...
 Autor komentarza: picioo
Data: 01-05-2012 00:19:34 
@deter
dlatego,po cichu liczę na Bradley'a...
 Autor komentarza: picioo
Data: 01-05-2012 00:24:02 
@ deter
co ja gadam.Cotto of course
o Bradley'u myślałem w kontekście Pac-Mana:-)
wybaczcie, dziś dzien wolny..
 Autor komentarza: Vysogota
Data: 01-05-2012 00:25:38 
haha a zastanawiałem się czy żartujesz, pomyliłeś się czy może faktycznie nie wiesz kto z moneyem walczy :)
 Autor komentarza: picioo
Data: 01-05-2012 00:32:39 
@Vysagota
wybierz sobie:-)
 Autor komentarza: YipMan
Data: 01-05-2012 00:45:18 
wywiad ma 4 dni, redakcja sie nie postarała.
 Autor komentarza: jowisz881
Data: 01-05-2012 01:09:28 
Dobry wywiad. Naprawdę przyjemnie się słuchało.



"Autor komentarza: Deter
Data: 01-05-2012 00:14:40
Czy tylko ja zauważyłem, że Floyd się starzeje? Mam na myśli rysy twarzy..."

Wiele zależy od oświetlenia. Może jest zmęczony przygotowaniami i nie odzyskał jeszcze świeżości. Szczerze to nie zauważyłem jakiegoś drastycznego zestarzenia się.
 Autor komentarza: picioo
Data: 01-05-2012 01:14:27 
@jowisz881
sorry za tamten pocisk...wybacz
 Autor komentarza: jowisz881
Data: 01-05-2012 01:41:12 
"Autor komentarza: picioo
Data: 01-05-2012 01:14:27
@jowisz881
sorry za tamten pocisk...wybacz"

OK, nie ma sprawy.




Dobranoc wszystkim.
 Autor komentarza: coolpix
Data: 01-05-2012 03:00:53 
Deter floyd zdecydowanie się starzeje.stary,waleczny lis mosley puknął go w szczene i mistrz użył arsenału geniuszu.broni się fantastycznie,jest bez wątpienia bokserem wybitnym.poza ringiem szmaci się sprzedając klapsy laskom.ale w tej rodzinie,strzelających do siebie wyrósł king i zarabia miliony.walka z mańkiem byłaby super:)pozdrawiam:)
 Autor komentarza: Ozi1231
Data: 01-05-2012 03:22:48 
oxy
jesem tego samego zdania co ty.
 Autor komentarza: cop
Data: 01-05-2012 03:35:53 
"oxy10 Data: 30-04-2012 23:46:51
Cop
Nie wiem po co robisz takie rankingi..."

Ale ja wiem...lol... Tak powaznie? Napisales bardzo dobry komentarz i doskonale rozumiem o co Ci chodzi. Mowiac to, musze dodac iz wszystko co napisales mialoby racje bytu w stosunku do 99.99% sytuacji ale nie tej teraz...
Pozdrowionka.
 Autor komentarza: cop
Data: 01-05-2012 03:43:23 
"picioo Data: 01-05-2012 00:18:07
cop
to kliniczny objaw"niedostosowania się do otaczajacej go(pacjenta) rzeczywistości,objawiającej się w kreowaniu własnego świata urojeń i konfabulacji na temat swój, bądź innych uczestników dyskursu,w kontekście poważnych zaburzeń osobowości, wynikających z takich czynników jak:zachwiania emocjonalne,rozdwojenie jażni,dysfunkcja środowiskowa..."
Zyczę powrotu do zdrowia... "

Dziekuje za zyczenia. Najwazniejsze, ze szczere i z pewnoscia wirtualny cop potrzebuje tego typu ""sprowadzenia na ziemie"...lol... Czasami czuje sie zagubiony, gdyz to co tutaj pisze podddawane jest nieustannej kontroli tych z najwyzszym dostepnym fanom boksu w Polsce IQ a to moze doprowadzic kazedego do intelektualnej frustracji...
Lubie te okreslenie "dysfunkcja srodowiskowa"... Bardzo poprawne, gdyz masz znakomite wyobrazenie o srodowisku, w ktorym zyje wirtualny cop.
Pozdrowionka i rowniez zycze odrobine poczucia humoru. Moze wowczas zrozumiesz sytuacje do ktorych probujesz sie wpierdalac ...lol...
 Autor komentarza: cop
Data: 01-05-2012 03:49:12 
Zanim zamieszcze 3 czesc ze swoich bokserskich notatek, powtorka z ostatnich dni:

BOKSERSKIE NOTATKI ANDRE…

Atlantic City, marzec, 1996

Zupelnie przypadkowo znalazlem sie w Atlantic City na gali bokserskiej transmitowanej przez HBO, gdzie walka wieczoru byl pojedynek podopiecznego Emmanuela Stewarda, nadziei amerykanskiej nowej fali Dannella Nicholsona i polskiego “Bad Boy” Andrew Goloty. Tego drugiego znalem tylko z walki z Samsonem Po’uha, ktora stala sie slawna w kregach fanow boksu tylko i wylacznie z jedenego powodu , a mianowicie dosc niecodziennego uzycia zebow w czasie walki w wykonaniu “polskich szczek” czyli Mr. Goloty. Powiedzenie “I had to bite the motherfucker” przeszlo juz do historii boksu zawodowego …lol… Ale zacznijmy od poczatku. Znajomi moich Rodzicow, wiedzac iz bede w Atlantic City przez kilka dni, postanowili zaprosic mnie na urodziny ich corki Sharon, ktora byla zaledwie kilka lat mlodsza ode mnie i wlasnie rozpoczela studia ekonomiczne w jednym z nowojorskich uniwersytetow. Z przyjemnoscia skorzystralem z zaproszenia, gdyz w gruncie rzeczy nie mialem wowczas zadnych planow na weekend. Imprezka urodzinowa byla znakomita a moja uwage przykula piekna blondynka o imieniu Asia. Jak dowiedzialem sie pozniej z rozmowy, urodzila sie w Chicago, jej rodzice byli Polakami a ona sama studiowala wowczas prawo miedzynarodowe na Harvard. Byla to dla mnie niespodzianka, ze spotkalem kogos z Mass w Atlantic City a do tego tak seksownego i blyskotliwie inteligentnego. Pare drinkow pozniej zostalem wcisniety do starej Toyoty i wraz z Asia i jeszcze dwiema dziewczynami udalismy sie w kierunku pobliskiego Convention Center. Jak sie okazalo, mieli oni wykupione bilety na gale bokserska a jeden z ich znajomych zachorowal i nie byl w stanie sie pojawic ani na urodzinach ani na wieczornej gali. Tak wiec wszyscy, jezeli sie nie myle bylo nas wowczas wszystkich 12-14 osob, znalezlismy sie porzadnie podcieci na gali, na ktora z pewnoscia nie planowalem jechac… Nazywalo to sie bodajze “Night Of The Young Heavyweights” czy tez cos w tym stylu. Przyznam sie, ze ogladalem tylko ostatnie cztery walki wieczoru, z tym ze Michaela Granta i Coreya Sandersa pojedynek niezbyt uwaznie, gdyz bylem zajety zupelnie czyms innym. Naprawde jednak zainteresowaly mnie tylko ostatnie trzy. David Tua w spektakularny sposob znokautowal w pierwszej rundzie wspieranego przez grupe kibicow z Puerto Rico – Johna Ruiza i musze sie przyznac iz byl to zabojczy nokaut. Jednego i drugiego widzialem wowczas po raz pierwszy na zywo, aczkolwiek Ruiz byl mi znany ze wzgledu na fakt, ze trenowal w poblizu Bostonu i kilkakrotnie slyszalem jego nazwisko jako potencjalnego “latynoskiego mistrza ciezkiej”…Kolejny pojedynek, to spektakularnie zbudowany Shannon Briggs zostal zatrzymany w trzeciej rundzie walki z Darrollem Wilsonem. Jeden ze znajomych Sharon byl dosc dobrym kumplem goscia z obozu Briggsa, wiec po walce mielismy szanse zrobic sobie zdjecie z Shanonnem. Niestety Wilson byl niedostepny, ale jak historia definitywnie wskazuje, nikt dzisiaj Wilsona nie pamieta, wiec i zdjecia z nim znaczylyby z pewnoscia niewiele wiecej niz zdjecie z pierwszym lepszym przechodniem na ulicy…lol… Wreszcie walka wieczoru, przed ktora byla dosc dluga przerwa. Pare piw pozniej na ringu po raz pierwszy w zyciu zobaczylem Andrew Gotote. Asia, jego wielka fanka, juz przed walka byla tak podniecona, ze jak sie pozniej okazalo musialo sie miedzy nami skonczyc tym czym sie skonczylo, a jednoczesnie zaistnielismy jako para od tego wlasnie weekendu… Wracajac do walki wieczoru, Nicholson byl najwyrazniej faworytem HBO, gdyz cala uwaga stacji byla na nim skupiona ale Golota generowal uwage publiki, ktora spodziewala sie kolejnego “wypadku w czasie pracy”… Oczekiwania zostaly nagrodzone w jednej z pozniejszych rund, kiedy to Andrew zaplikowal Nicholsonowi zabojczy strzal z glowy, ktory omalze nie zakonczyl pojedynku. Polak te walke wygrywal bez wiekszych problemow a Steward wsciekal sie w narozniku Darnella i wyraznie wykrzykiwal cos do niego w czasie poszczegolnych rund. W osmej rundzie nastapil koniec Nicholsona, ktory byl juz kompletnie bezsilny i niezupelnie zdajacy sobie sprawe z tego co sie stalo. Golota wygladal wowczas na znakomicie przygotowanego fizycznie zawodnika, celebrowal spokojnie swoje zwyciestwo z grupa polskich i polsko-amerykasnkich fanow, w cichym szmerze bialo czerwonych flag. Pierwszy raz w zyciu widzialem wowczas na zywo entuzjazm tych, ktorych znacie z transmisji tv z pozniejszych walk Goloty… Niesamowita atmposfera stworzona przez bialo-czerwonych przypominala mi cos, co tylko moglem zaobserwowac wczesniej w czasie jedynego Super Bowl, na ktorym mialem szanse byc zanim ukonczylem trzydziestke…Bardzo chcielismy sie dopchac do Jima Lampleya by zrobic sobie jakies zdjecie z nim rowniez, ale byl taki chaos, ze zdecydowalismy sie jechac do klubu tanecznego by zakonczyc noc w dobrym stylu… Pamietam, ze pierwszymi myslami, ktore przewinely mi sie niedzielnego poranka przez umeczony alkoholem umysl, byly mysli zwiazane z Asia i… Golota… Troche smieszne, gdyz Asi juz niemalze nie pamietam, a Golota jest wciaz jedna z tych postaci bokserskich, ktore mnie fascynuja do dnia dzisiejszego… Byla to pierwsza gala bokserska, z ktorej sporzadzilem notatki dla wlasnego uzytku. Dzisiaj dziele sie nimi z wami po raz pierwszy… Nastepne to wspomnnienia z Madison Square Garden w New York i slynnej juz gali z udzialem Riddicka Bowe & Andrew Golota. Bedzie pachnialo przelana krwia…


Madison Square Garden, New York, NY – lipiec 1996.

Cieply lipcowy wieczor na nowojorskim Manhatanie. Cala nasza grupa dotrla do hali z duzym opoznieniem, gdyz zaliczylismy po drodze dwie knajpki z napojami, ktore mialy nas wprowadzic w odpowiedni nastroj przed gala. Bardzo latwo zauwazalne tlumy w bialo-czerwonych koszulkach, czapkach, szalikach etc. Wszyscy podekscytowani walka Goloty z Riddickiem Bowe, ktory mial reputacje mistrza wagi ciezkiej nie posiadajac wowczas nawet pasa mistrzowskiego. Myslelem, ze bedzie interesujaco, ale nie dawalem Polakowi zbyt duzych szans i nawet pogloski o slabej formie fizycznej Riddicka, nie byly w stanie zmienic mojego nastawinia. Och, jak sie mylilem. Nie bylo intgeresujaco, bylo zajebiscie… Ale zacznijmy od poczatku. Siedzielismy w sektorze bezposrednio za ekipa z HBO: Lampleyem, Merchantem i wielkim Georgem Foremanem (prawdopodobnie 6-8 rzedow za nimi), wiec widocznosc mielismy calkiem niezla, zreszta bilety nie byly az takie drogie. Dookola nas w wiekszosci dosc niezaangazowana grupa milosnikow boksu, co sie okazalo bardzo waznym elementem w pozniejszych godzinach. Zadnych bialo czerwonych flag w bezposrednim poblizu nas, zadnych “brooklynskich gangsterow”…lol… Wczesniejsze walki nie wzbudzily we mnie az takiego zainteresowania, aczkolwiek owczesny mistrz IBF w “lightweight division” i juz wowczas kandydat na jednego z moich ulubionych piesciarzy – Arturo Gatti rozprawil sie szybko z jakims nieznanym niemalze gosciem o nazwisku Feliciano Correa. Ogladalem jeszcze jeden pojedynek, w ktorym legendarny Hector “Macho” Camacho sponiewieral w dwoch rundach slabiutkiego Craiga Houk. Dosc dlugie przerwy pomiedzy walkami wypelnialismy rozmowami z roznymi ludzmi dookola i polowaniem na jakies interesujace zdjecia. Glosne spiewy i nawolywania do wspolnego kibicowania wypelnialy hale. Ilosc alkoholu we krwii kibicow byla juz w tym momencie znaczna, wiec kiedy wreszcie Andrew Golota pojawil sie idac wolno do ringu wraz ze swoim wiekowym trenerem - Lou Duva, wrzask byl niesamowity. Nie wiem dokladnie jak wielu fanow Goloty bylo wowczas w MSG ale pamietam, ze dominowali widownie swoim zachowaniem. Mysle, ze w calej hali w momencie przed walka wieczoru, moglo byc okolo 11 lub 12 tysiecy ludzi. Riddick znalazl sie juz rowniez w ringu, dlugie prezentacje i wreszcie gong. Golota wygladal niemalze jak faworyt w pierwszej rundzie, wystrzeliwujac pieknymi prostymi i wyprzedzac nieustannie Bowe a nawet potrafil zachwiac nim w pewnym momencie jednym ze swoich poteznych prawych. Z tylnich rzedow dalo sie slyszec zdziwione glosy: “Who is this fucking guy?” Bowe probowal przejac inicjatywe w drugiej rudzie, spychajac Golote na liny i probujac stworzyc bardziej uliczny styl walki. Trzecia runda to ponownie przewaga Polaka a coraz glosniejsze zachowanie fanow w bialo-czerwonych barwach zaczelo byc zauwazalne przez grupe Brooklynczykow wspierajacych Riddicka.Bodajze w czwartej rundzie Golota zostal ostrzezony za ciosy ponij pasa ale juz wczesniej dalo sie zauwazyc iz Polak ma tendencje do zbyt nisko umiejscawianych uderzen. Riddick wygladal juz w tej rundzie na zmeczonego a przewaga Goloty stala sie juz bardzo wyrazna. Niestety kolejny cios ponizej pasa i Riddick w teatralny sposob pada na deski a sedzie karze Andrew odjeciem punktu. Po kilku minutach Bowe wstaje i piesciarze kontynuja runde do konca. Kkilka sektorow obok zaczely sie przekrzykiwania i pierwsze przepychanki pomiezy grupami kibicow. Nie zwracalismy jednak na to zbytniej uwagi, gdyz w ringu dzialy sie rzeczy niesamowite. W piatej rundzie Bowe ponownie znalazl sie w klopotach. Andrew systematycznie rozbijal zmeczonego Brooklynczyka I chyba w tym momencie juz wszyscy wiedzieli, ze Golota to nie zart. Golota zaliczyl kolejne odjecie punktu w rundzie szostej ale prawde mowiac nie zauwazylem by cios byl zbyt nisko zadany. Szosta runda wygladala podobnie jak piata. Przewaga Goloty. Runda siodma, to juz kompletny chaos. Sedzia ringowy odejmuje Golocie kolejny punkt za niskie uderzenie ale pozwala kontynuowac walke. Riddick bije Andrew parokrotnie w tyl glowy I sedzia zwraca tym razem uwage Amerykaninowi. Golota zasypuje ciosami cholernie juz zmeczonego i zbitego Bowe’a, ktory najwyrazniej nie wie co sie z nim dzieje. Koncowka rundy, kolejkny cios ponizej pasa, Riddick pada na mate ringu, sedzia przerywa walke i wcalym tym zamieszaniu nie zauwazylem, ze to koniec, dyskwalifikacja. Mnostwo ludzi nagle znalazlo sie w ringu. Zamieszanie, chaos wrzaski i nagle kilka rzedow powyzej naszego miejsca bijatyka. Nie wiem jak to nawet mozliwe, ze wszyscy znalezlismy sie w sytuacji, gdzie nie tylko w ringu, ale rowniez dookola niego krzesla zaczely byc rzucane, plastikowe butelki etc… Dopiero wowczas zauwazylem, ze tak naprawde, to nie ma zadnej ochrony. Powoli zaczeli pojawiac sie policjanci i “MSG Security” ale przerazeni calym ogromem zniszczen i zamieszania, byli najwyrazniej nieprzygotowani na taka sytuacje. W miedzyczasie widzielismy jak Lou Duva zostal przemycony na noszach poza ring i poza zasieg huliganskich wybrykow… Moze jakies 20 stop od mojej kolezanki Jessy, spadlo rzucone z innych rzedow krzeslo. Goraco i naprawde niebezpiecznie. Pierwszy raz zdarzylo mi sie obserwowac taka sytuacje z bezposredniej odleglosci i musze sie przyznac, ze nie bardzo wiedzielismy czy mamy przeczekac az policja zaprowadzi p[orzadek, czy probowac sie wypychac na zewnatrz. W pewnym momencie widzialem wielkiego Georga trzymajacego na odleglosc swoich ramion jakiegos mlodego i najwyrazniej podpitego goscia z szalikiem zaslaniajacym dolna czesc twarzy, ktory probowal przedostac sie na ring skracajac sobie droge przez stanowisko komentatorskie. Goloty w ringu nie bylo juz od dluzszego czasu a i Bowe zostal wlasnie wyprowadzony… Wszystko zaczelo powoli wracac do jakiegos prowizorycznego porzadku i zauwazylismy kilku udzi wyprowadzanych w kajdankach. Moja Asia pstryka zdjecia jak szalona a reszta naszej grupy powoli kieruje sie do wyjscia. Zaczynamy droge ewakuacji. Pelno plastikowych butelek dookola, porezlawanych przroznych napoji, polamanych krzesel i innych smieci… Wydostajemy sie na zewnatrz glownej hali, tuz przy wyjsciu kolejna bijatyka. Dwoch policjantow zaatakowanych butelkami przez duza bande African-Americans, grupa w bialo-czerwonych szalikach przekrzykuje sie z kilkoma innymi “gangstas” tuz w poblizu zejscia do metra… Wooooow, co za wieczor. Nikt nie ma ochoty wracac do hotelu ani do domu, wiec po 10 minutach od Madison Square Garden, znajdujemy Irish Pub z wolnymi stolikami i pakujemy sie wszyscy tam na kolejna rundke i wymiane obserwacji. Jak sie okazuje, nikt z nas wczesniej nie mial okazji byc nigdy na tego typu gali, gdzie zagrozeni utrata zdrowia byli nie tylko piesciarze ale i kibice…lol… Czesc naszych znajomych z New York i New Jersey zegna sie z nami, udajac sie w kierunku najblizszej stacji metra. Zadnej “Yellow Cab” nie widac w poblizu, wiec pewnie pakistanscy i hinduscy taksowkarze wystraszyli sie tym co sie dzialo dookola hali…lol… Asia i ja, jak rowniez pozostale dwie pary wracamy zmeczeni do hotelu. Jest juz niedziela a takiego lipcowego sobotniego wieczoru nikt z nas z pewnoscia nie zapomni do konca zycia… To w koncu byla najbardziej ekscytuajac gala bokserska przed moimi 25 urodzinami…
 Autor komentarza: rumburak
Data: 01-05-2012 08:33:47 
cop
musisz wstawiać pod każdym tematem twoje opowieści dziwnej treści?
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.