PACMAN NIE ZACZĄŁ JESZCZE PRZYGOTOWAŃ
Na niespełna osiem tygodni przed walką z Timothym Bradleyem (28-0, 12 KO) mistrz świata federacji WBO w wadze półśredniej Manny Pacquiao (54-3-2, 38 KO) nie rozpoczął jeszcze obozu przygotowawczego. Jego szkoleniowcy, Freddie Roach i Alex Ariza, oczekują "Pacmana" w Baguio, gdzie ten pierwszy od dwóch tygodni, a drugi o połowę krócej trenują z Amirem Khanem (26-2, 18 KO), który 19 maja stoczy rewanżowy pojedynek z Lamontem Petersonem (30-1-1, 15 KO).
- Z ostatnich informacji, jakie otrzymałem wynikało, że Manny dołączy do nas w piątek - wyznał Ariza. Minął kolejny weekend, a Pacquiao się nie pojawił. Ariza miał nadzieję, że filipiński gwiazdor znajdzie czas, by rozpocząć treningi znacznie wcześniej. - Nie możemy sobie pozwolić na kiepski obóz. Jego przygotowanie fizyczne będzie kluczowe w tej walce. Musi dać z siebie 100%.
Czas ponownie zadać pytanie, czy "Pacman" poważnie traktuje tę walkę. Jego rywal przez cały czas pozostawał w treningu, a oficjalnie rozpoczął obóz przygotowawczy dwa tygodnie temu. 33-letni Pacquiao twierdzi, że nie jest zbyt pewny siebie, ale polityka i problemy podatkowe z pewnością zajmują w jego głowie więcej miejsca, niż kariera pięściarza.
Ale swoją drogą, faktycznie w ostatniej walce z Marquezem - jak to trafnie ujął Hrabia - Pac-man odciął kuponik od sławy.
Z Bradleyem raczej nie sądzę, zeby taka sytuacja miała miejsce.... chociaż nigdy nic nie wiadomo.
Osobiście nie wierzę to, że nie dba o przygotowania. Również nie wierzę w to, że do Marqueza przygotował się słabo - po prostu Marquez (co brzmi trywialnie) mu nie leży, wyjątkowo nie leży.
PacMan miał dominować ostatnich przeciwników, nokautować ich w pierwszej połowie walki, a nawet w 1 rundzie. Jak było, wszyscy wiemy.
Wg mnie Pac jest już w fazie spadkowej, głównie przez swoje własne decyzje: 'God is my future' etc. Nie oznacza to, że nie jest w stanie dać świetnej walki, ale nie byłbym zaskoczony gdyby z Bradleyem dostał wciry ocenione jako niewielka wygrana lub remis. Potem emerytura w objęciach żony i Najwyższego i powrót na walkę stulecia z FMJ.
A poziom jednak warto oceniać na bazie całokształtu, nie zaś wyrywanych z szerszego kontekstu walk, wypowiedzi i innych zdarzeń. I niestety widzimy klasykę - jak Floyd zniknął to "było już po nim" jak się pojawił, pojawiły się peany na jego cześć. Pac po świetnych walkach był cudowny, teraz się stacza.
I teraz moja teoria: Obóz Pacmana jednak z powodu trzęsidupy Goździka nie był w stanie doprowadzić do ich walki. Pacman zaczał więc wysyłać sygnały typu "kończę karierę" i generalnie "już mi się nie chce".
Cel? Rodzinka Floydów niech zacznie jednak rozważać pokonanie "słabego" Pacmana, zaś ludzie medióe niech na poważnie wezmą się do roboty bo setki milijonuf dolarowych pójdą się paść.
Poczekajmy więc
Swoja drogą wiara w Boga nie tylko nie stoi w sprzecznośći z pracowitością, ona wręcz (jeśłi te opowieści są prawdą) zdopipnguje Paca do pracy. Paca, któremu pewnie nie jedno można zarzucić, ale nie brak procowitości i profesjonalizmu.
Te komunikaty kompletnie nie pasują do tego człowieka.
Cokolwiek robimy w zyciu potrzebna jest do tego pasja,zaaangazowanie a co najmniej zainteresowanie tematem,w przeciwnym razie nie wychodzi z tego nic wartosciowego.
W boksie dochodzi do tego agresja ,ktora byla jedna z kluczowych rzeczy w dominacji Paquiao nad przeciwnikami.
Tego wszystkiego od dawna w boksie Mannego nie ma.
Byl bezbarwny z Marquezem,Mosleyem (choc w tej walce pasywnosc Shane'a zaciemnila obraz sytuacji).
Juan Manuel Marquez jest genialnym bokserem,ktorego wirtuozeria pozwala przykryc fakt ,ze fizyczne mozliwosci JMM sa dawno przeszloscia.
W walce z Paquiao byl rewelacyjnie przygotowany(jak na swoj wiek) i zdeterminowany ale nie byl juz tak dobry jak w pierwszych dwoch pojedynkach ,mimo ,ze moim zdaniem JMM wygral.
Przed walka z Mannym Juanma mial ciezkie przeprawy z Diazem i Katsidisem,ktorzy sa drugoligowymi piesciarzami,podobnie jak sobotni przeciwnik Meksykanina.
To prawda,ze JMM nie lezy Pacmanowi ale pamietajmy,ze w pierwszych dwoch walkach mial go czterokrotnie na deskach i dodal do tego wiele power punches.W trzeciej walce Paquiao nie stworzyl zadnego zagrozenia mimo,ze refleks JMM siadl, co pokazuje twarz Marqueza po ostatnich walkach.
Jesli nie dojdzie do jakiegos "mentalnego" cudu to Paquiao stanie sie trampolina dla kariery Bradleya,bo Amerykanin zyje i oddycha ta walka a Filipinczyk niekoniecznie.
Jestem przekonany,ze to decyzja sedziow z Marquezem utrzymala Pacmana w grze.
Gdyby werdykt "poszedl" do Meksykanina to wielki wojownik Marquez mialby swoja vendette a Paquiao moglby odetchnac z ulga i dac sobie spokoj z boksem,bo przegrac z Dynamita to zaden wstyd.
A tak znowu beda proby szukania na sile motywacji dla Paquiao jak bzdury,ze Pacman jest obrazony koszulka Marqueza,ze teraz Ariza przygotuje go fenomenalnie itp,itd.
Manny jest wypalony mentalnie a fizycznie wciaz jest w dobrej dyspozycji...
Floyd moze dwa lata temu bylby czynnikiem motywujacym.
Teraz Manny ma go w nosie,podobnie jak caly boks.
Ostatnio Paquiao wspomnial,ze syn prosil go o walke z Floydem.
Takze wyglada to na jakies obowiazki wobec swiata i rodziny a przeciez to on ma chciec boksowac,jesli to ma miec sens.
Mam nadzieję, że się mylisz - chociaż trudno nie podejrzewać Pacmana o wypalenie psychiczne. Ja jednak podchodzę do tego sceptycznie.
Raczej jest odwrotnie. Teraz to Cotto jest rozbity, chyba już na równi pochyłej. Dzisiaj Cotto jest słabszy. Pacman zalicza regres? Na podstawie czego tak uważasz - bo z oczywistych względów ostatnia walka tego nie dowodzi.
cotto jest niebezpieczny ,ale do prime to już mu daleko....
a co do marketingu ,to boks staje się kpiną ,nie walczą najlepsi ,tylko tacy z których można więcej wycisnąć kasy.
z czysto sportowego punktu przeciwnik pacmana jest groźniejszy niż cotto(mimo ,iż liczę ,że sprawi niespodziankę z floydem).Bradley to młody wilczek,a tacy mają to coś ,wiarę w sukces i wszystko temu podporządkują .
Pacman też chyba jest już poza boksem ,niby kasa cały czas kusi ,ale brakuje mu tego luzu i ciągu na przeciwnika jak choćby z Hattonem ,Cotto ,czy nawet z Margarito .Przy jego stylu walki utrata agresji i chęci zniszczenia przeciwnika to tragedia .widzieliśmy to z Mosleyem ,niby wygrał wyraźnie ,ale jakby mogli to przytulili by się jeszcze na dobranoc .Obym się mylił ,ale z każdym dniem myślę ,że Bradley ma większe szanse ,po prostu boję sie ,że Pacman przejdzie obok tej walki .
Od wielu długich lat, dla wszystkich przeciwników Paca i Floyda, są to najważniejsze walki w karierze. Cóż z tego, że Cotto jest dojrzalszy, skoro fizycznie odstaje od swojego szczytu formy i mentalnie jest mocno nadszarpnięty?
Walka z Mosleyem będzie dla Alvareza spacerkiem - o podobieństwie nie może być nawet mowy. Mosley ani nie jest niebezpieczny, ani nieprzewidywalny.
Ja też twierdzę, że sportowo najciekwawszy bedzie pojedynek Paca z Bradleyem. I nie dlatego, że Pacman jest już słabszy, bo to wymysł fanów Floyda, lecz dlatego, że Bradley jest głodny sukcesów. Kolejnych sukcesów.
Co do FMJ/Cotto - wynik najbardziej przewidywalny. Walka wygeneruje dużą kasę, ale dla smakosza boksu walka taka sobie. No chyba, że mówimy o krańcowo podnieconych Floydem jego fanach.
Alvarez/Mosley - Alvarez to nie Pac czy Floyd, zaś Mosley to nie stare bokserskie próchno jak RJJ. Walka ciekawa i moim zdaniem najbardziej nieprzewidywalna.
Nie widzę w Bradleyu niemal niczego, co mogłoby sprawić Pacmanowi problemy.
A co do artykułu, to wszystkie tego typu wypowiedzi powinniśmy traktować z przymrużeniem oka. Nie da rady odróżnić prawdy od gadania na rzecz promocji walki. Jestem przekonany, że Pacman będzie nie tylko świetnie przygotowany, ale także udowodni wszystkim, że nie jest ani wypalony, ani nawet nie jest na równi pochyłej.
Pozdrawiam
Dokładnie o tym myślałem; Alvarez nie jest tak dobry, jak Jego wykreowana medialnie postać, a Mosley tak słaby, jak wskazuje wiek. Będzie co oglądać.
Pytanie, jak będzie zachowywał się Pacman, który chyba stracił swoją największą broń - agresję - na tle walczącego brudnym stylem Bradleya.
Obyś miał rację bo mimo wszystko lubię te jego zawieruchy w ringu...
Tu nie chodzi o wiek Mosleya, ale o jego bokserską jakość, którą pokazuje w ringu. Alvarez raczej jest niedoceniany.
Nie wiem, czy Alvarez jest niedoceniany, gdyż nie tylko ja miałem wątpliwości, czy na Mosleya nie jest za wcześnie. Zdaję sobie sprawę, że nie chodziło o wiek Mosleya - to była niejako przenośnia, bowiem niektórzy uważają Go za emeryta bez atutów, a tak chyba jednak nie jest
jako najlepszego w historii boksera to moga go [Pacmana] wymieniac jedynie laicy. Tak samo stawiać Pacmana w jednym rzędzie z Alim, Robinsonem czy Leonardem.
Owszem, Pacquiao był najlepszym pięściarzem bez podziału na wagi, ale pamiętaj że tylko dlatego, że Floyd "skończył" w 2007 roku karierę.
Jeżeli Mayweather nie zrobiłby sobie dwuletniej przerwy, Pacquiao cały czas był by numerem 2.
A jeśli o te 'ustępstwa' chodzi, to radzę prześledzić (koniecznie w mediach amerykańskich, bo tutaj niektórym redaktorom nie znany jest termin "obiektywizm" ) negocjacje, począwszy od 2009 roku, kiedy Floyd publicznie powiedział przed swoja walka z Marquezem że jest w stanie zapłacić kilka milionów dolarów JMM za to, aby przełozyć walke na pozniejszy termin i zawalczyć z Pacquiao.
pozdrawiam