MARQUEZ WYPUNKTOWAŁ FIEDCZENKĘ
W pierwszym od 18 lat występie w stolicy Meksyku legendarny Juan Manuel Marquez (54-6-1, 39 KO) pokonał wysoko na punkty Sergieja Fiedczenkę (30-2, 13 KO). 38-letni weteran zaprezentował wspaniałą formę i choć ze wszystkich sił starał się o nokaut, nie udało mu się wygrać przed czasem. Sędziowie punktowali: 119-109, 118-110, 118-110. Zwycięski "Dinamita" zdobył tytuł tymczasowego mistrza świata WBO w wadze junior półśredniej.
Niewiele działo się w dwóch pierwszych rundach, które można zapisać na konto Marqueza, jednak bardzo szybko ciosy Fiedczenki pozostawiły swój ślad na twarzy meksykańskiego weterana. W trzecim starciu "Dinamita" więcej uwagi zwracał na ciosy w tułów, a w samej końcówce wstrząsnął Ukraińcem po sierpowym na czubek głowy.
W czwartym starciu kombinacje Marqueza zaczęły rozbijać Fiedczenkę, który jednak kilkukrotnie znakomicie skontrował. W piątej rundzie przewaga Juana Manuela jeszcze wzrosła. Fenomenalne kombinacje "Dinamity" robiły wrażenie nie tylko na sędziach, ale także na 31-letnim "Profesorze" z Charkowa. Mniej więcej od siódmej odsłony Marquez wyraźnie szukał nokautu, lecz Fiedczenko nie tylko świetnie się bronił, ale także potrafił od czasu do czasu zrewanżować się znakomitą kontrą.
Dopiero w dziesiątej rundzie "Dinamita" zdołał poważnie zagrozić Ukraińcowi. Marquez dwa razy złapał przeciwnika prawym sierpowym. Po drugim z nich Sergiej był mocno zraniony, ale wyratował go gong. Fiedczenko wracał do swojego narożnika na miękkich nogach, lecz minuta przerwy bardzo mu pomogła i rozpoczął 11. rundę ze sporym animuszem. Do samego końca walki Marquez szukał nokautu i w ostatnim starciu był przez chwilę bliski osiągnięcia celu, ale ambitny Ukrainiec zdołał przetrwać kryzysowe momenty i ma satysfakcję z przeboksowania pełnego dystansu z jednym z najlepszych pięściarzy P4P.
Fedczenko ruchliwy i odporny waciak ale z czołówką nie ma żanych szans nawet na punkty
Legenda:
M- Marquez
F- Fiedczenko
R- remis
Punktacja F vs M:
1. 10:9
2. 10:9
3. 10:10
4. 10:10
5. 9:10
6. 10:9
7. 9:10
8. 10:10
9. 10:9
10. 9:10
11. 9:10
12. 9:10
Także wyszło mi 116:115 dla Dinamity. Nie wiem , czy Marquez był tak słaby- czy Fiedczenko tak dobry.
El Dinamita był chyba za ciężki i przez to za wolny i kompletnie bez refleksu. Na szczęście wydolnościowo wygrał z Ukraińcem i był wyraźnie silniejszy. Do tego nie zatracił instynktu zabójcy.
Fiedczenko był szybszy, lepszy w obronie, i co mnie zaskoczyło, był lepszym kontrbokserem w tej walce od Meksykanina. Widać, że Juan to jednak schematyczny mistrz dobrze radzący sobie tylko z pięściarzami ofensywnymi. Floyd go zdominował kompletnie, a Fiedczenko obnażył jego słabości w ofensywie. Dobrze, że Siergiej nie ma petardy w łapie, bo po paru "czyściochach" Marquez mógłby pływać. Ukrainiec nie potrafi bić też seriami, zadaje tylko pojedyncze ciosy- lub kombinacje złożone co najwyżej z 2 ciosów- a taki styl przy wacie w łapach sukcesów mu nie zapewni.
Dobrze, że Dynamit zaczął od 5 rundy walić częściej na tułów, zamiast na siłę starać się powalić Fiedczenkę ciosami na głowę- bo jeszcze by przegrał mieszając powietrze dużą ilością przestrzelonych ciosów. Na szczęście uderzenia w tułów docierały do celu.
P.S.
Najbardziej w całym pojedynku podobało mi się pomylenie imienia Mormecka przez pana Kostyrę: Juan Marc Mormeck :D
zgadzam sie z toba w stu procentach. kostyra jak zwykle zaklinal rzeczywistosc. fiedczenka swietnie pracowal nna nogach i dal wspaniala walke, biorac pod uwage jakiego profesora mial za przeciwnika. na nagach przypominal mi adamka i do poki nie przystawal w polowie rundu i nie wchdzil w wymiany w ktorych marquwz tak swietnie sie czuje, radzil sobie znakomicie. trafial z kontry a powtorki po zakonczeniu rund swietnie obrazowaly fakt ze to co kostyra widzial jako trafienia, byly ciosami ktore spoadaly na garde bodz byly unikane. dopuki fiedczenko pozostawal w dystansie, zachodzil marqueza w prawo, radzil sonbie z profesorem cudownie. faktycznie od 10 rundy fiedczenko zaczol sie gubic i kiedy przystawal tracil swoje atuty ale do 10 rundy dal wyrownana walke czlowiekowi ktory ma doswiadczenie z najwiekszymi z najwiekszych. ogolnie potawa fiedczeni i jakosc jego boksu - wspanily. najlepsza wersja boksu europejskiego. kostyra zawsze widzi hooy wie co. to chyba taka sila sugestii ze jak walczy taki mistrz to mózg niedopuszcza do siebie tego co oczy widziecv powinny. kostyra to porazka. dobrze ze w tym pojedynku oszczedzil nam jego krasomowstwa i skupil sie bardziej na walce, miej sie ekscytowal, miniej opowiadal w kolko tych samy anegdot, przez co moglem bardziej sie skupic na walce niz czuc sie jak schizofrenik znoszacy glosw z tylu glowy ktory krzyczy, przeszkadza i mowi co innego niz widza oczy
pozdrawiam dobrze ze ktos sie potrafi zdobyc na obiektywizm
Fedczenko mi zaimponował, pomimo braku doświadczenia okazał się prawdziwym profesorem. Jedyny jego atut fizyczny to szybkość, jednak po kilku rundach już nie był tak szybki a mimo to nadal świetnie kontrował i górował psychicznie. Po prostu nie miał innych atutów.. Osobiście mógłbym dać mu 4 rundy przy czym Marquez i tak spokojnie wygral na pkt.