NIEPEŁNA SATYSFAKCJA LEBIEDIEWA
Nie napotkał wielkiego oporu Denis Lebiediew (24-1, 18 KO) ze strony Shawna Coxa (16-2, 15 KO). W walce wieczoru wczorajszej gali boksu zawodowego w Moskwie rosyjski mańkut znokautował 37-latka z Barbadosu już w drugiej rundzie i zachował pas tymczasowego mistrza świata federacji WBA w wadze cruiser.
- Podczas ceremonii ważenia spojrzałem Coxowi w oczy. Zobaczyłem w nich prawdziwą chęć rywalizacji. Byłem na nią gotowy. Jednak bardzo szybko, już z pierwszymi trafieniami jego opór malał. Ledwie zacząłem się ruszać, a on i tak przestrzeliwał. Zabierało mu to pewność siebie – ocenia 32-letni Lebiediew.
Podopieczny Kostyi Tszyu w stu procentach ze swojego występu zadowolony jednak nie był. Bokser ma do siebie pretensje o przyjęcie mocnego uderzenia w pierwszej odsłonie.
- Niestety, w pierwszej rundzie przyjąłem silny cios, co oznacza, że przede mną jeszcze dużo pracy. Po każdej walce jestem z czegoś niezadowolony. W tym przypadku zdenerwował mnie właśnie ten cios, chociaż i tak kontrolowałem walkę. Szybko usłyszałem głos Kostyi Tszyu, który kazał mi podnieść bark. Nic wielkiego się nie stało. Szybko namierzyliśmy Snajpera (przydomek Coxa – przyp. red.) i zabraliśmy mu broń – mówi Lebiediew, który na początku czerwca w Paryżu ma zmierzyć się z Jeanem-Markiem Mormeckiem (36-5, 22 KO).
Walka Rockiego też była hitem)
Obawiam się, że Lebiediew uwstecznia się takimi walkami jak z Coxem, faktycznie był w tej walce zbyt statyczny, bez żadnego balansu, bił za dużo szczególnie na początku sierpowych i zamachowych ciosów.
Coś czuje że Hriunov dostał oferte od Kliczków i stąd ten wybór.
Po Mormecku będzie jakiś wielkolud a potem Kliczko.
Szczerze mówiąc Lebediev na tą chwile jest lepszy od Povetkina więc czemu nie spróbować ale jeśli już to za wielkie pieniądze i stąd wybór rywali pokroju Jones, Toney, Mormeck i być może metą będzie Fury.