FONFARA: NAJPIERW MITCHELL, POTEM NAJLEPSI
W najbliższy piątek kolejny krok na zawodowych ringach postawi Andrzej Fonfara (20-2, 11 KO). 24-letni mieszkaniec Chicago w miejscowym UIC Pavilon zmierzy się z doświadczonym Byronem Mitchellem (29-9-1, 22 KO). Stawką pojedynku będzie wakujący pas USBO w kategorii półciężkiej.
- Czuję się wspaniale. Ta walka będzie wielkim krokiem w przód dla mojej kariery. Chcę pokazać ludziom, że jestem w stanie rozprawić się z bardziej doświadczonym rywalem. Jeśli wygram, być może zaboksuję o mistrzostwo świata. Szykuje się dobry pojedynek dla mnie – opowiada coraz bardziej popularny za oceanem "Andrew".
Fonfara uważa, że jest już gotowy na największe wyzwania. Cel stał się jasny – zdobyć upragniony tytuł mistrza świata.
- W pierwszym rzędzie skupiam się na tym starciu, ale myślę również o tym, by zostać czempionem. Chcę wymagających walk. Mogę bić się z każdym – Bernard Hopkins, Jean Pascal, Nathan Cleverly, Beibut Szumenow, ktokolwiek z tych gości. Mierzę w tytuł mistrza świata, każdy kto ma pas jest na moim celowniku – zapowiada Fonfara.
Moim skromnym zdaniem jednak, Fonfara nigdy nie zbliży się nawet do klasy mistrzowskiej, nie pozwoli na to jego słaba szczęka. Jednak, jeśli będzie dobrze prowadzony, może zarobić w boksie całkiem niezłą kasę, tłuc zawodników pokroju Mitchella, lub nawet nieco lepszych na pęczki i ściągać liczne rzesze amerykańskiej Polonii na swoje walki.