JULIO CESAR GONZALEZ NIE ŻYJE
Były mistrz świata federacji WBO w wadze półciężkiej Julio Cesar Gonzalez (41-8, 25 KO) nie żyje. Pięściarz Meksyku zginął w wypadku drogowym w swoim rodzinnym miasteczku Guerrero-Negro. Miał 35 lat, osierocił dwóch synów.
Gonzalez jechał na motocyklu, gdy w jego maszynę uderzył dżip prowadzony przez nietrzeźwego kierowcę. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia, o którym jako pierwszy mediom zakomunikował Alfonso Gomez, przyjaciel ofiary.
W październiku 2003 roku Gonzalez wygrał na punkty z Dariuszem Michalczewskim i został pierwszym zawodnikiem, któremu udało się pokonać Polaka na zawodowym ringu (był to 49. pojedynek "Tygrysa") oraz pierwszym meksykańskim mistrzem świata w wadze półciężkiej.
Meksykanin walczył też z innymi gwiazdami światowego boksu: Royem Jonesem Jr, Glenem Johnsonem, Zsoltem Erdeiem, Montellem Griffinem, Clintonem Woodsem czy Tavorisem Cloudem. Ostatnie dwie walki przegrał na punkty z Felipe Romero – z tym bokserem 31 marca zmierzy się Mateusz Masternak.
Zapisał się w pamięci wieloma świetnymi walkami ale ta była bezwątpienia tą która wyniosła go na piedestał. Chociaż wtedy byłem wściekły tym werdyktem, zawsze sprawdzałem w przyszłości jak wiedzie się pierwszemu pogromcy Michalczewskiego i chociaż nie było już tak kolorowo, to wielki szacunek dla niego za to że nie unikał najlepszych, chociażby walka z prime Roy Jonesem jr,
R.I.P.
R.I.P
Jego błędem było tylko to, że chciał za wszelką cenę znokautować Gonzalesa, który całą walkę uciekał...
Tak naprawdę był to tylko bardzo solidny bokser, który jedną walkę ze słabo dysponowanym Michalczewskim wybił się do rangi skali historycznej, na którą nigdy nie zasługiwał. Odpowiadam w takiej niemiłej formule specjalnie - nie znoszę patetycznych wpisów czy zachowań w stosunku do tragicznie zmarłych w podobnych sytuacjach. Oczywiście, należy im się szacunek, docenienie i współczucie bliskim - ale nie zakłamywanie rzeczywistości i wznoszenie na piedestał w momencie, gdy tak naprawdę ta osoba była dopiero na jednym ze środkowych schodków.
Wygrali ją sędziowie, którzy nie chcieli by Darek zbliżył się do rekordu Rocky'ego Marciano.
I tak oto Gonzales został pierwszym w historii meksykańskim mistrzem w półciężkiej.
Prywatnie nic do gościa nie mam, bo i Tygrys był w tym dniu w nienajlepszej dyspozycji.
Taki sukces na miarę mistrzostwa Europy w HW Przemka Salety.
[i]
Chodziło mi o to, że zapisał się tym, że został pierwszym pogromcą Michalczewskiego, zdobył tytuł itp zaszczyty, a nie żadne patetyczne wpisy, po prostu fakty,dodałem, że chociaż nie było już tak kolorowo, to wielki sukces i wtedy był na szczycie ,mów co chcesz ...
Michalczewski tej walki nie przegrał.
Powinien być remis.
Sędziowie byli stronniczy poza tym jeden był z USA a drugi chyba z Meksyku.
Menadżer Klaus Peter Kohl się nie postarał, zarówno o dobór sędziów jak i o werdykt. Spokojnie mógł paść remis.
A może postawił na przegraną murowanego faworyta.
Michalczewski tej walki nie przegrał, raczej każdy wie o co poszło
Swoja droga to Julio prowadzil wtedy Miyagi:)
A to dlatego, że z tą postacią związane jest wielki biznes. Jeśli Michalczewski wyrównał by lub ustanowił nowy rekord - to na pewno miało by to przełożenie na interesy, które związane są z wielką legendą boksu...