RAMIREZ NIE PRZYJMUJE PRZEPROSIN
Przed paroma chwilami informowaliśmy Was o przeprosinach, jakie wystosował w kierunku sędziego ringowego Juan Manuel Lopez (31-2, 28 KO). Krewki bokser w emocjonalnym wywiadzie po przegranej walce z Orlando Salido nazwał Roberto Ramireza Seniora "hazardzistą" i zarzucał mu przedwczesne przerwanie pojedynku. Doświadczony arbiter nie kryje urazy do "Juanmy" i nie przyjmuje przeprosin.
- Przeprosiny z reguły satysfakcjonują jedynie tego, który je wypowiada. Słyszałem co "Juanma" mówił na mój temat, arogancja z którą obrażał moją uczciwość była okropna… Prowadziłem w ringu 184 walki o mistrzostwo świata i po raz pierwszy w życiu ktoś poddaje pod wątpliwość moją uczciwość zawodową. Jestem bardzo zaskoczony. Nazywanie mnie hazardzistą obraża nie tylko mnie, ale również całą rodzinę Ramirezów – powiedział rozgniewany sędzia.
Co do walki, jedna uwaga. Lopez jest pięściarzem już w sporym stopniu wypalonym i rozbitym. Ta opinia na podstawie drugiej walki z Salido - Lopez zaprezentował się znacznie gorzej niż w pierwszym pojedynku, gdzie oczywiście przegrał przed czasem, ale jednak do momentu, gdy nie zebrał w jednej z rund nieco przypadkowego ciosu, był po prostu lepszy. Teraz - Salido od samego początku przejął inicjatywę, widać było obawę w poczynaniach Lopeza, który po prostu z presją po pierwszej porażce w karierze najwidoczniej sobie nie poradził. Ponoć istnieje określona ilość ciosów, jaką na głowę jest w stanie przyjąć konkretny bokser, a po przekroczeniu której nie może tak jak wcześniej wytrzymywać inkasowanych uderzeń. I tak Evander Holyfield pomimo serii ringowych wojen nadal u schyłku kariery wytrzymał potężne uderzenia Lennoxa Lewisa w ich słynnym "dublecie", z kolei Ricky Hatton po porażce z rąk Floyda Mayweathera w żadnym stopniu nie "trzymał" tak ciosu, jak niegdyś. Lopez chyba należy do tej drugiej grupy, bo wydaje mi się, że po walce z Rogerem Mtagwą, gdzie pod koniec 12 rundy tylko w sobie znany sposób, słaniając się na nogach, przetrzymał napór rywala, i pierwszym pojedynku z Salido nie jest już tym samym pięściarzem. I pomyśleć, że gdy jako support na gali De la Hoya - Pacquiao nokautował w 1,5 minuty Sergio Luisa Medinę, przepowiadano mu wielką karierę, na miarę obok wspomnianych Złotego Chłopca i Filipińczyka. Los bywa przewrotny.
Bardzo dobra analiza postawy Lopeza, dodałbym jeszcze kilka bardzo silnych ciosów, którymi Rafa Marquez niemal go złamał, ale i wtedy Lopezowi udało się uciec spod gilotyny. Salido chyba dobrze to wszystko przeanalizował, bo wiedział jak bić. Cały czas celował w głowę, prawie wcale nie próbował lać po dole, jak większość Meksykanów. Poza tym, przy takiej obronie, jaką ma Lopez, każdy by w końcu padł.
Natomiast faktem jest, że Lopez przegrał tę walkę nogami. Dla mnie technicznie jest o wiele lepszy od Salido. Tylko że Siri bazuje na wydolności i bijatyce. Dobry balans, lub szybkie nogi na takiego pięśćiarza wystarczają. Tylko trzeba je mieć! Juanma dał sobie narzucić bijatykę i przegrał.
Jak się przyjmuje prawie wszystko "na klatę", bez odchyleń, uników, zejść -efekt jest opłakany.
Orlando to taki Paweł Wolak, tylko lepiej stoi na nogach. Siri zadaje ciosy z ugiętych w kolanach, szeroko rozstawionych nóg- i one mają siłę.
Natomiast Wolak stoi na prostych, z wąskim rozstawem nogach. Taki cios zadawany jest w zasadzie rękami i tułowiem- nogi nie pracują należycie i w efekcie nie ma petardy w repertuarze.
Z tym "limitem ciosów" miałem na myśli prostą zależność. Bo często mówi się o tym, że zawodnik jest rozbity, prawda? Jednak nie ma żadnego wzoru czy też stałej ilości zainkasowanych ciosów, bo której konkretnego boksera można nazwać za rozbitego. I tak jak jedni bokserzy są w stanie wytrzymać z powodzeniem szereg ringowych wojen (przykład Holyfielda), inni - po jednej porażce przed czasem, jak wspomniany Ricky Hatton - w jednej chwili tracą zdolność do przetrzymywania uderzeń rywali zwaną "odpornością na ciosy". Dlatego też potocznie mówi się, że każdy bokser może przyjąć na ciało daną liczbę uderzeń - dla jednych jest to kilka krwawych ringowych wojen, po których ci i tak są w stanie nadal pojedynkować się z najmocniej bijącymi bokserami (Holyfield-Lewis), dla innych jeden nokaut. Lopeza zaliczam do tej drugiej grupy, bo jednak szczególnie po walce z Mtagwą, nie jest to dla mnie ten sam bokser.
Faktycznie opacznie Cię zrozumiałem.
Chyba chwytam o czym pisałeś.
Dla mnie jest to jednak kwestia psychiczna. Taki zawodnik zaczyna mieć w określonych sytuacjach blokadę lękową i nie jest już sobą. A nawet jeśli próbuje przedłużac egzekucję- to robi to nieudolnie i w efekcie, i tak kończy dechami.
Mechanizm lękowy zapisuje się w pamięci ludzi bardzo mocno i automatycznie. W zasadzie jest nie do wyleczenia. Można nad nim panować unikając takich stresowych sytuacji. Jednak bokser, który chce być mistrzem świata musi wychodzić do puncherów- a nie mieć dobieranych oponentów.
I za to chwała Lopezowi.
Sam chciał rewanżu i podjął wyzwanie. Brawo.
P.S.
Tylko psychopaci nie mają "wbudowanego" genetycznie mechanizmu warunkowania lękiem.
BARDZO DOJŻAŁA KONWERSACJA TAK WIĘC CZOJE SIE ZOBOWIĄZANY DO STROLLOWANIA I ROZJEBANIA TEJ SYMPATYCZNEJ ROZMOWY
pozdrawiam
Redakcja bokser.org
Bardzo nędzne prowo... . Gdzie się podziały prawdziwe trolle jak TarczowałemZWachem, Silny czy jego menadżer... .