MARZENIE KIBICA: BAD BLOOD II
Cofnijmy się do roku 2002. Szalenie popularny Oscar De La Hoya (34-2, 27 KO) zgadza się w końcu na pojedynek ze znienawidzonym "El Ferozem" i cały bokserski świat żyje ich zbliżającą się walką. Konflikt "Złotego Chłopca" z Fernando Vargasem (22-1, 20 KO) rozpoczął się na początku lat dziewięćdziesiatych, lecz bardzo długo Oscar wzbraniał się przed spotkaniem w ringu ze swym dawnym kolegą. Ich unifikacyjny pojedynek w wadze junior średniej reklamowany był jako "Bad Blood" i trudno wyobrazić sobie lepszą nazwę dla tego eventu. 14 września na gali w Las Vegas po fantastycznej walce De La Hoya nokautuje Vargasa i odnosi zwycięstwo, które uznaje się za największe i najbardziej satysfakcjonujące w całej jego karierze.
W tamtym czasie Victor Ortiz (29-3-2, 22 KO) i Brandon Rios (29-0-1, 22 KO) byli dobrymi kumplami i trenowali ramię w ramię pod okiem Roberta Garcii. Ich drogi rozeszły się, gdy "Vicious" zerwał współpracę z "Dziadkiem" i przeszedł pod opiekę jego starszego brata – Danny'ego. Choć Ortiz i Rios poszli w innych kierunkach, dziś obydwaj mają na koncie tytuły mistrzowskie i są uznawani za czołowych pięściarzy swoich kategorii. Co więcej, każdy dał się już poznać jako bad boy, a ich rywalizacja (na mniejszą skalę) przypomina w niektórych aspektach konflikt De La Hoya-Vargas. Finał powinien rozegrać się między linami...
Zacznijmy od wad. Przed wszystkim zarzuca się Ortizowi brak serca do walki. Przed laty "Vicious" poddał się w pojedynku z Maidaną i bardzo długo odbudowywał swą pozycję tylko po to, by znów stracić szacunek kibiców podczas wrześniowej potyczki z Floydem Mayweatherem. HBO włożyło wiele pracy w wykreowanie nowego wizerunku Ortiza, lecz nieprzemyślane zachowania i wypowiedzi Victora dają do myślenia. Nieszczęśliwe dzieciństwo i ucieczka do sportu, w którym dzięki upartości, ciężkiej pracy i pełnemu oddaniu treningom młody adept zaczyna odnosić sukcesy – to doskonale sprzedało się podczas promocji starcia z "Money" Mayweatherem, ale w ringu Ortiz nie miał już żadnego pomysłu i w czwartej rundzie dał upust swej frustracji, rozmyślnie uderzając rywala głową. Chwilę później, już po nokaucie, uśmiechnięty Victor pozował ze swoim pogromcą, a w jego szklących się oczach zapewne można było dojrzeć dolary... Tej samej nocy Ortiz upił się i balował w najlepsze, a na drugi dzień jego obóz wydał oświadczenie, że zawodnik jest zdruzgotany i żąda rewanżu.
- Jedno, czego nie można mu odmówić to wytrwałość w treningach. W wieku szesnastu lat wyróżniał się w grupie. Victor trenuje jak szalony. Zawsze dawał z siebie wszystko. Widać to było podczas porannych biegów i na sali treningowej. Żaden z tych dzieciaków nie poświęcał się treningom tak bardzo. Podobno teraz Ortiz przygotowuje się jeszcze dokładniej – powiedział Robert Garcia.
Zupełnie odmienne podejście cechuje Riosa i mamy prawo przypuszczać, że jest to częściowo wina jego trenera, który sam również nie był nigdy tytanem pracy i swe niewłaściwe nawyki może przenosić teraz na swych podopiecznych. "Bam Bam" nigdy nie jest w formie, jeśli nie ma zakontraktowanej walki i prawdopodobnie stąd jego nieustanne problemy z wagą. Rios jest olbrzymi i potężny w kategorii lekkiej, zapewne niedługo zobaczymy go w limicie 140 funtów, a potem jeszcze wyżej. Potencjalny pojedynek z Ortizem może się odbyć właśnie w dywizji półśredniej lub umownym limicie ok. 143 funtów.
Na zawodowych ringach Rios jeszcze nie przegrał, ale niekoniecznie będzie to jego przewagą. Porażki zwykle kształtują charakter boksera, a Ortiz mógł wiele wynieść ze swych przegranch walk, choć jego ostatnie wypowiedzi ("Zaatakowałem Mayweathera głową, bo chciałem złamać mu nos...") zdają się temu przeczyć. Żadnemu nie brakuje pewności siebie i arogancji, co ostrzy apetyt na konferencje prasowe z udziałem obydwu zawodników. Poniżej próbka możliwości "Bam Bama":
- Brandon Rios jest wielkim mistrzem. Chciałbym skrzyżować z nim rękawice i mam nadzieję, że wkrótce dostanę swą szansę – powiedział filipiński prospekt Mercito Gesta.
- I heard Gesta is talking sh!t. That he wants to fight me. He doesn’t really do anything for me, but if they want to make it Mexican versus Filipino, I will f*ck him up. I will tear him a new asshole!
Zgodzicie się, że tłumaczenie tej wypowiedzi byłoby bezcelowe. Rios jest na pewno mocniejszy psychicznie i jego niezachwiana pewność siebie nie dopuści nawet myśli o możliwości porażki. W wadze lekkiej Brandon ma sprawdzoną szczękę i potrafi przyjąć mocny cios oraz samemu potężnie uderzyć, jednak nie wiadomo, jak zareaguje na ciosy dużego i silnego zawodnika półśredniej. Ortiz zdaje się bić jeszcze mocniej od Riosa, ale nie słynie z odporności i padał na deski po pojedynczych ciosach Maidany i Berto.
- To mięczak i beksa. Zmyślił tę całą historię o porzuceniu przez rodziców. Ja jestem jak Gatti, jak Barrera, jak Morales i jak Marquez. Ortiz jest ciotą. Żyje w wymyślonym świecie. Kiedy byliśmy dziećmi, lałem go tak, że potem godzinami płakał w szatni. On nie ma jaj - "komplementuje" rywala Rios.
- Mogę z nim walczyć, ale on najpierw musi udowodnić swą wartość. Zrobili z niego sztucznego mistrza, a ja zaliczam się do elity. Ja nikogo nie unikam, walczę z najlepszymi. Moje porażki są warte więcej, niż jego największe zwycięstwa. Jest niepokonany, bo bije się z drugą ligą - atakuje Ortiz.
Walkę Rios-Ortiz z pewnością kupiłaby jedna z największych amerykańskich stacji telewizyjnych, ale problem przy organizacji leży gdzie indziej. "Bam Bam" jest promowany przez grupę Top Rank, a "Vicious" jest związany kontraktem z konkurencyjną stajnią Golden Boy Promotions. Jak natomiast mógłby wyglądać sam pojedynek?
I
Brutalna wojna na wyniszczenie, w której z początku lepiej radzi sobie szybszy i bardziej błyskotliwy Ortiz, ale z czasem do głosu dochodzi Rios. Kilka pierwszych rund wygrywa Victor, jednak upór "Bam Bama" i jego nieustanna presja powoli łamią Ortiza, który poddaje się w narożniku lub odmawia kontynuowania walki po nokdaunie. Krytykowany za brak serca i uporu "Vicious" nie będzie chciał spasować przy pierwszym kryzysie, ale w końcu straci nadzieję na zwycięstwo i znajdując niewyszukaną wymówkę, opuści ring nie patrząc w oczy tryumfującemu i śmiejącemu się z niego Riosowi.
II
Bardziej atletyczny Ortiz okaże się za silny i zbyt szybki dla przyzwyczajonego do walki z mniejszymi rywalami Riosa. "Vicious" pójdzie z "Bam Bamem" na wojnę i Brandona nie uratuje nawet fakt, że gotowy jest zadawać 100 ciosów w każdej rundzie. Uderzenia Ortiza ważyć będą zdecydowanie więcej niż te, którymi Riosa ranił wcześniej chociażby Acosta. Nokaut na słabo broniącym się "Bam Bamie" byłby wielkim zaskoczeniem? Raczej nie, ale ja bardziej wierzę w TKO podobne do tego, jakie Kirkland zaserwował Angulo.
Na moje laickie i kompletnie nieprofesjonalne oko - Ortiz nie ma wszystkiego dobrze poukładanego pod kopułą :) Dla mnie to taki mały Gołota :)
Ale jest młody, niezłe umiejętności, strasznie twardą łapę, niezłą szczękę - wszystko może być przed nim.
To nie jest błąd, tylko rekord Oscara w 2002 roku, podczas walki z Vargasem :)
Według mnie Ortiz jest zawodnikiem, który może być niedługo królem półśredniej (w niedługim czasie junior średniej). Ma wszystko czego potrzeba najlepszym: szybkość, mocny cios, mocna szczęka i do tego jest mańkutem.