MARQUEZ I MORALES NIE WIERZĄ W MOSLEYA
Dwaj legendarni meksykańscy wojownicy, Juan Manuel Marquez (53-6-1, 39 KO) i Erik Morales (52-7, 36 KO), wypowiedzieli się na temat majowej potyczki pomiędzy Saulem "Canelo" Alvarezem (39-0-1, 29 KO) a "Sugar" Shanem Mosleyem (46-7-1, 39 KO). "Dinamita" i "El Terrible" zgodnie przyznają, że 40-letni Amerykanin jest już skończony i nie ma szans w pojedynkach z elitą.
- Mosley bał się Pacquiao. Powtarzał wtedy, że udowodni swą wartość, a w ringu był wystraszony i ciągle uciekał. Jego jedynym celem jest teraz zarobienie dobrych pieniędzy przed odejściem na emeryturę. Nie widzę żadnej wartości sportowej w pojedynku Canelo-Mosley. Nawet nazwisko Shane'a straciło już wartość. On nie jest wyzwaniem dla Alvareza - powiedział 38-letni Marquez.
- Po zdobyciu tytułu mistrza świata bywasz krytykowany, ale wielcy pięściarze chcą udowodnić swą wartość i ciągle podejmują ryzyko, szukają nowych wyzwań. Mosley był kiedyś takim zawodnikiem, ale ostatnio mu się nie wiedzie. Jego kariera jest skończona, za łatwo przegrywał ostatnie walki - dodaje Morales.
pozdrawiam :)
W dodatku po walce Mosley vs Alvarez na pewno nie wstanę od telewizora zadowolony, pewnie jak większość kibiców:
-wygrywa Shane- okazuje się, że nadzieja na top p4p, jeden z najbardziej obiecujących bokserów na świecie to zaś marketingowy balon
-wygrywa Alvarez- smutny koniec wielkiego boksera zniszczonego przez młodego wilka
-remis-w mojej opinii nie wchodzi w grę, Shane jest za słaby kondycyjnie żeby wyrobić punkty z Cynamonem.
Mam przez oczami jego walkę z Margarito i nalezy mu się.