ROSS POZNAŁ NAZWISKO RYWALA
Po ponad rocznej przerwie na ring powróci Troy Ross (24-2, 16 KO). Kanadyjczyk pochodzący z Gujany wystąpi 4 lutego na gali organizowanej przez Sauerland Event we Frankfurcie. Były pretendent do pasa mistrzowskiego zmierzy się z Billym Boylem (13-14, 7 KO).
Główną atrakcją wieczoru będzie starcie Yoana Pablo Hernandeza (25-1, 13 KO) ze Steve’em Cunninghamem (24-3, 12 KO) o tytuł IBF. Polscy kibice z pewnością będą ściskali kciuki za debiutującego w niemieckiej grupie Matuesza Masternaka (24-0, 18 KO), który sprawdzi się na tle solidnego Michaela Simmsa (22-15-2, 14 KO).
Ross po raz ostatni boksował w październiku 2010 roku – pokonał wówczas wysoko na punkty Carla Handy’ego. Cztery miesiące wcześniej bezskutecznie próbował odebrać pas czempiona "USS" Cunninghamowi. 35-letni Boyle nie powinien być dla niego żadnym zagrożeniem. Brytyjczyk przegrał ostatnie 10 walk.
Myślę że w tamtej walce Ross by wygrał.
Tam tez sa wieksze pieniadze oraz lepsi przeciwnicy. Przeciez Cunn nie walczy w Niemczech, bo jest niemieckim patriota, tylko dlatego, ze dostaje dobre walki za niezle pieniadze.
Takze, Master, Wlodarczyk czy Kolodziej musza czesto trenowac oraz walczyc w Niemczech. To nie znaczy, ze musza sie przeniesc tam na stale, bo nie ma po co. Przeciez z Wroclawia czy Warszawy, mozna sie dostac do Berlina czy Hamburga w 1 albo 1.5 godziny lotu.
Bycie na tzw. swiatowej arenie wcale nie znaczy, ze bokser musi sie wyprowadzic z Polski na dlugo. To tylko znaczy, ze trzeba byc "obecnym" w kluczowych bokserskich miejscach na swiecie w odpowiednim czasie!