TRENER STIEGLITZA DRWI Z ABRAHAMA
Dirk Dzemski, trener mistrza świata WBO wagi super średniej, Roberta Stieglitza (41-2, 23 KO), niepochlebnie wypowiedział się o zwycięstwie byłego mistrza świata wagi średniej, Arthura Abrahama (33-3, 27 KO), który w miniony weekend pokonał Argentyńczyka Pablo Fariasa (19-2, 11 KO).
- Myślę, że w krótkim czasie widzieliśmy dwa zupełnie różne pojedynki - powiedział trener Stieglitza. - Jeden był absolutnie doskonały - pomiędzy Robertem i Henri Weberem, natomiast drugi, czyli bój Abrahama ze słabiutkim Argentyńczykiem stał na poziomie, który trudno mi jakość sensownie nazwać. Sam nie wiem, co to było. Nie odważę się na ten temat cokolwiek powiedzieć. To były dwa diametralnie różne pojedynki. W jednym był boks a w drugim, "coś" czego nie potrafię nazwać - zakończył Dzemski.
Wspomniana wypowiedź jest to o tyle ciekawa, gdyż w wywiadzie udzielonym przez Abrahama po walce z Fariasem, Ormianin z niemieckim paszportem zapowiedział, że rozważa ewentualność stoczenia kolejnego pojedynku właśnie ze Stieglitzem. Konfrontacja wydaje się tym bardziej prawdopodobna, gdyż ten ostatni również wyraził wstępne zainteresowanie walką z Abrahamem.
Trener Stirlitza sam powinien stanąć przed lustrem i wówczas zacząc drwić. Jego zawodnik pokazał mistrzostwo galaktyczne w klepaniu kloca.
Tak dramatycznej nieskuteczności i w pewnym sensie bezradności dawno nie widziałem. Stirlitz klepał, klepał i klepał. A Weber po ringu człapał, człapał, człapał i nie zachwiał się pod ciosami Stirlitza przez 12 rund.
Mówią, że USS ma watę w łapach, że Adamek w HW też. Co ma więc Stirlitz? Czy gość nie powienien raczej zawodowo łapać much?
Stirlitz spotkał Webera w toalecie i zrozumiał, że walkę już wygrał.
Chciał więc pojechać do domu.
W ostatniej chwili zauważył to trener i kazał mu wejść do ringu.
Stirlitz przez 12 rund machał rękami w każdej chwili pamiętając o tym, że wygrał.
Pisanie o jakiejkolwiek bezradności Stieglitza w tamtym pojedynku jest śmieszne. Weber został gładko wypunktowany i w ringu nie miał nic do powiedzenia. Stieglitz w tamtym pojedynku pokazał dobrą szybkość, kondycję i technikę. Brak ciosu nie umniejsza sportowej klasy zawodnia...
Osobiście wolę oglądać takie "klepanie" przez 12 rund, niż co po niektórych "wirtuozów" z Cruiser, albo HW.
Stieglitz zademonstrował w walce z Weberem dobrą technikę, rewelacyjną szybkość i ... beznadziejną skuteczność. Weber oberwał tyle, że w połowie 2 rundy powinien leżeć i kwiczeć, a tymczasem przetrwał całą walkę i nawet nie był specjalnie zagrożony nokdaunem. Czy to wynik nadzwyczajnej odporności Webera, czy też zupełnego braku ciosu Stieglitza? Ja podejrzewam cichą umowę przed walką, że Stieglitz nie będzie bił mocno.
Tymczasem pojawia się kolejna marketingowa wydmuszka, w którą jak widzę wielu wierzy, wierzy, że coś większego osiągnie. Patrząc na Stirlitza patrzmy więc w przyszłość i dajmy sobie spokój z zestawianiem z Abrahamem.
Abraham już popłynął.
Tymczasem w przypaku Stirlitza mamy kolejnego Abrahama, którego pompują marketingowo jak wcześniej właśnie Abrahama i tylko czekać aż balonik pęknie.
Tak więc redd - nie idzie o to, co wolimy (to jest oczywiste), nie idzie o to, jak wypadł ktoś na tle kogoś z innej walki lecz, o to, cóż takiego prezentuje Stirlitz. RZekomy duży potencjał, który klepał, klepał, klepał i jeszcze raz klepał jakiegoś Webera.
Po czym jego trener komentuje Abrahama.
A ja bym mu rzekł - "weź się chłopie lepiej zastanów co potrafi Stirlitz i czego go nauczyłeś, bo póki co on nawet koło mistrza nie stał. A robisz już teraz z niego gwiazdeczkę. Po czym znów w końcu wyjdzie, że każdy "niemiecki" bokser ma swoje Chisorę i mozolnie budowany MIT upada z Huckiem.
abraham mistrzem WBO w 2012 bedzie zobaczycie