DAMIAN KIWIOR: BOKS JEST DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZY
Zapraszamy na rozmowę z Damianem Kiwiorem - młodym pięściarzem z Tarnowa, który odniósł już kilka sukcesów na naszym "podwórku". Damian opowiada o swojej karierze, potencjalnym przejściu na zawodostwo oraz planach na przyszłość.
- Pewnie część Naszych czytelników nie kojarzy Twojej osoby, więc na sam początek przedstaw się oraz wymień swoje sukcesy.
Damian Kiwior: Mam 18 lat, uczę się w technikum meblarskim. Na swoim koncie mam ponad 60 stoczonych walk na amatorskich ringach. Najważniejszym sukcesem było dla mnie zdobycie nagrody najlepszego zawodnika na krakowskim turnieju o ,,Złotą Rękawice Wisły", kiedy to pokonałem mistrza Niemiec. Dużą radość sprawiło mi zdobycie pierwszego miejsca w Myszkowie na międzynarodowym turnieju o Czarne Diamenty, gdzie pokonałem dwóch reprezentantów Ukrainy. Również mogę się pochwalić drugim miejscem na Grand Prix. Startowałem wtedy jako junior, a pojedynki były na wysokim poziomie. Dwa razy zdobyłem Mistrzostwo Małopolski.
- W jakim wieku rozpocząłeś bokserskie treningi? Dlaczego akurat taka dyscyplina?
DK: Treningi bokserskie rozpocząłem w czerwcu w 2009r. Mój świętej pamięci dziadek był pięściarzem i głównie z tego powodu tata namawiał mnie, abym poszedł na sekcje. Mój młodszy brat również nie dawno rozpoczął treningi, szkoleniowcy mówią, że zapowiada się bardzo dobrze.
- Jakie są Twoje najmocniejsze strony?
DK: Moje najmocniejsze strony to zdecydowanie ciosy na dolne partie. Większość walk jakie wygrałem przed czasem były spowodowane ciosami na wątrobę. I przede wszystkim również wytrzymałość w ringu - nie boję się podjąć ryzykownej wymiany.
- Tak jak już wspomniałeś, pod koniec ubiegłego roku na turnieju w Krakowie zdobyłeś Złotą Rękawice. Jak wspominasz te zawody?
DK: Byłem bardzo miło zaskoczony, że zostałem tak wyróżniony. To był mój trzeci występ na Krakowskim turnieju, jak to się mówi - do trzech razy sztuka Wiedziałem, że starcie finałowe będzia emocjonujące i na wysokim poziomie, ale naprawdę nie spodziewałem się, że tak się to wszystko potoczy. Nie zapomnę tego dnia do końca życia.
- Twój były kolega z klubu, Dariusz Sęk od trzech lat walczy jako pięściarz zawodowy. Chciałbyś już niebawem pójść w jego ślady?
DK: Darek Sęk jest naprawdę bardzo dobrym pięściarzem, a do tego świetnym kolegą. Dużo mi podpowiada, od czasu do czasu sparujemy razem, mówi mi na co muszę zwracać szczególną uwagę. Wiadomo, że marzę przejść w przyszłości na zawodowstwo. ale długa droga jeszcze przede mną. Muszę przede wszystkim nabrać doświadczenia, ponieważ to jest bardzo istotne w tym sporcie.
- Czy dostawałeś już jakieś propozycje przejścia na zawodostwo?
DK: Przyznam się szczerze że jeszcze nie dostałem żadnej propozycji przejścia na boks zawodowy. Wynika to z tego, że brak mi doświadczenia i muszę stoczyć jeszcze wiele walk, aby móc myśleć o zawodowstwie.
- Za Tobą kilka na prawdę ciężkich bokserskich sprawdzianów. Czy na tym etapie jesteś zadowolony ze swojej kariery?
DK: Oczywiście, że jestem zadowolony. Stoczyłem wiele ciekawych oraz twardych potyczek, które mogły się podobać. Przez okres 2 i pół roku zrobiłem olbrzymie postępy, z których nie tylko ja jestem dumny, ale również moja rodzina.
- Co chciałbyś jeszcze osiągnąć na amatorstwie?
DK: Na pewno mistrzostwo Polski, później dostać powołanie do kadry narodowej, a wtedy pokazać się na jakiś międzynarodowych meczach. Chciałbym również pojechać na mistrzostwa Świata, Europy.
- Czym się zajmujesz oprócz boksowania? Masz może jakieś hobby?
DK: Boks jest dla mnie najważniejszy. To jemu poświęcam największą ilość czasu. Trenuje sześć razy w tygodniu - tylko niedziela jest dniem odpoczynku. Oprócz pięściarstwa interesuje się muzyką.
- Jakie są Twoje najbliższe plany? Gdzie będziemy Cię mogli niebawem zobaczyć?
DK: Teraz przygotowuję się do startu na Grand Prix w Karlinie. Głównym celem są Mistrzostwa Polski Seniorów w Poznaniu. A później na jesień Mistrzostwa Polski Młodzieżowców.
Rozmawiał: Cezary Kolasa
Właśnie takie osoby psują całe piękno tego serwisu. Ktoś coś zrobi, wyjdzie z jakąś inicjatywą, osiągnie coś, dojdzie do czegoś za sprawą swych pięści i potu wylanego na sali treningowej... nic to. Byle zgnoić.
Bardzo ciekaw jestem jak ci internetowi "napinacze" prezentują się w rzeczywistości. Obawiam się, że nabawiłbym się zakwasów ze śmiechu.
To bajka, ale dokladnie pokazuje, jakie zycie maja internetowi trolle. Zebyscie nie musieli ogladac calej to podam czas, ktory warto obejzec:
2:15-4:00 oraz 7:20-8:40
To smutne, ale zapewne prawdziwe. Dlatego nie odpisuje tym biedakom.
JAKA WAGA!
REDAKCJO PLEASE...