ŁZY ZWYCIĘSTWA SHANE'A McPHILBINA
To była pasjonująca, choć stojąca na bardzo niskim poziomie walka. Shane McPhilbin (8-2, 5 KO) zdobył w Londynie tytuł mistrza Wielkiej Brytanii wagi cruiser, pokonując przez techniczny nokaut w dwunastej rundzie faworyzowanego Leona Williamsa (9-4, 4 KO). Mieszkaniec Bulwell otrzymał ofertę walki o pas tuż przed Sylwestrem, ale dzięki niezłomnej woli dopiął swego.
McPhilbin był liczony w pierwszej i szóstej rundzie, a przed ostatnią odsłoną Williams wyraźnie prowadził. Londyńczyk był jednak w dwunastym starciu wyczerpany i dwukrotnie lądował na deskach po zadawanych ostatkiem sił ciosach Shane'a. Trudno pisać o technicznych elementach tej walki - był to typowy pojedynek charakterów, z gatunku tych, które przez wieki budowały reputację wyspiarskiego pięściarstwa. Sędzia nie przerwał bitwy przedwcześnie - co ostatnio stawało się w Wielkiej Brytanii zwyczajem - i dał McPhilbinowi szansę, którą dzielny Shane wykorzystał w stu procentach. Widok płaczącego po walce, nieznanego mainstreamowej publiczności pięściarza (Shane zadedykował zwycięstwo swojemu nieżyjącemu ojcu) przypomniał, że boks zawodowy to coś więcej niż tylko walki milionerów w amerykańskich kasynach. Tworzą go również ludzie tacy jak McPhilbin - prości boksersko robotnicy o wielkim sercu.
Poza tym walka wyjątkowo słaba...
Naucz się pisać kaleko bo wnet się zrzygałem czytając Twój post
Naucz się pisać kaleko bo wnet się zrzygałem czytając Twój post
p.s. Ale faktycznie, "wyrzucone" jakby na jednym wydechu zdanie z pierwszego postu makelito, mogło wzbudzić Twoje (i nie tylko Twoje zapewne) nudności :)))