CAMPILLO W KOŃCU POWALCZY Z CLOUDEM
31 grudnia Tavoris Cloud (23-0, 19 KO) miał przystąpić do czwartej obrony tytułu mistrza świata federacji IBF wagi półciężkiej, lecz anonsowany na przeciwnika Zsolt Erdei z powodu kontuzji wypadł z gali. Organizatorzy w zastępstwie chcieli sprowadzić twardego i niewygodnego Hiszpana Gabriela Campillo (21-3-1, 8 KO), ale tego z kolei nieoczekiwanie nie zaakceptowała telewizja, pomimo iż był on jeszcze niedawno mistrzem świata według WBA. Teraz - po kilkunastu dniach, Campillo nagle stał się wartościowym pretendentem i to jednak on zaboksuje z Cloudem podczas gali "Williams vs Ishida", do jakiej dojdzie 18 lutego.
- Kiedy dostaliśmy propozycję walki, Gabriel natychmiast wziął się do roboty i przyjął ofertę. Potem nawet gdy pojedynek został odwołany, on ciągle pozostawał w treningu i jesteśmy gotowi na 18 lutego. Zgodziliśmy się na wszystkie warunki, ja już jestem po rozmowach z Donem Kingiem i czekamy już tylko na podpisanie kontraktu - zdradził promotor Campillo, Sampson Lewkowicz.
To raczej skutek spadku znaczenia Dona Kinga. Dziadek po prostu już nie jest w stanie zorganizować nawet kilku 2-3 większych gal rocznie, a Cloud przez to cierpi, bo ucieka mu czas w jego prime. Na jego szczęście podpięli to pod galę DiBelli (o ile się nie mylę, to on Williamsa promuje).
Swoją drogą, w półciężkiej jest bardzo wąska czołówka i nie bardzo jest z kim z USA walczyć (Hopkins i Dawson raczej nie wchodzą w grę w tym momencie ze względu na finanse). Kontuzja Erdei jeszcze bardziej zawężyła wybór, więc dobrze, że Campillo przeniósł się akurat do Stanów, bo to dobry, doświadczony bokser i spore wyzwanie dla Clouda.
Widzialem obydiwe walki i conajmniej powinno być 116-112 dla niego. To kolejne smierdzace Niemiecki wałki.
inna sprawa czy nie ugnie się przed siłą fizyczną Clouda