JACOBS POKONAŁ RAKA
Utalentowany pięściarz z Brooklynu, 24-letni Daniel Jacobs (22-1, 19 KO), od wielu miesięcy toczył zaciętą walkę z najtrudniejszym przeciwnikiem w swoim życiu. Wschodząca gwiazda wagi średniej po raz ostatni wystąpiła w ringu w marcu, nokautując już w pierwszej rundzie Roberta Kliewera (11-14-2, 5 KO). Niespełna dwa miesiące później lekarze powiadomili go o tym, że ma raka i musi zrezygnować ze sportu.
U młodego zawodnika o pseudonimie "Złote dziecko" wykryto złośliwy nowotwór tkanki kostnej, zwany kostniako-mięsakiem, który oprócz kości zaatakował także płuca, nerwy i częściowo sparaliżował nogi czarnoskórego pięściarza.
- Byłem naprawdę w bardzo, bardzo złej kondycji – wspomina ciężkie chwile Jacobs.
W 2010 roku na raka zmarła babcia Danny’ego, a niedługo później poniósł on pierwszą porażkę w swojej karierze. W lipcu na ringu w Las Vegas podczas walki o wakujący pas federacji WBO znokautował go Rosjanin Dmitry Pirog (19-0, 15 KO).
- Wszystkie te przykre rzeczy uczyniły mnie jeszcze mocniejszym i dodały mi sił do walki z chorobą – stwierdza jednak twardy Amerykanin.
Na szczęście Jacobs po długim i ciężkim leczeniu z radością w głosie oświadcza, że odniósł najcenniejsze zwycięstwo i jest już zdrowy. Pięściarz powrócił już na salę treningową, gdzie zamierza przygotować się do powrotu na ring. Oczywiście po tak ciężkiej chorobie potrzebował będzie sporo czasu, aby powrócić do dawnej formy, ale z optymizmem patrzy w przyszłość. Zarówno my, jak i jego wszyscy kibice życzymy mu więc szybkiego powrotu do jego ukochanej dyscypliny.
Jest tylko jeden problem - po tak krótkim czasie nie można wyrokować, że złośliwy nowotwór został ostatecznie pokonany. Mam nadzieję, że będzie pamiętał o dokładnych, regularnych badaniach, bo te cholerstwa lubią niestety nawracać. Podejrzewam, że to na szczęście tylko skrót myślowy redaktorów.
Bardzo będę mu kibicował, podobnie, jak Anthony'emu Dirrellowi, który również przeszedł przez niezwykle ciężkie 12 rund z chorobą nowotworową, która ostatecznie się wycofała.