MARAGRITO NIE CZUJE SIĘ POKONANY
Na początku grudnia Miguel Cotto (37-2, 30 KO) wygrał przez techninczy nokaut w 10. rundzie z Antonio Margarito (38-8, 27 KO) i zachował tytuł mistrza świata federacji WBA w wadze junior średniej. Tym samym 31-letni Portorykańczyk zrewanżował się o dwa lata starszemu Meksykaninowi za porażkę sprzed trzech lat.
Margarito nie może pogodzić się z przegraną. "Tony" uważa, że pojedynek został przerwany zbyt wcześnie i opisuje okoliczności jego zakończenia.
- Lekarz podszedł do mojego narożnika i zapytał mnie ile widzę palców. Odpowiedziałem bez problemu, ponieważ widziałem normalnie. Lekarz odparł, że przerwywa pojedynek, bo mam mocno zapuchnięte oko. Broniłem się. Powiedziałem, że bywało gorzej i poprosiłem o jeszcze jedną rundę, ale nie dostałem jej - opowiada Margarito.
- Nie czuję się pokonany przez Cotto. To była kopia naszej pierwszej walki (w 2008 roku Margarito też przegrywał na punkty, ale w 11. rundzie zdołał znokautować rywala - przyp. red.) Zdawałem sobie sprawę, że przegrywam, ale nie skłamię jeśli powiem, że kondycyjnie czułem się dobrze. Widziałem, że Cotto słabnie - przekonuje meksykański pięściarz.
Cotto, bo utwardzeń brakło, a i Margarito nie ten sam co przed
pierwszą walką, Miguel odrobił lekcje i zdał celująco, natomiast Tony
przechodzi na emeryturę, wyżej już nie podskoczy i smród się za nim
ciągnie, zostanie eksluzywnym objazdo-pięściarzem dla młodych
wilczków lub ewentualnie zorganizują mu ciekawe galę z odcinającymi
kupony od sławy bokserami nie mającymi równo pod sufitem vide
Mayorga.
Ostatnia runda była chyba rzeczywiście jego najlepszą, nie sądzę, żeby mógł trafić i znokautować Cotto, ale do ostatniego gongu by raczej dotrwał i napsuł mu sporo krwi.
IMO Margarito to nadal ścisła czołówka junior średniej, można się spodziewać, że Alvarez z nim powalczy w tym roku.