ZE WSPOMNIEŃ STAREGO MISTRZA - RAY MERCER
W 1988 roku na olimpiadzie w Seulu, Ray Mercer (36-7-1, 26 KO) zdobył złoty medal w wadze ciężkiej zwyciężając wszystkich rywali przed czasem. Po przejściu na zawodowstwo wywalczył tytuł mistrzowski federacji WBO, a podczas swojej długiej kariery krzyżował rękawice z najlepszymi zawodnikami tamtych czasów. Poniżej przedstawiamy najciekawsze wspomnienia 50-letniego dzisiaj pięściarza z Florydy, z jego licznych ringowych bitew.
- Najsilniej bijący rywal z jakim walczyłeś?
Ray Mercer: To Lennox Lewis. Boksowałem z wieloma mocnymi pięściarzami, ale na szczęście mam twardą szczękę. Zdecydowanie najmocniej z nich wszystkich uderzał Lewis. Bert Cooper też potrafił "kopać". Ciosy Lewisa były jednak celne i miały swoją moc. Stoczyłem z nim 10. ciężkich rund (Lewis zwyciężył na punkty - przyp.red.) i pamiętam, że doskonale uderzał lewą ręką, a jego prawy był potężny. Mimo tego przyjmowałem jego najlepsze uderzenia i zraniłem go bardziej niż on mnie. Do dzisiaj twierdzę, że to ja powinienem wówczas zostać ogłoszony zwycięzcą.
- Najcięższa walka, którą stoczyłeś?
RM: To było 12 rund z Bertem Cooperem w sierpniu 1990 roku, zakończone moim jednogłośnym zwycięstwem na punkty. Ręce mi wtedy opadały (śmiech)! On atakował całą noc. Cały czas szedł do przodu i cały czas nasza walka była wypełniona akcją. Pamiętam, że spędziłem później dwa dni w szpitalu! Strasznie rozciął mi wargę i dodatkowo byłem krańcowo odwodniony i wyczerpany. Chyba nigdy potem nikt nie stoczył lepszej walki. Spotkałem go wtedy w tym samym szpitalu i razem czekaliśmy aż nam założą szwy. Do dzisiaj ogromnie go szanuję.
- Najpiękniejsza noc w karierze?
RM: Wywalczenie tytułu mistrza świata federacji WBO w styczniu 1991 roku, kiedy to znokautowałem w 9. rundzie Francesco Damiani. Podczas tej walki wracałem do narożnika na przerwy i myślałem, że przegrywam. Zaskoczył mnie, bo nie wyglądał na takiego co umie boksować, a tu ruszał się całkiem nieźle i do tego miał niezłą technikę. Wiedziałem jednak, że w końcu go trafię. Cios, którym go znokautowałem ćwiczyłem specjalnie na treningach, to był lewy hak. Zmasakrowałem mu nos.
- Najgorsza noc w karierze?
RM: Nigdy nie powinienem był walczyć z Larrym Holmesem. Zmierzyłem się z nim w 1992 roku i przegrałem na punkty. Miałem wtedy walczyć z Michaelem Moorerem, ale coś nie wypaliło i mój promotor załatwił Holmesa w zastępstwie. Wszyscy myśleli, że go łatwo znokautuję. Zazwyczaj jednak jest tak, że gdy jesteś czegoś pewny, to zawsze coś pójdzie nie tak. Cóż, Holmes znalazł dziury w mojej obronie, wypunktował mnie i zgarnął wygraną.
- Kiedy byłeś w najgorszej formie?
RM: Podczas starcia z Władimirem Kliczko, w czerwcu 2002 roku, byłem zupełnie nieprzygotowany. Powinienem był wtedy więcej trenować. W ogóle nie ćwiczyłem z ciężarami, ani na siłowni i nie miałem pojęcia, że on jest taki silny. Mój plan zakładał, że zepchnę go do obrony, ale to w ogóle nie zadziałało. Na pewno nie było tak ciężko jak podczas walk z Tommy Morrisonem, czy Bertem Cooperem, ale Kliczko trafił mnie w skroń. Nikt wcześniej mnie tak nie uderzył i było po walce.
- Najtrudniejsze momenty po przejściu na emeryturę?
RM: Chyba to, że nie jestem już więcej w centrum uwagi i nie zarabiam tak wielkich pieniędzy. Nadal chcę walczyć i ciężko jest powiedzieć – nie. Wyobraź sobie, że nawet teraz dzwonią do mnie i namawiają na pojedynki, ale twardo odmawiam. Mam już przecież 50 lat (śmiech)! Nadal jednak mam w sobie ten głód walki i to dlatego boksowałem tak długo jak się dało, grubo po czterdziestce. Być może dlatego, że nigdy nie doczekałem się szacunku na jaki niewątpliwie zasłużyłem i ciągle chciałem coś udowadniać.
Co do sily ciosu to zapewne Lennox jest w pierwszej trojcei choc ciezko to jesnoznacznie zmierzyc to wszyscy widzieli co robil z przeciwnikami.
Jego lewy prosty czy hak sialy spustoszynie nawet po bloku.