BROOK: POKONAM KAŻDEGO, KTO STANIE MI NA DRODZE
Po odniesieniu 25 zwycięstw na terenie swojej ojczyzny, brytyjski pięściarz Kell Brook (25-0, 17 KO) zapragnął pokazać swój talent amerykańskiej publiczności. Już dzisiaj na ringu w Atlantic City wschodząca gwiazda wagi półśredniej zmierzy się z Portorykańczykiem Luisem Galarzą (17-2, 13 KO). Poniżej przedstawiamy wywiad ze 'Special K', w którym opowiada on między innymi o swoim najbliższym rywalu, współpracy z Matchroom, a także co chciałby osiągnąć w boksie.
- W dwóch swoich ostatnich walkach pokonałeś na punkty twardego Lovemore N'dou i zastopowałeś wymagającego Rafała Jackiewicza. Jak oceniasz swoje występy?
Kell Brook: Po zwycięstwie nad N'dou byłem bardzo szczęśliwy, ponieważ po raz pierwszy w swojej karierze walczyłem 12 rund. Chyba każdy z młodych pięściarzy ma co do siebie pewne wątpliwości zanim nie zaliczy pierwszej pełnej walki. Teraz jestem pewien, że do końca jestem w stanie dobrze boksować. N'dou był dla mnie także wymagającym rywalem w porównaniu z moimi wcześniejszymi przeciwnikami. Pokazałem jednak własnej publiczności, że jestem już gotowy na coraz to lepszych przeciwników, takich jak Jackiewicz. Walcząc z nim byłem zupełnie zrelaksowany. Wyszedłem i zrobiłem, co do mnie należało i tyle.
- Czy przeżywasz swój debiut na amerykańskim ringu?
KB: Jestem tym strasznie podekscytowany. Ale kto by nie był występując w Atlantic City przed wielkim finałem turnieju Super Six? Chcę pokazać Amerykanom na co mnie stać i już nie mogę się doczekać aż zacznie się walka!
- Ile wiesz na temat swojego przeciwnika Luisa Galarzy?
KB: Nie za dużo. Tylko tyle, że lubi się podpalać i potrafi mocno uderzyć. Pochodzi z Portoryko i lubi się bić w ringu. Na pewno będzie chciał utrzeć mi nosa i dobrze się zaprezentować. Będę musiał uważać bo jest niebezpieczny gdy atakuje, ale dzięki temu zapowiada się wspaniała walka. Ja zamierzam go znokautować i zapewnić ludziom wspaniałą rozrywkę!
- Jak się czujesz w grupie promotorskiej Matchroom Sports?
KB: Bardzo dobrze. Razem z Eddie Hearnem (właściciel) doskonale się rozumiemy i mamy wspaniałe relacje. Na każdej gali panuje przyjazna, wesoła atmosfera. Jesteśmy jak rodzina. To wspaniałe pracować z takimi ludźmi i być w takim teamie.
- Czy opuszczenie twojego wcześniejszego promotora Franka Warrena było trudną decyzją?
KB: Raczej nie. Potrzebowałem zdecydowanego ruchu, aby moja kariera nabrała rozpędu. Razem z moim tatą odbyliśmy rozmowy z wieloma brytyjskimi i światowymi promotorami, ale to właśnie Eddie Hearn zaproponował nam najlepsze warunki. Jestem pewien, że to była dobra decyzja.
- Od czasu gdy podpisałeś kontrakt z Matchroom na światło dzienne wyszło, że twój ojciec ma na ciebie ogromny wpływ. Jaką rolę pełni w waszej drużynie?
KB: Jest moim doradcą i menadżerem. Pomaga mi zawsze wybrać najlepszą opcję. Od początku mojej kariery jest zawsze przy mnie i to dzięki niemu osiągnąłem tak wiele.
- Z twojego miasta Sheffield pochodzą tacy znakomici pięściarze jak Naseem Hamed, Clinton Woods, czy Ryan Rhodes. Jak to jest być kolejną gwiazdą?
KB: To świetne uczucie reprezentować to wspaniałe miasto i całą Wielką Brytanię. Pamiętam, że gdy byłem młody zawsze oglądałem Hameda, Woodsa i Rhodesa jak pną się do góry i osiągają kolejne sukcesy. Teraz pora na mnie. Podpatrując ich wzloty i upadki sporo się nauczyłem. Zamierzam wykorzystać daną mi szansę i osiągnąć jeszcze więcej niż oni.
- Na jakim etapie swojej kariery chciałbyś być za rok o tej porze?
KB: Chciałbym być mistrzem świata, który zunifikował wszystkie pasy i żeby wszyscy znali moje imię, bo jestem świetnym pięściarzem. Pokonam każdego kto stanie mi na drodze! Sądzę, że ludzie mnie pokochają, bo mam ekscytujący styl, który kibice chcą oglądać.
- Co chciałbyś osiągnąć w ogóle jako bokser?
KB: Już od małego marzyłem tylko o tym, żeby być mistrzem świata. Chciałbym zjednoczyć wszystkie pasy, a następnie ruszyć na podbój kolejnych kategorii wagowych. To jest moim celem, zapisać się w historii boksu zawodowego jako wspaniały i niezapomniany czempion.