JAK DARIUSZ NOWICKI POMAGAŁ 'DIABLO'

Przed, w trakcie i po zwycięskiej walce z Australijczykiem Danny Greenem (31-5, 27 KO), która odbyła się 30 listopada w Perth, opiekę psychologiczną nad Krzysztofem Włodarczykiem (46-2-1, 33 KO) sprawował Dariusz Nowicki. Olsztynianin o powiada o kulisach walki oraz współpracy z "Diablo", mistrzu świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej.

- Kontakt z Krzysiem Włodarczykiem oraz z grupą bokserów promotora Andrzeja Wasilewskiego miałem już grubo wcześniej. Krzysztofa przygotowałem między innymi do wygranego pojedynku z Włochem Fragomenim. Po tej walce była przerwa, bo wydawało się, że z "Diablo" jest już wszystko w porządku. Jednak po niezbyt udanym pojedynku z Portorykańczykiem Palaciosem zapytano mnie, czy mógłbym wznowić współpracę. Zanim jednak ją podjąłem, miała miejsce dramatyczna próba samobójcza. To był dzwonek alarmowy, że Włodaczykowi trzeba szybko pomóc. Wśród psychologów jest tak jak wśród lekarzy, też mamy swoje specjalności. Jeżeli chodzi o rozwiązywanie problemów rodzinnych, a one były głównym powodem tego dramatu, to zaproponowałem swojego przyjaciela, specjalistę od terapii rodzinnej. Sam natomiast skupiłem się na przywróceniu „Diablo” sportowi - mówi psycholog.

- Czasu mieliśmy bardzo mało. Rozpoczęliśmy pracę z Krzysiem we wrześniu, wiedząc, że będzie walczył pod koniec listopada. Green zdawał sobie sprawę, że to może być zbyt krótki czas, aby jego rywal odzyskał pełnię formy, więc chciał walczyć jak najszybciej. Chodziło mi głównie o przywrócenie tego wszystkiego dobrego, co już wcześniej było, o utwierdzenie Krzyśka w przekonaniu, że jest mistrzem świata i że ma już za sobą kilka wspaniałych pojedynków. Prowadziłem z nim długie rozmowy, trening relaksacyjny, korzystałem ze środków wizualnych, z odpowiedniej muzyki, a nawet wykorzystywałem hipnozę... - tłumaczy Nowicki.

- Ważna była też aklimatyzacja, dlatego przyjechaliśmy do Australii 12 dni przed walką. Przebiegała ona w miarę dobrze, ale gospodarze próbowali ją zakłócić: po czterech dniach pobytu w Perth zażądali przyjazdu Krzysia do Sydney, oddalonego od Perth o dwa tysiące kilometrów, na konferencję prasową i pokazowy trening. Jego rywal był cały czas w Sydney. Wspaniale, że walkę Krzysia oglądała jego żona. To był ważny element uwzględniony w przygotowaniach. Zachowała się wspaniale, miała wielki pozytywny wpływ na męża. Jej wsparcie dodało mu wiele wiary w zwycięstwo - twierdzi olsztynianin, który przed walką wniósł do ringu należący do Włodarczyka pas WBC.

Cały artykuł możesz przeczytać tutaj.

 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: DAB
Data: 13-12-2011 15:05:10 
Ciekawy temat,taka mało znana a jednak bardzo ważna strona tematu"sportowiec i człowiek"
 Autor komentarza: szansepromotions
Data: 13-12-2011 15:06:16 
obejrzcie sobie walkę diablo z Melkomianem , jak tam się ruszał a jak z Greenem , ja postepu nie widzę i ciężko wg mnie będzie mu coś więcej nawojować w cruiser
 Autor komentarza: KapralWiaderny
Data: 13-12-2011 18:20:17 
zobaczymy , z Greenem na jego terenie to spacerek nie był, trzeba pójść za ciosem i wziasc miedzy liny Antonio Tarvera - jak da dobrą walkę i pokarze jaja w ringu to nawet mimo porażki zaskarbi sobie szacunek i sympatie kibica , oby juz nie mialy miejsca akcje typu Palacios bo nei dość że nudne to w dodatku szopki ..
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.