MARGARITO vs COTTO III w MEXICO CITY?
Antonio Margarito (38-8, 27 KO) i ludzie z jego otoczenia nie mogą pogodzić się z sobotnią porażką. Miguel Cotto (37-2, 30 KO) wziął udany rewanż i rozbił Meksykanina w przeciągu dziesięciu rund. Menadżer Margarito, Francisco Espinoza, nakłania do organizacji trzeciej wojny pomiędzy nie przepadającymi za sobą bokserami. Espinoza sugeruje również miejsce walki – Mexico City. Czy takie plany mają jakikolwiek sens?
- Czemu nie? Sądzę, że Cotto nie będzie chciał opuszczać swojej bezpiecznej strefy. Zobaczmy, czy jest odważny. Dopełnienie trylogii w Mexico City byłoby dobrym pomysłem. Scenariusz walki mógłby przypominać pierwsze starcie. Kondycja Cotto słabnie po przyjęciu kilku mocniejszych ciosów. Zabrakło rundy, może dwóch i Margarito wygrałby sobotnią walkę przed czasem – powiedział Espinoza.
Znaleźli sobie biznes kuźwa!
Najpierw kontrowersyjny werdykt przekupnych sędziów, a później chcą jeszcze czesać kasę za kolejne odsłony "HITU WSZECHCZASÓW".
Olać ich.
Po co taka walka Margartio? Przecież on był w kazdym apsekci gorszy,do tego ma problemy ze swoimi oczami. Gość juz jest wyboksowany do max, to tylko głupie gadanie ze gdyby walka trwała jeszcze pare rd to by wygrał, nic z tego Cotto był za dobrze przygotowany.
No nie mozna sie w ogole zgodzic..
Po pierwsze wymienianie Najmana i Salety w tak szacownym gronie to grzech..Po drugie na dwa pierwsze zestawienia skladaja sie naprawde swietni bokserzy a nie zadnie celebryci..po trzecie konfrontacje Mannego i Marqueza czy Cotto i Margaritto byly mega dobrymi widowiskami i nie daly wyraznej odpowiedzie kto jest lepszy..
Trochę inna była idea kolejnej walki Cotto vs. Margarito. Po walce Antonio z Mosleyem wyszły na jaw cwane sztuczki Meksykanina i wielu założyło hipotezę, że to samo Margarito uczynił w poprzedniej walce. Ich rewanż moim zdaniem miał nie tyle wskazać lepszego (choć to zostało również udowodnione) ale potwierdzić fakt, że w ich pierwszej walce Margarito tak samo kombinował z bandażami jak w walce z Mosleyem. Osobiście nie mm o do tego wąpliwości mając w głowie obraz ich pierwszej potyczki runda po rundzie jak i ich ostatniego pojedynku. Kolejna ich walka nie ma sensu i trzecie starcie to by była po prostu próba zarobienia kolejnych pieniędzy na siłę.
Krótko mówiąc:
Pacman - JMM IV - TAK
Margarito - Cotto III- NIE ;]
pozdrawiam
W sumie masz rację. Jednak moim zdaniem trzecia walka niewiele by się różniła od ich drugiej potyczki. Cotto można powiedzieć znalazł "złoty środek" na Margarito i do trzeciego pojedynku wyszedłby z wiedzą jak ogrywać dużego Antonio. Ten natomiast to "wątrobowy cepiarz". On bazuje na swoich gabarytach i sile i nic nowego nie jest w stanie wnieść do swojego boksu. Właśnie to jest ta różnica między nimi, że Cotto ma możliwości czysto taktyczne. Racja, mógłby wyjść jakiś cios Margarito, naruszyłby Cotto, może nawet i go wykończył. Tylko pytanie- co z tego? Nie udowodniłby tym że jest lepszym pięściarzem od Portorykańczyka. Dla mnie druga walka była super i odpowiedziała na dwa pytania które napisałem w poście wyżej, trzecia po prostu już nieelektryzuje tak bardzo.
To nie jest tak że bym trzeciej walki nie obejrzał. Tylko to jest jedna z tych walk gdzie przy 40 stopniowej gorączce nie wstałbym w nocy żeby to zobaczyć, tylko na drugi dzień obejrzał powtórkę. Na drugie ich starcie nie było takiej opcji ;]
To jest oczywiście subiektywna opinia i moje odczucia, co nie zmienia faktu że i tak się z Tobą po części zgadzam, tylko ten temat to już chyba zależy od indywidualnych rozważań ;p
Po raz kolejny się potwierdziło, że gnojek bez gipsu w rękawicach jest gówno warty.
Jestem tego samego zdania,Cotto super przygotowany ,ograł cementa ,był lepszy i tyle w temacie.Ogólnie lubię meksykańskich pięściarzy ,ale Margarito to trochę świr ,któremu ciężko przychodzi pogodzić się z zasłużoną porażką.Jedno co ma to serce do walki i na dziś nic więcej, i niech tak zostanie.
To była walka profesora z niedoszłym adiunktem.
Pięściarsko Gipsiarz jest o lata świetlne za Cotto. Ciosu wcale nia ma mocnego. Praca nóg tragiczna i to zarówno w ataku, jak i obronie.
Ręce wolne, nawet zasłon nie nadążał ustawiać.
W ostatniej rozegranej rundzie Cotto nawet specjalnie wdał się w przepychanki w zwarciu z Gipsem i co się okazało?
Okazało się, że Gips nie miał już nawet siły się przepychać- to MAC go spychał po całym ringu. Gdzie ta żelazna kondycja i żelazny cios Gipsa?
Zastanawiam się tylko dlaczego Gips chce rewanżu w Meksyku?
Przecież ta walka była na neutralnym terenia a nie w Portryko.
Czyżby sędziowie dopuścili go tam do walki w gipsie?