RINGOWE WOJNY: HOLYFIELD vs COOPER
Dokładnie 20 lat temu na ringu w Atlancie doszło do jednej z najbardziej emocjonujących batalii ringowych w ostatnich dziesięcioleciach. Mistrz świata wagi ciężkiej Evander Holyfield zmierzył się z zakontraktowanym na ostatnią chwilę Bertem Cooperem. Wcześniej rywalem Holyfielda miał być Mike Tyson, ale "Żelazny" wycofał się z powodu kontuzji. Po wycofaniu się także wybranego w zastępstwie Francesco Damianiego, na kilka dni przed pojedynkiem wyzwanie przyjął "Smokin" Bert. Nieoczekiwanie skazywany na pożarcie Cooper okazał się bardzo ambitny i stawił Holyfieldowi czoła, choć już w pierwszej rundzie znalazł się na deskach. Jednak w trzecim starciu, które okazało się jedną z najbardziej widowiskowych rund w historii pojedynków o mistrzostwo świata wszechwag, Cooper był bliski sprawienia sensacji, gdy po jego ciosach Holyfield był liczony i znajdował się na skraju nokautu. Doszedł jednak do siebie i w końcówce rundy to Cooper był w opałach. Walczył jednak dalej, choć z każdą rundą rosła przewaga mistrza świata. Pod koniec 7 rundy na głowę bezradnego już i porozbijanego Coopera posypały się dziesiątki ciosów i sędzia Mills Lane przerwał walkę na dwie sekundy przed gongiem.
A gdyby babcia miała wąsy to by była dziadkiem... Holyfield dwukrotnie w ringu w bezpośrednich starciach pokazał kto jest lepszy i dla mnie jest to oczywiste. Dodatkowo pokonał szereg wybitnych pięściarzy. Zaraz powiecie, że Mike był past prime, że nie trenował itd... A kto mu bronił? Holy to urodzony wojownik i psychicznie zdecydowanie górował nad Tysonem. Nie przegrał swoich walk z bestią w szatni, w ringu postawił twarde warunki i jak nikt inny obnażył słabości żelaznego. Kondycja, technika, serce, bajeczne serie ciosów - tym wszystkim dysponował Holy i dla mnie zawsze będzie lepszym pięściarzem niż Mike.
Ten niestety nie wykorzystał swojego talentu w 100%. Czasami jak patrzę na karierę Mike'a to biorąc pod uwagę całokształt, kojarzy mi się z Gołotą. Wielkie umiejętności niestety nie wykorzystane maksymalnie.
Nic nie mam do Tysona bo to ewenement i żywa legenda. Mam jednak wrażenie, że efekciarski styl jego zwycięstw często utrudnia wielu ludziom racjonalnie go ocenić. W historii byli lepsi...
Jeśli zamiast Berta walczyłby Tyson bankowo by zwyciężył i nie pomogłoby (jak piszesz serce do walki, kondycja, czy nastawienie psychiczne,,, pewnie, że 6 lat później Holyfield oklepał bestie ale to inna bajka!!!!
A mi kojarzy sie przeciwnie, Tyson wykorzystal swoje umiejetnosci maksymalnie, w mlodym wieku zostal mistrzem i byl niszczycielem w ringu, mial bogata kariere, osiagnal oszalamiajacy sukces sportowy.
'' Mam jednak wrażenie, że efekciarski styl jego zwycięstw często utrudnia wielu ludziom racjonalnie go ocenić ''
a gdyby mial nudziarski styl?
'' W historii byli lepsi...''
Moze tak, ale ilu? Jesli chodzi o sukcesy sportowe i slawe to wymienia sie glownie 2 postacie: Ali i Tyson
Swoja drogą akurat tak walczącego Evandera raczej łatwo pokonałby nudny do bólu i do bólu skuteczny Wladymir.
Ale jak piszę "zdaje mi się" bo skoro Haye walcząc na pół gwizdka mógł coś ugrać z Władem to dlaczego nie Holy nie mógł wygrać - Holy dawał z siebie wszystko. A jedyna przewaga Haye nad Holym to lepszy cios.Podobne warunki i szybkość, reszta zdecydowanie dla Holego.
Ale jeśli brać pod uwagę legendy Ali,Holmes,Frazier,Foreman,Bowe,Tyson,Holy to właśnie Holy byłby najłatwiejszy dla braci K.
Lennox i Bowe prime byli prawdopodobnie troszkę lepsi niż Bracia Kliczko a nie jak "piszesz zdecydowanie wyższa półka".
Holy to dziwny bokser dawał czasem kiepskie walki ze średniakami a potem wygrywał z najlepszymi.
Widzisz każdy kij ma dwa końce - Ruiz go rozpracował - akcja i klincze(choć Holy był trochę past prime) - A bracia K - są dużo więksi i lepsi i jescze lepiej Klinczuję niż Ruiz...
Tak jak mówię nie jestem pewien wygranej Kliczków ale na nich bym stawiał.
Myślę że dawali by znacznie lepsze walki z Kliczkami, a wygrana pewnie była by realna...tyle jak ocenić szanse??? bardzo - trudno trochę abstrakcja:)
Zawsze boli mnie niedocenianie braci, którzy (nie bójmy się tego powiedzieć), błyszczą w dzisiejszej HW profesjonalizmem, podejściem do tego również sportowo (mimo zarabiania samemu, nie widzę u nich wiecznego walenia o kasie - jedynie rywale trąbią o warunkach finansowych) i jedynym w swoim rodzaju wykorzystaniem warunków fizycznych. Było wielu wysokich zawodników, ale ich wielkość była ograniczająca, bracia zrobili z tego majstersztyk ringowy.
Co do porównań z latami 90tymi, sądzę że bracia rozwineli by się bardziej, walki by ich uczyły i temperowały bo jako jedyni mają tę mistrzowską mentalność, która każe im się podnosić po porażkach (Władek 3 razy, Vit 1,5 - te pół za walkę z Lewisem którą przegrał, mimo to się nie splamił, po walce z Byrdem był wygwizdywany i nazywany cieniasem i tchórzem). Mając taką konkurencję widzielibyśmy w nich pewnie jeszcze większy potencjał niż nam się wydaje.
Moje prywatne dywagacje na walkę braci z zawodnikami z tamtych czasów (głównie Vit)
Holy - walka na dystans, klincze i nie dopuszczanie do zwarć, przeciwieństwo walki z Bowem
Bowe - walka na dystans w której Riddick by się mocno pogubił i stanął w miejscu (jak w walce z Gołotą)
Lennox z połowy lat 90 - walka wyrównana w dystansie raczej, bo wtedy Lewiss jeszcze nie był takich lisem ringowym jak później.
Tyson - ewenement, szarża Żelaznego byłaby możliwie zgubna dla Wladimira, Vit by go przetrzymał i starał się zdeprymować dystansowo by zamęczyć.
Morrison - powtórka z Lewissa, zbyt łatwy do trafienia na dystans.
Foreman - na punkty, z dystansu, na wstecznym. Żadna niespodzianka, wygrana raczej pewna.
Uprzedzam, to moja prywatna opinia (tak jestem fanem Braci, ale nie przysłania mi to oceny), czasem mam wrażenie, że uwielbienie dla zawodników poprzednich epok pięściarstwa troszeczke czyni z userów strasznie zawistnych. Tak jakby powiedzenie że jakiś dzisiejszy zawodnik jest naprawdę świetny miało zmienić fakt że ktoś w przeszłości też był niesamowity.
Pozdrawiam Drago.
Nie wykluczam oczywiście, że bestia mogłaby poskładać absolutnie KAŻDEGO z wyżej wymienionych.
Holy- patrz druga walka z Lewisem Evander pokazał tam ,że pomimo kiepskich warunków fizycznych świetnie radzi sobie w walce ze znakomitym w walce na dystans i cholernie silnym bokserem.
Bowe-bardzo dobry lewy prosty plus znakomity półdystans,umiejętność walki"na cepa",psychika mordercy,szczęka z betonu,bokser kompletny bracia stając z nim do ringu stracili by swój koronny argument a mianowicie przewagę warunków fizycznych.
Lewis-chyba nie chcesz powiedzieć ,że Lewis w momencie walki z Vitem był bokserem lepszym niż w czasach np z walk z Gołym ,Briggsem czy Bruno?Młody Lewis to tak samo mądry i rozważny bokser tyle ,że znacznie szybszy.
Tyson -wielka niewiadoma naprawdę nie wiem co myśleć o przebiegu jego hipotetycznych pojedynków z braćmi myślę jednak ,ze raczej łatwo poradził by sobie z Władem.
Morrison,Foreman -W zasadzie podzielam twoją opinię.