BRANDON RIOS - TYP NIEPOKORNY
Dokładnie 23 lipca 2004 roku na ringach zawodowych zadebiutował mistrz świata federacji WBA w wadze lekkiej Brandon Rios (28-0-1, 21 KO). Pochodzący z Teksasu 25-latek w ciągu trzech rund zastopował wtedy anonimowego Raula Montesa. Jednakże dla tego noszącego ringowy przydomek 'Bam Bam' zawodnika, bokserska przygoda rozpoczęła się znacznie wcześniej, bo w wieku zaledwie dwóch lat.
Początki.
Miało to miejsce w Kansas, gdzie Brandon przeprowadził się ze soją rodziną z miasta Lubbock. Tam właśnie od wczesnych lat jego ojciec Manuel uczył go pięściarskich tajników. Syn bardzo szybko robił postępy i z tatą stojącym zawsze w jego narożniku w krótkim czasie świętował pierwsze sukcesy. W sumie jako amator stoczył 265 pojedynków z których wygrał aż 230. Jego największym zwycięstwem było wywalczenie w 2004 roku tytułu amatorskiego mistrza Ameryki w kategorii piórkowej. W tym samym roku dołączył do kadry olimpijskiej, niestety przegrał rywalizację z Mickeyem Beyem i to zadecydowało o przejściu na zawodowstwo. To właśnie podczas jednego z turniejów przed olimpijskich Brandon poznał swojego aktualnego trenera, cenionego Roberta Garcie.
- To było na zawodach w Mississippi - wspomina Rios. - Robert podszedł do mnie i zapytał, czy nie byłbym zainteresowany podpisaniem kontraktu sponsorskiego. Wcześniej miałem już kilka innych ofert od różnych ludzi, ale on przekonał mnie, że ma dla mnie najlepszego menadżera i większe pieniądze od tamtych. Tak oto rozpocząłem współpracę z Cameronem Dunkinem i grupą Top Rank, a on został moim trenerem.
Kolega Victor? Już nie.
Przeprowadzka do słonecznej Kalifornii była nie lada wydarzeniem dla młodego zawodnika. Jednakże nie był pierwszym, który zdecydował się na taki krok. Nieco wcześniej tą samą drogą podążył inny utalentowany bokser z Kansas, 24-letni Victor Ortiz (29-3-2, 22 KO). Obaj zawodnicy dorastali razem w Garden City, a ich wspólnym trenerem był ojciec Brandona Manuel. Victor przeprowadził się następnie do Denver, a stamtąd do Oxnard w Kalifornii, gdzie zaopiekował się nim brat Roberta, również uznany szkoleniowiec Danny Garcia. Niestety mimo wcześniejszej przyjaźni Brandon szybko poróżnił się z Victorem do tego stopnia, że dzisiaj obydwaj serdecznie się nie znoszą.
- Znam Victora od czasu gdy miał 8 lat - opowiada Rios. - Zawsze byliśmy świetnymi kumplami i nigdy się nie kłóciliśmy. Nagle on zaczął się zmieniać. Nie wiem co się z nim stało, ale nagle zaczął mnie nienawidzić.
- Pamiętam jak mieliśmy po 18, czy 19 lat i wszędzie razem chodziliśmy. Potem nasze ścieżki się rozeszły na chwilę i kiedy znowu się spotkaliśmy, on stał się moim największym wrogiem. Zaczął bez powodu obrażać zarówno mnie jak i Roberta. Nie wiem, dlaczego tak robi. Przecież to Robert zabrał go z jego domu i przywiózł do Kalifornii i to dzięki niemu osiągnął mistrzostwo świata. To jemu wszystko zawdzięcza. Niestety wygadując te swoje głupoty na nasz temat wszystko zepsuł. On jest po prostu głupi i tyle - kończy wyraźnie sfrustrowany Brandon.
Dwaj rywale.
Zarówno Ortiz jak i Rios szybko osiągnęli sukces w zawodowstwie. 'Bam Bam' sięgnął po mistrzowski pas WBA w wadze lekkiej w lutym 2011 roku, kiedy to zwyciężył Miguela Acostę (29-5-2, 23 KO). Dwa miesiące później to samo zrobił 'Vicious' detronizując Andre Berto (28-1, 22 KO) i odbierając mu tytuł WBC w dywizji półśredniej. Następnie 25-letni Ortiz przegrał przez kontrowersyjny nokaut z Floydem Mayweatherem jr. (42-0, 26 KO) w pojedynku w którym mimo porażki zarobił miliony. Oczywiście jego były kolega uważa, że Victor niesłusznie dostał szansę walki z uważanym za lidera list P4P czarnoskórym czempionem.
- Byłem ogromnie zaskoczony gdy usłyszałem, że będzie walczył z Floydem - opowiada Brandon. - Nie wiem, co zrobił, że dostał taką szansę. Przed nim w kolejce ustawiało się przecież wielu lepszych pięściarzy niż on, ale wybrali jego. Punkt dla Victora. Niestety nie wykorzystał szansy, ale w sumie mało mnie to obchodzi, bo koncentruję się na własnej karierze.
Oczywiście wzajemną niechęć obydwu Kalifornijczyków chcą wykorzystać w przyszłości ich promotorzy. Nic tak bowiem nie podsyca zainteresowania pojedynkiem, jak obustronna nienawiść. Pewnym problemem, ale tylko pozornym może być to, że Ortiz jest sporo cięższy od Riosa.
- Jeżeli tylko w przyszłości pojawi się możliwość walki z nim to czemu nie? Zrobiłbym to z przyjemnością - stwierdza bez zastanowienia 25-letni mistrz WBA. - Na razie skupiam się na kategorii lekkiej, a on występuje w półśredniej. W przyszłości planuję jednak pójść w górę, a on mógłby zejść w dół i zmierzylibyśmy się w junior półśredniej.
Oczywiście Brandon nie ma wątpliwości kto zostałby wówczas zwycięzcą.
- Gdy byliśmy mali mnóstwo ze sobą sparowaliśmy i zawsze byłem lepszy - wspomina z dumą w głosie 'Bam Bam'. - Zawsze przeze mnie potem płakał w szatni. Oczywiście teraz będzie temu zaprzeczał, ale dobrze wie, że tak właśnie było.
Każdy zasługuje na drugą szansę.
Opowiadając o Ortizie, Brandon nie przebiera w słowach prezentując niezwykłą pewność siebie. Często w przeszłości jego bezkompromisowy styl bycia i cięty język przysparzał mu wiele problemów. Najgłośniejszą wpadką z jego udziałem było video nagrane wspólnie z Antonio Margarito (38-7, 27 KO) przed jego walką z Mannym Pacquiao (54-3-2, 38 KO) w listopadzie 2010 roku. Obaj panowie w niewybredny sposób naśmiewali się w nim z trenera Filipińczyka Freddiego Roacha, który od wielu lat zmaga się z chorobą Parkinsona.
- Oczywiście niektóre media i kibice do tej pory nie mogą nam wybaczyć tamtego żartu i ciągle określają mnie jako tego złego gościa. Ale niech myślą, co chcą. Wiem, że to był głupi pomysł i przepraszałem już za to wiele razy. Dobrze rozumiem, że postąpiłem źle, ale wszyscy popełniamy błędy w swoim życiu i mimo to każdy z nas zasługuje na drugą szansę - tłumaczy się Brandon.
Przykładny ojciec i mąż.
Co ciekawe, całkiem niedawno zdiagnozowano u niego ADHD (nadpobudliwość psychoruchowa występująca u dzieci i dorosłych - przyp.red.), co może w pewnym stopniu tłumaczyć jego wybuchowy charakter i częste popadanie w kłopoty. Na szczęście, jak sam twierdzi, boks pozwala mu spalić spory nadmiar energii i jak przyznaje, wraz z upływem czasu zmienił się nie do poznania. Duży wpływ ma na niego także jego rodzina.
- W sierpniu razem z moją żoną Vicky będziemy obchodzić naszą pierwszą rocznicę ślubu. Oprócz tego znowu jest w ciąży. Jeżeli to będzie chłopczyk to nazwę go Brandon Junior i w przyszłości zostanie pięściarzem tak jak ja! Jestem już coraz starszy i staram się być teraz przykładnym mężem i ojcem dla trójki moich dzieci, a nie wariatem jak wcześniej - stwierdza szczęśliwy Rios.
Pozory mylą.
Niewiele osób zapewne wie, że Brandon od wielu już lat regularnie wspiera pewien szpital w Kalifornii, przesyłając na jego konto pieniądze, ale pomaga nie tylko tam.
- Razem z Vicky wysyłamy pewne sumy pieniędzy do szpitala St Judes, bo chcemy pomóc ludziom w kłopotach. Pomagamy także pewnej kobiecie z Chicago, której córeczka ma raka. To nie są duże sumy, ale mam nadzieję, że choć trochę jej pomożemy i przez to czujemy się szczęśliwsi. Pomoc ludziom będącym w potrzebie to coś co zawsze chciałem robić i nigdy się tym nie zamierzam chwalić. To nie w moim stylu.
Okazuje się, że ten gruboskórny i charakterny zawodnik, to tak naprawdę wrażliwy człowiek i troskliwy mąż i ojciec. Mimo tego nie przeszkadza mu fakt, że w całym bokserskim światku postrzegany jest przez pryzmat swoich wcześniejszych złych uczynków.
- Każdy ma prawo do swojego punktu widzenia - wzrusza ramionami Rios. - Mogą mówić i myśleć o mnie, co im się żywnie podoba. W ogóle nie dbam oto, że nazywają mnie niepokornym i złym, mają takie prawo.
- Z pewnością nie należę do aniołów. Zawsze gadam dużo głupot i najpierw coś zrobię, albo coś powiem, a dopiero potem pomyślę, ale taki już jestem. Moi krytycy nie chcą zobaczyć mojej drugiej strony. Wydają na mój temat opinię tylko na podstawie tego gdy widzą jak trenuję i walczę, albo wypowiadam się na konferencjach. Nie wiedzą jak zachowuję się będąc z przyjaciółmi, albo z rodziną. Wtedy jestem całkiem innym człowiekiem - uśmiecha się szczerze Teksańczyk.
Już niedługo wszyscy kibice Brandona będą mogli znowu podziwiać go w akcji. Dokładnie 3 grudnia na ringu w słynnym Madison Square Garden w Nowym Jorku, 25-letni czempion WBA skrzyżuje rękawice z próbującym powrócić do gry, starszym o rok Brytyjczykiem Johnem Murrayem (31-1, 18 KO).