MARQUEZ WALCZY O MIEJSCE W HISTORII
38-letni Juan Manuel Marquez (53-5-1, 39 KO) musi zdawać sobie sprawę z tego, że jego wspaniała kariera powoli dobiega końca. Dziś w nocy 'Dinamita' stanie przed szansą zdefiniowania swego miejsca w w historii boksu, bo pokonanie króla P4P raz na zawsze zakończyłoby trwającą od miesięcy (lat?) dyskusję na temat "Barrera, Morales, czy Marquez - który z trójki meksykańskich wojowników zasługuje na miano najlepszego?".
Gdy obóz Manny'ego Pacquiao (53-3-2, 38 KO) ogłosił, że następnym rywalem Filipińczyka będzie właśnie Marquez, zdecydowana większość ekspertów uznała ten pojedynek za klasyczny mismatch. Z czasem, po części za sprawą kontrowersji wokół jednego z odcinków cyklu HBO 24/7 - Pacquiao vs. Marquez III, część z nich zaczęła wierzyć w meksykańską legendę. W ostatnim tygodniu coraz częściej pojawiają się opinie, że dobrze przygotowany Marquez może dać 'Pacmanowi' wyrównaną walkę. Naturalnie wciąż przeważa teza, że Manny, który w ostatnich latach przeszedł prawdziwą metamorfozę i z jeźdźca bez głowy przeistoczył się w pięściarza kompletnego, zdemoluje podstarzałego azteckiego wojownika, ale oczekiwania kibiców są wielkie i wszyscy liczą na kolejną niezapomnianą bitwę.
'Dinamita' wychodzi dziś do ringu po największą w karierze wypłatę, ale nie tylko. W ostatnich miesiącach udało mu się przekonać kibiców, że jego celem numer jeden jest odwet na wielkim rywalu, z którym stoczył już dwie brutalne wojny (w 2004 i 2008 roku). Marquez nigdy nie zapomni pierwszej rundy z Pacquiao - trzy razy lądował w niej na deskach i po trzecim nokdaunie wydawać się mogło, że został złamany. Marquez udowodnił wtedy, że ma wielkie serce do walki - powstał i stoczył z Filipińczykiem wspaniałą bitwę, która zakończyła się niesatysfakcjonujacym remisem. Rewanż mógł odbyć się znacznie wcześniej, jednak Meksykanin wybrał inną drogą i dopiero po czterech latach ponownie zmierzył się z 'Pacmanem'. Pojedynek znów był niezwykle wyrównany, a o wyniku faworyzującym Manny'ego zadecydował nokdaun z trzeciej rundy. Zawiedziony Marquez po raz kolejny nie mógł pogodzić się z wynikiem, ale kontrowersyjna porażka dodała mu skrzydeł i być może przedłużyła karierę.
Meksykański wojownik udowodnił swą przynależność do ścisłej czołówki P4P, podbijając wagę lekką oraz stopując kolejno Joela Casamayora i Juana Diaza w dwóch klasycznych bitwach. Wtedy wyzwanie rzucił mu wracający Floyd Mayweather Junior. W pojedynku ze znacznie większym i cięższym Amerykaninem Marquez dał z siebie wszystko, ale na poczatku walki znów wylądował na deskach i przez resztę czasu nie potrafił znaleźć sposobu na lepszego w każdym aspekcie Mayweathera, który zwyciężył bardzo wysoko na punkty. Wróżono, że 'Dinamita' nie pozbiera się po takiej porażce, jednak dzielny Meksykanin wrócił do wagi lekkiej i pokonał w rewanżu Diaza, a następnie po emocjonującej walce zastopował Michaela Katsidisa. Wtedy pojawiła się oferta trzeciej potyczki z Pacquiao i Marquez postanowił odpowiednio się do niej przygotować.
Nauczony doświadczeniem Meksykanin zorganizował sobie walkę na przetarcie w limicie wagi junior półśredniej. Rywalem Juanmy był kolumbijski journeyman - Likar Ramos, który został wybrany ze względu na to, że (podobnie jak Pacquiao) boksował z odwrotnej pozycji. Marquez znokautował go już w pierwszej rundzie i mógł zająć się przygotowaniami do najważniejszej batalii życia. W obozie 'Dinamity' pojawił się nowy człowiek - Angel Hernandez, który odpowiadał za przygotowanie fizyczne pięściarza. Niesławny Victor Conte zdradził jednak prawdziwą tożsamość wyżej wymienionego szkoleniowca i w mediach zapanowała wrzawa - wyszło na jaw, że nowy trener Marqueza przed laty przyznał się przed sądem do podawania swym podopiecznym (m.in. Marion Jones) niedozwolonych środków.
Nagrania HBO i zdjęcia potwierdzały, że Marquez bardzo rozrósł się w krótkim czasie i na 38-latka spadły gromy. Juanma natychmiast zareagował i zapewnił, że podda się wszystkim badaniom, jakich zażądają organizatorzy, co nieco uciszyło sprawę. Podczas wczorajszej ceremonii ważenia zarówno Meksykanin, jak i faworyzowany Pacquiao prezentowali się fenomenalnie i emocje przed ich długo wyczekiwanym pojedynkiem rosną nawet wśród tych, którzy dotychczas zarzekali się, że walka nie wzbudza ich zainteresowania.
Jeżeli Marquez rzeczywiście jest tak zdeterminowany jak mówi i dziś w nocy da z siebie wszystko, możemy być świadkami kolejnej fenomenalnej walki. W pokonanie Pacquiao wierzy niewielu, jeśli jednak 'Dinamita' zdoła przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, z miejsca wskoczy do pierwszej trójki P4P i zapisze się w historii jako najlepszy meksykański pięściarz ostatnich 15-20 lat. Jeżeli zgodnie z przewidywaniami przegra, gorąca dyskusja na temat podany w pierwszym akapicie trwać będzie dalej...
Każdy z tej trójki inaczej boksował i to jest najpiękniejsze.
czekam z niecierpliwością na ten temat bo to jest temat rzeka
Dudas - "i miał Marqueza na deskach" heh pięknie też mu przypierdzielił gdy Marquez klęczał na czworaka na ringu.:)
Rywalizacja Marquez,Morales, Barrera, Pacquiao to jeden z najpiękniejszych wątków w historii boksu porównywalny chyba tylko do Ali,śpFrazier,Foreman,Norton,Holmes i Hagler,Leonard,Duran,Hearns,Benitez
Osobiście najbardziej lubię chyba Marqueza i Barrerę bo jego walka z faworyzowanym Hammedem była jedną z pierwszych jakie świadomie oglądałem i nauczyła mnie mnóstwo o tym sporcie.
Wielu uważa że Pacqiao jest najlepszy z tej czwórki - nieprawda przede wszystkim jest najmłodszy - jeśli postawić prime ich wszystkich to jest to dokładnie ta sama klasa!
Pacqiao ma teraz większych lecz zawsze jakoś 'wybrakowanych" przeciwników!!
teraz Pacquiao wygra walkę Marquez ma 38lat i cudów nie ma - szczególnie w tej wadze.Ale i tak trzymam za niego kciuki - choć wiem że to "pogrzeb" mego ulubieńca:(
Dajesz Juanma jesteś wielki.
Co do tematu rozpoczętego w komentarzach Barrera, Morales, Marquez, Pacquiao to w mojej opini prym prowadzi Morales, chociaż to ciężko rozsądzić. Erica daje na pierwszym miejscu, ponieważ po prostu najbardziej go lubię, ale nie tylko ma on niesamowite umiejętności, a Barrera zwyczajnie mu nie leżał. W 2 i 3 walce z Pac manem nie mógł zrobić wagi, fakt Pac był w nich lepszy niż w 1, ale zwróćcie uwagę na to jakie ciosy w 1 walce przyjął Eric i nawet się nie zachwiał, a po jakich leżał w pozostałych walkach.
Mimo wszystko każdemu z nich należy się szacunek, stworzyli ostatni narazie piękny okres w pięściarstwie.
Teraz czekam na kolejną rundę, czyli:
-Gamboa
-Donaire
-Lopez
-Garcia?
Kto wie, a nóż pokażą się z równie dobrej strony jak reszta, oby...