ARTYŚCI RINGU: JAMES TONEY

Walka Jamesa Toneya z Denisem Lebiediewem była smutnym zakończeniem wielkiej amerykańskiej powieści. Ci, którzy ''Lights Out'' wyśmiewają, niech będą przeklęci. W 2008 roku Michael Rosenthal z ''Los Angeles Daily News'' przeprowadził fascynujący wywiad z Freddiem Roachem. - James Toney jest najbardziej naturalnym bokserem, jakiego kiedykolwiek widziałem. W swoim prime mógł oprzeć się o liny, uniknąć stu twoich ciosów i zabójczo skontrować. Widział w ringu wszystko. Nie żartował mówiąc, że urodził się, by walczyć. Obecnie jednak James starzeje się i daje się trafiać coraz częściej - powiedział Rosenthalowi Roach. Przed walką w Moskwie żarliwie wierzyłem w ostatnią mistrzowską walkę Toneya. Upadek musiał kiedyś przyjść, ale zwycięstwo Lebiediewa - bardzo dobrego wyrobnika - było myślą nie do zniesienia. W pamięci miałem przede wszystkim niemal dwuletni (czerwiec 97 - marzec 99) rozbrat Toneya z boksem i triumfalny powrót Amerykanina, ukoronowany zwycięstwem nad Wasilijem Żirowem w 2003 roku. Toney powrócił wówczas do pierwszej dziesiątki rankingu P4P magazynu ''The Ring'' i nawiązał do lat 1990-1993, w których chyba tylko Pernell Whitaker mógł się równać z old-schoolowym gangsta rapem ''Lights Out''.

Wbrew stereotypowi, Toney nie jest dzieckiem getta, jego matka prowadziła własną piekarnię w Detroit i powodziło jej się całkiem nieźle pod względem finansowym, ale jej były mąż - ojciec Jamesa - odsiadywał wysoki wyrok za gwałt i inne przestępstwa. Kilkuletni J.T. był świadkiem strzelaniny, jaka wywiązała się między jego rodzicami po kolejnym ojcowskim ataku szału. Jeden z pocisków utkwił w nodze matki. Tak wygląda jedno z ostatnich wspomnień Jamesa związanych z ojcem. Jako nastolatek przyszły mistrz świata trzech kategorii wagowych został dilerem narkotyków (''Nie chodziło mi o pieniądze, liczyła się reputacja'') i gwiazdą szkolnej drużyny futbolu amerykańskiego. Już wtedy ujawnił się skrajny indywidualizm Jamesa i jego konfrontacyjny charakter. Od samozagłady uratował Toneya Bill ''Pops'' Miller, wybitny trener bokserski i znawca jazzu. Miller przekonał Toneya do postawienia na pięściarstwo (''W tym sporcie nie musisz przejmować się drużyną'') i James zaczął traktować go jak nowego ojca. ''Pops'' odkrył również przed Jamesem tajniki old-schoolowych technik bokserskich Ezzarda Charlesa, Jerseya Joe Walcotta i Archiego Moore'a. Toney i Miller godzinami studiowali taśmy z nagraniami walk starych mistrzów, aż wreszcie przyszedł czas żniw - obdarzony fantastyczną inteligencją ruchową i diamentową psychiką wojownika ''Lights Out'' przejął kontrolę nad pięściarską Ameryką.

Zwycięstwa nad Michaelem Nunnem, Reggiem Johnsonem, Mike'm McCallumem i Iranem Barkleyem (każda z tych walk jest niepowtarzalnym klasykiem) dały Toneyowi status następcy legend, jednak chroniczny brak dyscypliny w przerwach między obozami treningowymi (podstawowy problem ''Lights Out'') coraz bardziej dawał o sobie znać i w walce z Royem Jonesem Juniorem mocno zaszkodził młodemu mistrzowi. Toney musiał zrzucić przed walką 20 kilogramów w ciągu sześciu tygodni, noc przed pojedynkiem spędził podłączony do kroplówki. Wielu ludzi boksu i dziennikarzy odradzało mu walkę z Jonesem, z którym tylko James w swojej najlepszej formie miałby jakiekolwiek szanse. Po porażce z Royem Toney miał gorszy okres, choć generalnie przez całą swoją karierę nie schodził poniżej pewnego poziomu. Nigdy nie został znokautowany, nikt poza RJJ (i Lebiediewem...) wyraźnie go nie pokonał. Kontratak w wykonaniu ''Lights Out'' należy do najpiękniejszych i najskuteczniejszych manewrów w historii sportu. Płynny i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach styl Toneya niczym Wiersz umyka próbom streszczenia. Należy go doświadczyć.

Bracia Kliczko? Pięściarze pechowi. Mimo olbrzymich umiejętności i utrzymywania się przez wiele lat w wysokiej formie żaden z nich nie stoczył - w przeciwieństwie do ''Lights Out'' - pojedynku, do którego regularnie się wraca. Być może wyjątkiem bywa walka Witalija z Lewisem, ale daleko jej do miana skończonego arcydzieła. Dla braci niestety zabrakło odpowiednich rywali. Ukraińcy urodzili się nieco za późno, by stanąć w jednym rzędzie z Hopkinsem, Mayweatherem, Whitakerem, Jonesem i Toneyem, najlepszymi według mnie pięściarzami ostatnich dwudziestu lat. Wiem, że nie jestem w tej opinii osamotniony. Istnieje jeszcze kwestia osobowości ukraińskich gigantów. Pozwolę sobie odesłać Was do dyskusji użytkowników bokser.org pod wrześniowym tekstem o Carlosie Monzonie. Jest coś fałszywego w nachalnie lansowanym wizerunku braci...Wielkie powieści kończą się przecież Smutkiem, a James Toney's the realest. Period.

Świadomie pominąłem dzisiaj poczucie humoru Jamesa. W przyszłym roku postaram się przedstawić obszerniejszy tekst o ''Lights Out''. Pięściarz ten jest zbyt często uderzany poniżej pasa.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

Biłuński zadebiutował na łamach Bokser.org w czerwcu 2011 roku. W ciągu dwóch lat stworzył cztery autorskie cykle: "Artyści ringu", "Boxiana", "Styl robi walkę" i "KSB". Prezentował charakterystyczny styl, który często polaryzował opinie czytelników. Obecnie Biłuński tworzy reportaże dla wydawnictwa Ebr.

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Peciorak
Data: 06-11-2011 22:21:48 
"Ci, którzy ''Lights Out'' wyśmiewają, niech będą przeklęci. " - klątwa została rzucona :)
 Autor komentarza: klawesyn
Data: 06-11-2011 22:32:55 
Niech będą przeklęci.
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 06-11-2011 22:34:58 
Bardzo dobry tekst opowieść o żywej legendzie która jak wielu nie potrafi powiedzieć - dość
 Autor komentarza: KapralWiaderny
Data: 06-11-2011 22:52:55 
Czyli jestem przeklety :D a tak nawiasem mowiac nie trzeba byc nawet wielkim znawcą boksu by wiedziec ze Toney u szczytu formy ośmieszyłby drewniaka Lebiedieva. Niestety wchodzac do ringu w obecnej chwili osmiesza siebie. Po raz kolejny to powtórze: Nie kazdy moze byc taki jak Bernard Hopkins :D

ps. Toney do muzeum albo do radia !
 Autor komentarza: Vroo
Data: 06-11-2011 22:55:01 
Może teraz rewanż z Royem... :-
 Autor komentarza: xionc
Data: 06-11-2011 23:02:20 
a ja mysle, ze to nie do konca tak, ze Toney sie starzeje, tylko ciezko pierwsza walke w nowej kategorii wagowej toczyc o pas mistrzowski i jeszcze ja wygrac. To samo dotyczy zreszta Briana Minto. Obaj powinni najpierw sie otrzaskac z nowa waga i wtedy atakowac.

Ja bym Toneya jeszcze nie skreslal, choc walki o pas juz pewnie nie dostanie.
 Autor komentarza: lubieznyzenon
Data: 06-11-2011 23:34:42 
@xionc

Toney a dzisjeszy Toney to dwie różne postacie.
Nie chcę go oglądać w ringu, bo najlepsze co jest w stanie zrobić to wygrać z wrakiem RJJ. Nikogo to i tak nie ucieszy.
 Autor komentarza: dj1986
Data: 06-11-2011 23:58:05 
jakby nie było ciekawa postać :)
 Autor komentarza: Gawlak
Data: 07-11-2011 02:12:16 
i tak go kocham...ci ktorzy pamietaja co sie dzialo w latach 90 kiedy Toney brylował, to moga cos powiedziec, a wy (za przeproszeniem) smarkacze ktorzy znacie go tylko z YT zamilczcie chociaz raz... bo dam sobie rękę uciąć , że jak James walczył z Nunnem to jeszcze w pieluchy robiliscie, albo was na swiecie nie bylo, a teraz obejrzeliscie jedna walke z tym mlodym rosjaninem i juz wszystko wiecie o "Lights out" pozdro dla kumatych kibiców i prawdziwego boksu który niestety nas opuszcza...
 Autor komentarza: obserwatorboksu
Data: 07-11-2011 08:08:24 
rill motherfuckin` nigga
 Autor komentarza: rumburak
Data: 07-11-2011 08:47:02 
Ja tam lubię Toneya a jego teksty mnie rozwalają:)
 Autor komentarza: Hugo
Data: 07-11-2011 09:12:56 
Toney to nie jest postać z mojej bajki i nigdy za artystę ringu go nie uważałem. W ogóle cała ta mitologia powstała wokół tak zwanych "legend zawodowego boksu" jest z gruntu fałszywa, sztucznie wykreowana przez media i oparta na jakiejś pokracznej poprawności politycznej. Żeby zostać "artystą ringu" i "legendą" trzeba być czarnoskórym Amerykaninem, mieć jakieś kłopoty z prawem (więzienie, dilerka, przemoc w rodzinie), pajacować w ringu i pyskować różne głupoty w mediach. Nie są uważani za "artystów" i "legendy" Holyfield i Tarver, którzy całą karierę doskonale boksowali (Tarver do dnia dzisiejszego), ale nie robili wokół siebie medialnego zamieszania. Nie uchodzi też za legendę Joe Calzaghe, który większość owych "artystów" pokonał. Za to bez końca trzeba wysłuchiwać nadętych bzdetów o "wielkim Hopkinsie", "wielkim Toneyu" i "wielkim Royu Juniorze". Nie odbieram im, że byli wybitnymi bokserami, ale takich jak oni było i jest dużo więcej, zarówno w Ameryce, jak i w Europie. Boks zawodowy w latach 90. odbywał się w warunkach dominacji bokserów USA, która wynikała z braku konkurencji ze strony Europy (zwłaszcza wschodniej), gdzie ta dyscyplina dopiero raczkowała. Dziś sytuacja się zmieniła i prosty osiłek Lebiediew odprawia "artystów" seriami. Jednak wciskana całymi latami do głowy kibiców boksu ciemnota była, jest i jeszcze długo będzie dominować.
 Autor komentarza: Hugo
Data: 07-11-2011 09:15:50 
*Jednak wciskana całymi latami do głów kibiców ciemnota była i jest akceptowana i jeszcze długo będzie dominować.
 Autor komentarza: klawesyn
Data: 07-11-2011 09:30:14 
Hugo - Holy nie jest uważany za legendę? A to ci nowina :). Fakt, ze istnieją tzw. pięściarze charyzmatyczni i ci którzy nie przyciągają tłumów, mimo że są świetnymi zawodnikami. Jest wielu pięściarzy, którzy osiągnęli więcej niż np. Tyson, ale to on do dziś elektryzuje lud bo był atrakcyjny medialnie.
Toney artystą ringu z pewnością jest, bo jego styl walki budzi podziw i niewielu było tak wszechstronnych i kompletnych pięściarzy na przestrzeni ostatnich 20 lat. Dominacja bokserów z USA nie miała miejsca dlatego, że w Europie boks raczkował, tylko dlatego że w USA boks jako jedna z nielicznych dyscyplin był dla czarnych szansą wyrwania się biedy i mnóstwo uzdolnionych dzieciaków próbowały swych sił. Boks w USA przeżywa kryzys nie dlatego, że nagle biali w Europie zaczęli boksować (bo robili to od bardzo dawna, nie licząc starożytności), tylko dlatego, że w USA młodym ludziom już nie opłaca się stawiać na tak ryzykowny sport jak pięściarstwo, gdy mają dziś do wyboru bezpieczniejsze i lepiej płatne dyscypliny. Nowe pokolenie woli iść do koszykówki, futbolu amerykańskiego czy baseballa gdzie "kasa się zgadza" znacznie lepiej niż w ringowych zmaganiach, a ryzyko utraty zdrowia jest o wiele mniejsze. Pozostali starzy, wyboksowani weterani bez następców. Ot i cała filozofia.
 Autor komentarza: darekaa
Data: 07-11-2011 09:36:48 
@Hugo


"Dziś sytuacja się zmieniła i prosty osiłek Lebiediew odprawia "artystów" seriami."

Te 2 ostatnie zwycięstwa są warte tyle co Berbica nad Alim.
 Autor komentarza: Paxy
Data: 07-11-2011 09:41:24 
Moim zdaniem gdyby James miał we krwi taki profesionalizm i podejście do boksu jak np: bracia Kliczko (reæim treningowy, trzymanie wagi) mógłby dołożyć jeszcze kilka zwycięskich walk i dłużej nie opaść z formy, pytanie tylko czy to nie zabiłoby jego całej otoczki?
 Autor komentarza: Hugo
Data: 07-11-2011 10:14:04 
@klawesyn

Niechęć czarnoskórych chłopców do uprawiania zawodowego boksu to rzeczywiście główna przyczyna kryzysu tej dyscypliny w USA. Jednak rozpatrując ten sport pod względem historycznym, trzeba też wziąć pod uwagę brak konkurencji dla Amerykanów szczególnie w wagach wyższych. Przecież bokserzy z byłego ZSRR i całego bloku wschodniego nie mogli przechodzić na zawodowstwo. Zmieniło się to dopiero na początku 90. , ale na dobre boks zawodowy w tym regionie rozkręcił się dopiero w ostatnim 10-leciu. Jestem przekonany, że wielu doskonałych bokserów amatorskich z ZSRR, Polski, NRD, Rumunii, Bułgarii itd miało potencjał, by dojść do tytułów światowych w zawodowym boksie.
 Autor komentarza: Hugo
Data: 07-11-2011 10:31:29 
@klawesyn

Masz rację, pisząc, że jedni bokserzy są bardziej medialni, a inni mniej. Jednak budowanie legend właśnie w oparciu o medialność, a nie rzeczywiste umiejętności bokserskie wzbudza mój sprzeciw. Jak porównasz kariery np. Toneya i Tarvera, to Tarver na pewno był (i jest) lepszym bokserem i miał większe osiągnięcia. Jednak nikt nie pisze o nim, jak o "artyście" i "legendzie". Inny przykład z Polski. Bardzo medialny i charyzmatyczny jest Najman. Czy to powód do budowania legendy o "artyście ringów wielkim Najmanie"?
 Autor komentarza: klawesyn
Data: 07-11-2011 10:41:17 
Hugo - dlaczego uważasz, że Tarver (z całym szacunkiem dla jego dokonań) był lepszym bokserem i więcej osiągnął? Ile stoczył walk w porównaniu do Toneya, ile razy bronił z powodzeniem pasów, w ilu kategoriach wagowych zdobył mistrzostwo? Ja tam nie chcę w ogóle wchodzić w tego typu dysputy, obaj są znakomitymi pięściarzami, ale właśnie Toney okazał się bardziej wszechstronny będąc mistrzem czterech kategorii wagowych (licząc przez chwilę mistrzostwo HW).
 Autor komentarza: kuba2
Data: 07-11-2011 10:45:16 
Masz troszkę racji Hugo ale przesadziłeś. Niezależnie od wizerunku, Toney geniuszem był i basta. To że poza tym potrafił sie jeszcze odpowiednio wykreować, miał ogromną ringową i pozaringową charyzmę tylko ugruntowało jego status geniusza, legendy itd ale bez swoich unikatowych umiejętności i wielkich osiągnięć nie zapisałby siew historii boksu tak bardzo. W gruncie rzeczy nie był jednak bokserem duzo lepszym (a moze i wcale)od np Mike McCallula ale kto dzisiaj pamięta o Miku?
 Autor komentarza: glaude
Data: 07-11-2011 11:53:17 
O Toneyu można napisać tak jak o Tatarach- jest (był) groźniejszy w obronie niż w ataku.

Wirtuozem dla mnie nie jest. Niemniej to ważna postać w światowym boksie.
Nigdy nikogo nie omijał, walczył z każdym- i za samo to należy mu się szacunek.

P.S.
Odchudzanie i treningi nic już nie dadzą. Dopadł go po prostu zespół SKS (czyli: Starość, K**wa, starość).
 Autor komentarza: Hugo
Data: 07-11-2011 12:17:44 
Ja nie chcę odbierać Toneyowi klasy. Był w przeszłości wybitnym bokserem i miał duże osiągnięcia. Jednak określenie "artysta ringu" powinno być zarezerwowane dla bokserów o doskonałej technice, a nie dla bokserów ogólnie skutecznych lub bazujących na sile i wytrzymałości. Spośród obecnie walczących bokserów dla mnie artystami ringu są jedynie Pacquiao, Mayweather (nie lubię go, ale muszę to przyznać), Martinez, Cotto, Bute, Dawson i Władimir Kliczko ( z pewnymi zastrzeżeniami). Może jeszcze kilku z niższych wag, których tak dokładnie nie śledzę. Jest jeszcze paru, których nazwałbym "kandydatami na artystów", bo na razie maja za małe osiągnięcia np. Proksa, Siłłach, Groves, Brook. Na pewno też artystą ringu można nazwać Roya Juniora, ale nie Hopkinsa lub Toneya.
 Autor komentarza: klawesyn
Data: 07-11-2011 12:31:04 
Ależ styl Toneya był wyjątkowo techniczny. Bez opanowania techniki na najwyższym poziomie Toney nie mógłby w ten sposób walczyć. A to, że miał przy tym uderzenie, twardy łeb, świetną defensywę? No właśnie dlatego to bokser kompletny.
 Autor komentarza: kuba2
Data: 07-11-2011 15:20:40 
Hugo, totalnie zamieszałeś
 Autor komentarza: SGS
Data: 07-11-2011 16:08:57 
@Hugo Calzaghe i Tarver są artystami ringu, a RJJ, Toney i Hopkins już nie? To ciekawe.
 Autor komentarza: SGS
Data: 07-11-2011 18:22:32 
A te najwieksze dokonania Tarvera opieraja sie na dwóch wypalonych nazwiskach Roy Jones JR. i Rocky Balboa.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.