POGARSZA SIĘ STAN ZDROWIA FRAZIERA...
Laura Neagu, CNN
2011-11-06
Wczoraj informowaliśmy o ciężkiej chorobie 67-letniego Smokin' Joe Fraziera (32-4-1, 27 KO), jednak najnowsze informacje mówią o bardzo szybkim pogorszeniu się jego stanu zdrowia. Legendarny mistrz wagi ciężkiej, u którego niecały miesiąc temu zdiagnozowano raka wątroby, został przetransportowany do hospicjum w swojej rodzinnej Filadelfii. Wielu ludzi niezwiązanych z boksem modli się o zdrowie tego boksera, który wraz z Muhammadem Ali stworzył jedną z najwspanialszych trylogii w historii boksu zawodowego...
Ali jeszcze dużej się meczy nie pamiętam kiedy mówiono o jego stanie zdrowia i kiedy były pokazane jego zdjęcia.
Rak wątroby = śmierć.
Przykry temat.
Joe trzymaj się
Coś niesamowitego,dzięki nim w dużej mierze boks ma tylu wręcz fanatyków!
Nie jestem lekarzem, ale miałem do czynienia z umierającymi na raka wątroby z grona rodziny i znajomych. Raczej nie ma bardzo silnego bólu (w każdym razie jest do opanowania), a koniec przychodzi w wyniku coraz bardziej nasilającej się śpiączki.
Ja też nie jestem lekarzem ale trochę czasu spędziłem w miejscach podobnych do jakiego trafił Joe.Część chorych na raka cierpiała bardzo a ból był do opanowania narkotyzując ich dosłownie.Problem jest ,że w takich miejscach często nie podaje się też tyle przeciwbólowych ,by ten ból zniszczyć ,a moim zdaniem powinno.Ale to nie temat ,by się spierać o swoje racje
Mam nadzieję ,że on przejdzie twardo jak szedł w ringu!
Joe to człowiek honoru, prawdziwy mistrz. I ten jego nieodłączny kapelusz. Wspaniały człowiek.
Dzięki za wyjaśnienie.Ja wiem jedno,że niektórzy mając mocne serce i nie zaatakowany mózg tak cierpią,że tego nie da się chyba sobie nawet wyobrazić,postawić się na ich miejscu a leków czasem podaje się im jak na lekarstwo,gdy ktoś nie ma bliskich aby przypilnowali,postarali się itp.Nie wiem jak to wygląda od strony medycznej od środka i dlaczego tak jest więc możliwe,że tak jak piszesz.
Ból kostny jest trudny do uśmierzenia. Oczywiście stosuje się w przerzutach do kości morfinę (i inne narkotyki), ale same one nic nie dają. Jeśli guzy sa hormonozależne, to stosuje się hormony- lub blokuje ich wydzielanie (w zależności, co to za nowotwór). Stosuje sie bifosfoniany w przerzutach kostnych, lub nawet podaje się radioizotopy dożylnie, żeby uśmierzyć ból. A oprócz tego stosuje sie zwykłem NLPZ p-bólowo.
Jednak u Joe'go mamy do czynienia chyba z pierwotnym nowotworem wątroby i jej niewydolnością. Nie wiem tego napewno- domyślam się. Taki stan często powstaje po długotrwałej marskości wątroby. Nierzadko zapadają na nią chorzy na przewlekłą postać WZW (tzw. żółtaczki zakaźnej).
Taki nowotwór w pierwszej kolejności daje przerzuty do płuc. Co znacznie (jak jest dużo ognisk przerzutowych) pogarsza utlenowanie krwi. Do tego marska wątroba nie czyscza organizmu z toksyn, co jest wynikiem encefalopatii wątrobowej. Prowadzi to do śpiączki i śmierci.
No właśnie,najczęściej osoby umierające na nowotwory w miejscach gdzie bywałem lub pracowałem(Hospicja i Domy Pomocy Społecznej) to takie gdzie nie stosowano tych metod z wiadomych powodów-środków finansowych,dotyczy to głównie samotnych,szpital takich pacjentów zwyczajnie potrafi odsyłać,bo ("nie ma dla nich nadziei") .W przypadku Joe na szczęście sytuacja jest pewnie w pełni zabezpieczona mam nadzieję i to ważne,nawet móc w mniejszym bólu lub nieświadomie odejść,tak uważam,po zobaczeniu co jest z tej drugiej strony,po przeżyciach z niej wyniesionych o ,których niewielu wie ,niewielu mówi.
Poza tym w moim bliskim pokrewieństwie kilka osób zmarło na nowotwór(płuc,wątroby,żołądka) ale tu jednak odbywało się to mniej boleśnie,bo byli to ludzie o których ktoś dbał.
Widzę,że dużo wiesz na ten temat.
Szkoda ,ze tak wielki mistrz na stare lata musi toczyć taki nierówny bój,cholernie przykra jest taka wiadomość.
pozdrawiam
mam nadzieję, że nie mają potwierdzonej informacji...wtf ?!