GROVES: SMITH JEST TRUDNIEJSZYM RYWALEM NIŻ DeGALE
Wspaniały stadion Wembley będzie dzisiaj gościł fanów pięściarstwa zawodowego, dla których największy brytyjski promotor Frank Warren przygotował interesujące widowisko. Ponad 10 tysięcy kibiców zobaczy dzisiaj w pojedynku wieczoru walkę Szkota Ricky'ego Burnsa (32-2, 9 KO) z Australijczykiem Michaelem Katsidisem (28-4, 23 KO), której stawką będzie pas WBO Interim w wadze lekkiej. Nie mniej interesująco zapowiada się także bratobójczy pojedynek dwóch Anglików. 29-letni pięściarz z Liverpoolu Paul Smith (31-2, 17 KO) spróbuje wrócić na krajowy tron wagi super średniej krzyżując rękawice z młodszym o 6 lat mistrzem Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej, londyńczykiem Georgem Grovesem (13-0, 10 KO).
Mający aż trzech bokserskich braci Paul, po raz pierwszy założył rękawice w wieku 9 lat. Jako amator reprezentując swój kraj zwiedził prawie cały świat, a ukoronowaniem jego kariery było wywalczenie srebrnego medalu na igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej w 2002 roku. W finale uległ wówczas minimalnie na punkty późniejszemu mistrzowi świata w wadze półciężkiej, Jeanowi Pascalowi (26-2-1, 16 KO). Na zawodowstwo przeszedł w 2003 roku i jako profesjonał zdobył dotychczas tytuły czempiona Anglii i Wielkiej Brytanii. Po raz pierwszy przegrał w 2008 roku, kiedy to po kontrowersyjnym werdykcie ogłoszono zwycięzcą mańkuta Stevena Bendalla (29-6, 14 KO). Drugim jego pogromcą został były kolega Grovesa, złoty medalista olimpijski James DeGale (11-1, 8 KO). Aktualny mistrz Europy zwyciężył Smitha w grudniu 2010 roku, stopując go w 9. rundzie.
Od tego czasu Paul rozpoczął współpracę z nowym trenerem, poważanym na wyspach szkoleniowcem Joe Gallagherem i wziął się za ostre treningi. Stoczył także dwie walki, a o wzroście jego formy niech świadczy fakt, że obydwie wygrał przez nokaut już w pierwszej rundzie. Co ciekawe, gdy podczas ostatniego występu we wrześniu 2011 roku rozgromił Paula Samuelsa (21-10-2, 12 KO), udowodnił niezwykłą siłę charakteru i stalowe nerwy. Zaledwie chwilę wcześniej musiał bowiem oglądać jak jego młodszy brat Stephen (12-1, 6 KO) pada na deski znokautowany po straszliwych ciosach Lee Selbyego (11-1, 3 KO).
- Moja pierwsza reakcja była taka, że nie walczę - wspomina Paul. - Strasznie współczułem Stephenowi i nie byłem pewny czy z nim wszystko w porządku. Ostatecznie pocałowałem go i wyszedłem do ringu. Do momentu aż zabrzmiał pierwszy gong ciągle miałem w myślach ten okropny widok jak pada bezwładny na deski, ale potem zaczęła się walka i nie było już czasu na rozmyślania.
Dla jego dzisiejszego rywala niezaprzeczalnie największym sukcesem jak do tej pory było majowe zwycięstwo nad DeGalem w wielkich derbach Londynu. Groves pokonał ‘Czarodzieja’ z dzielnicy Harlesden już po raz drugi, za pierwszym razem dokonał tego w czasach amatorskich. W starciu z pięściarzem z Liverpoolu będzie uważany za faworyta, jednakże Smitha nie można lekceważyć i trener Londyńczyka Adam Booth wypowiada się o nim z szacunkiem.
- Mimo, że Smith przegrał z DeGalem przed czasem to jednak nie został wówczas zdeklasowany, ani porozbijany. Po prostu miał słabszy dzień - stwierdza angielski szkoleniowiec między innymi Davida Haye.
W zupełności zgadza się z nim główny bohater dzisiejszego widowiska, czyli brytyjski czempion kategorii super średniej.
- Zdecydowanie uważam, że Smith jest trudniejszym rywalem niż DeGale. James ma duże umiejętności techniczne, ale nie jest zbyt mocny psychicznie. Paul natomiast jest twardy jak skała - wyjaśnia Groves. - Oczywiście postaram się go znokautować. Jeżeli będzie chciał walki, to dostanie ode mnie straszne lanie!
Jedyną naprawdę trudną walką, oprócz tej z DeGalem, jaką stoczył do tej pory George, była potyczka z Kennym Andersonem (15-1, 11 KO) w listopadzie 2010 roku. Niebezpieczny Szkot o mały włos nie znokautował wtedy młodego Anglika, który jednak ostatecznie pozbierał się i zwyciężył przed czasem w 6. odsłonie. Oczywiście Groves zapewnia, że dzisiaj tamta sytuacja nie ma prawa się powtórzyć. Na pewno będzie musiał uważać, bo ‘Smigga’ ma czym uderzyć, a dobrych okazji nie zwykł marnować.
Prawdopodobnie czekać nas dzisiaj będzie brytyjski boks w najlepszym wydaniu, czyli twarda ringowa bitwa, w której obowiązywać będzie prosta zasada- cios za cios. Każdy kibic bokserski nie może tego przegapić. Niech wygra lepszy.