37 LAT TEMU - 'THE RUMBLE IN THE JUNGLE'
30 października 1974 roku na stadionie w stolicy Konga-Zairu Kinszasie doszło do jednej z najbardziej legendarnych walk w historii zawodowego boksu. Mistrz świata wagi ciężkiej George Foreman stanął do trzeciej obrony pasów WBA i WBC przeciwko byłemu dwukrotnemu czempionowi Muhammadowi Alemu. Ich starcie, które zapisało się w annałach boksu jako "The Rumble in the Jungle", było pierwszą wielką imprezą organizowaną przez ekscentrycznego promotora Dona Kinga, wcześniej gangstera z Cleveland, od paru lat z impetem rozwijającego działalność w bokserskim biznesie.
- Byłem dobry, lecz Ali uczynił mnie wielkim - powiedział wiele lat po tej walce King. Udało mu się nakłonić groteskowego dyktatora Zairu Mobutu Sese Seko, do wyłożenia astronomicznej jak na tamte czasy kwoty 10 milionów dolarów na sfinansowanie walki Foremana z Alim. Termin ustalono na 25 września 1974 roku, obaj pięściarze przylecieli do Zairu już latem, aby przystosować się do afrykańskiego klimatu. Niestety na skutek kontuzji odniesionej przez Foremana podczas sparingu krótko przed walką, jej termin został przesunięty o ponad miesiąc. To jeszcze bardziej podsyciło apetyty kibiców na całym świecie i uczyniło starcie w Kinszasie jednym z największych wydarzeń sportowych tamtej epoki, które wywarło również ogromny wpływ na kulturę, będąc opisywanym w literaturze oraz przedstawianym w dziełach filmu i innych dziedzin sztuki. Dokumentalny film poświęcony tej legendarnej walce "When we were kings", nakręcony w 1996 roku, został nagrodzony Oscarem, a podczas ceremonii wręczania statuetki doszło do wzruszającej sceny, gdy choremu na Parkinsona Alemu pomagał wejść na scenę jego dawny rywal i współbohater filmu George Foreman. Wtedy role się odwróciły - po walce w Kinszasie to Ali był opromieniony wielkim triumfem, natomiast ponad 20 lat później schorowany mistrz wspierał się na ramieniu pokonanego przez siebie Foremana, który przeżywał swoje chwile chwały, gdy po znokautowaniu Michaela Moorera został najstarszym w historii mistrzem świata wszechwag.
Jednak owego pamiętnego dnia 1974 roku na ringu w Kinszasie to Muhammad Ali przeżywał chwile swojej największej chwały. Podbił serca Kongijczyków deklarując, że jego przodkowie zostali wywiezieni jako niewolicy właśnie z Zairu. Wszędzie gdzie się pojawiał towarzyszyły mu okrzyki w miejscowym języku - "Ali bomaye!". Faworytem jednak nie był. Sądzono, że 32-letni były mistrz nie sprosta młodszemu o 7 lat i silnemu jak tur czempionowi, który większość walk wygrywał przez nokaut w pierwszych rundach. Fraziera i Nortona, którzy pokonali Alego a w rewanżu ulegli mu zaledwie na punkty, "Big George" dosłownie zmiótł z ringu. Jednak Ali tej niszczycielskiej sile przeciwstawił swój bokserski geniusz, wykorzystując taktykę, którą określił jako "rope-a-dope". Zauważył, że ring został po partacku przygotowany przez organizatorów, nie mających doświadczenia w tego typu przedsięwzięciach. Podłoga była szorstka i mało sprężysta, utrudniała swobodny taniec wokół rywala i trzymanie go na dystans, co Ali często wykorzystywał w swoich walkach. Za to liny były wykonane z kiepskiego materiału, który rozciągał się w parnym afrykańskim powietrzu, w dodatku zostały źle naciągnięte w narożnikach. Ali opierał się o nie i bujał jak na dziecięcej huśtawce, unikając w ten sposób wielu straszliwych uderzeń Foremana, a resztę starał się przyjmować na gardę. Imponował także niemal nadludzką odpornością, gdyż wiele z tych ciosów doszło jednak celu. Przyjmował je jednak bez zmrużenia oka i drwił z przeciwnika w swoim stylu, zadając jednocześnie celne kontry. Do 8 rundy prowadził u wszystkich sędziów na punkty. A Foreman był u kresu sił po bombardowaniu, które urządził pretendentowi. W ósmym starciu już słaniał się na nogach i ciężko oddychał. Ali wyprowadził kombinację kilku ciosów zakończoną potężnym prawym, którym posłał mistrza na deski i zakończył walkę. Publiczność oszalała z radości a nad stadionem w Kinszasie otworzyło się niebo i rozpętała się tropikalna ulewa. Muhammad Ali zapracował na przydomek, który używany już wcześniej, wtedy przyległ do niego na stałe - "The Greatest", pierwszy w historii pięściarz, który po raz trzeci został mistrzem świata, w dodatku pokonując w wielkim stylu faworyzowanego rywala.
Adamek dał jedną dobrą walkę w HW - z Arreolą. Wolałbym jednak, żeby w wadze ciężkiej byli zawodnicy z mocnym ciosem i o odpowiednich warunkach. A teraz mamy Chambersa, Adamka, Mormecka i możliwe, że następny będzie Tarver w kolejce do braci. Wszyscy z nich na starcie mają jedną wadę - brak warunków fizycznych. A potem są jednostronne walki w HW. Gdyby te pojedynki byłyby bardziej wyrównane, byłyby ciekawsze, nawet jeśli zawodnicy nie przedstawialiby super poziomu...
Nie przesadzaj z tym Hayem. Lewis inna liga.
"Mass Activ" 5 kg z shakerem i gadżetami + Roczniki 2009 i
2010). Otrzymałem tylko część nagrody czyli dwie książki
roczniki 2009 i 2010.Wysyłacie to oddzielnie czy wystąpiła pomyłka ???
http://chomikuj.pl/majkus81/Filmy+Dokumentalne/Kiedy+Byli*c5*9bmy+Kr*c3*b3lami+(When+We+Were+Kings)+avi+1996+lektor+pl
Dlatego jak nikt inny zasluzyl na miano The Greates
Też o to pytałem ostatnio i jeden z użytkowników podał mi fajna stronę.
http://www.worldboxingvideoarchive.com/login.php?returnto=%2F
Z tej stronki można ściągać walki ,ale trzeba utrzymywać ratio i jeszcze nie wiem o co chodzi do końca z tym.
Mam pytanie.Czy ktoś za jakieś ciekawe lektury o boksie?
Ale teraz - nierozumiem o co wszystkim, stęsknionym za przeszłością, fanom boksu chodzi?
Może to byli mistrzowie na tamten czas, ale spojrzmy w oczy faktom - po upadku żelaznej kurtyny i otworzeniu się europy wschodniej na zawodowy boks widać kto tak naprawdę ma naturalne predyspozycje do sportów walki.
Eur. wsch. rządzi w boksie, takie są fakty, przynajmniej w ciężkich kategoriach. Czarni byli za mocni na amerykańskich bufoniastych mięczaków - ale obecnie nie mają szans, kilku jest tylko zdolnych nawiązać walkę.
Nie jestem fachowcem i może się ośmiesze, ale dla mnie ta walka bardziej przypominała mi machanie łapkami dwóch dziewczynek w podstawówce...no niewiem...sami obejżyjcie chociaż pierwszą rundę....
No taak... A IO?
Tam wielcy czarni mistrzowie rozwalali wszystkich z europy wschodniej... I to jeszcze w młodym wieku.
Kluczem jest raczej to, że w usa ostatnio zainteresowanie boksem spadło... W GB jest obecnie chyba dużo bardziej popularny, co i medalach w amatorstwie i liczbie prospektów widać.
Co do techniki w tej walce...
Cóż, technika zawsze się rozwija. Z biegiem lat wzrasta ilość tricków, poprawia się techniki uderzenia, obrony, praca nogami...
Analizując historię trzeba pamiętać więc o zachowaniu pewnych proporcji... Wiadomo, że jeśli teleportować tamtego Aliego do dzisiejszych czasów, to by nie był taką gwiazdą...
Ale co gdyby trenował obecnie, z obecną wiedzą i odżywkami? Wtedy nie byłby "tym" Alim. Dlatego wszelkie porównania byłych zawodników do obecnych tak na prawdę są jedynie niewinną zabawą.
Fakt jest taki - Ali był wydarzeniem, zbudował swoją legendę za życia jak nikt przed nim i jak nikt na razie po nim. Toczył świetne walki ze wspaniałymi rywalami. Wygrywał zarówno jak był w bajecznej formie fizycznej, jak i gdy fizycznie rywale zaczęli go przewyższać.
Wygrywał tańcząc, wygrywał i chartem ducha, siłą charakteru, podczas ciężkich wojen.
To czyni go "The Greates"
"Uważam że tylko dwóch bokserów dorównywało umiejętnościom Alego.Był to Kubańczyk Teofilo Stevenson i...Zbigniew Pietrzykowski!"
Możesz to rozwinąć ?
Przede wszystkim, Stevenson nie walczył jako profi, nie mógł. Każdy kto sie interesuje boksem wie że był legendą boksu amatorskiego i zna jego osiągnięcia ale czy byłby takim kozakiem jako zawodowiec - nie wiadomo. Czy miałby tyle tytułów gdyby np jego wielcy poprzednicy czyli Foreman i Frazier pozostali amatorami - nie wiadomo. Całkiem możliwe że tak by było, ponieważ Stevenson był brylantowym technikiem ale też wybitnym atletą o świetnych warunkach fizycznych. W niższych wagach z pewnościa znaleźlibyśmy jednak bokserów o porównywalnych umiejetnościach ale dlaczego Ty włączyłeś tutaj pana Pietrzykowskiego, pojecia nie mam. Pietrzykowski był dosyc prostym ale mega skutecznym kontrbokserem bo miał wyjątkowe wyczucie dystansu i kowadło w łapie - to wszystko. Specjalnie wszechstronny nie był. Z Clayem walczył będąc doświdczonym, utytułowanym pięsciarzem w swoim najlepszym okresie podczas gdy jego rywal miał z niespełna 19 lat, na miedzynarodowych ringach dopiero raczkował, nawet fizycznie nie był jeszcze w pełni ukształtowany (ważył ok 80 kg). Wiem, że takie walki jak ta weszły do polskiej mitologii bokserskiej co jest zrozumiałe ale po to są m.in fachowe forach, żeby troszke te mity odbrązowiać.
Kronk, ja całkowicie rozumiem co masz na myśli. Ta walka miał swój niesamowity, niepowtarzalny klimat. Była też starciem zupełnie róznych i obdarzonych ogromną charyzmą osobowości oraz - jak zwróciłęś uwagę - miała iście filmowe zakończenie co zreszta przez przemysł filmowy zostało skwapliwie wykorzystane. Jednak pod wzgledem stricte bokserskim, o wiele bardziej efektowna była np walka Holmesa z Nortonem która miała miejsce w tej samej przecież epoce. To również było starcie wybitnych pięsciarzy a jest zupełnie w cieniu walk Alego. Muhammad nie tylko toczył wielkie pojedynki ale też jak nikt inny potrafił je również wypromować.
Był przecież jeszcze Savon
-miejsce i otoczka:Afryka-powrót do korzeni walka o 5-tej nad ranem , suma 1o mln (to coś jak 100 mln teraz)- pierwsza wielka walka "czarnego" promotora-Dona Kinga,)
-niezwyciężony jak sądzono Foreman, fizycznie past prime Ali a jednak filmowy koniec (Matador zwycięża Byka,Książę Bestię, Dobro Zło
-cała dramaturgia (rope a dope)i nokaut
- super charyzmatyczny Ali I zaczynający swa legendę "mean" Foreman
-po walce Ali nie tylko najsławniejszym bokserem ale człowiek na Ziemi
a dla Foremana, początek transformacji uwieńczonej 20 lat mistrzostwem świata.
Tak powstała legenda