60 LAT TEMU MARCIANO ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ LOUISA
Dziś mija dokładnie 60 lat od walki, która zakończyła bokserską karierę pięściarza, przez wielu uznawanego na największego mistrza wagi ciężkiej w historii – noszącego przydomek „Brown Bomber” Joe Louisa. 26 października 1951 roku, na ringu w legendarnej Madison Square Garden, 37-letni były czempion wszechwag został znokautowany przez wschodzącą gwiazdę królewskiej dywizji, młodszego o 9 lat Rocky’ego Marciano, określanego w nawiązaniu do rodzinnego miasta jako „Brockton Blockbuster”.
ZOBACZ OSTATNIE RUNDY WALKI MARCIANO vs LOUIS >>>
Louis do dziś pozostaje najdłużej panującym mistrzem świata wagi ciężkiej, który zasiadał na tronie aż 13 lat, od zwycięstwa nad Jimem Braddockiem w 1937 roku, do porażki z Ezzardem Charlesem w 1950 roku. W tym czasie odprawił z kwitkiem aż 24 pretendentów (w tym J.J. Walcotta dwukrotnie). Natomiast Rocky Marciano zapisał się w historii jako jedyny mistrz świata wagi ciężkiej, który zakończył karierę niepokonany, a jego rekord 49 zwycięstw pozostaje do dziś niepobity. Niewielu czempionów wszechwag potrafiło zejść ze sceny we właściwym momencie, będąc w posiadaniu mistrzowskiego pasa. Pierwszy próbował James Jeffries, który zakończył karierę niepokonany, tylko z dwoma remisami w 1904 roku, ale powrócił sześć lat później skuszony ofertą walki o „honor białej rasy” z czarnoskórym mistrzem Jackiem Johnsonem i został sponiewierany w 15 rundach. Pas mistrza świata na bokserską emeryturę zabrał Gene Tunney, który zakończył karierę w 1928 roku, mając na koncie zaledwie jedną porażkę przy czterech remisach w aż 85 walkach. Przed Marciano tylko jemu udała się ta sztuka, a zaledwie jedna porażka przy takiej liczbie walk, stawia jego osiągnięcie na równorzędnym poziomie w stosunku do wyczynu Rocky’ego. Zakończyć karierę jako panujący mistrz próbował jeszcze przed Marciano… Joe Louis, który ogłosił to w 1949 roku. Jednak będąc wciąż uznawanym za pełnoprawnego czempiona powrócił na ring kilkanaście miesięcy później, by zmierzyć się z Ezzardem Charlesem, kreowanym przez rosnącą w siłę National Boxing Association na nowego mistrza i przegrał wyraźnie na punkty. Mimo, że jego gwiazda zgasła, toczył kolejne walki, by spłacić zobowiązania wobec fiskusa i to doprowadziło go w końcu do starcia z Marciano.
„The Brockton Blockbuster” miał wówczas na koncie 37 walk, z których aż 32 wygrał przed czasem, jednak większość jego rywali prezentowała bardzo przeciętny poziom. Pojedynek z Louisem miał być prawdziwym testem umiejętności aspirującego do walk o najwyższą stawkę młodego pięściarza. Louis miał wówczas zaledwie dwie porażki w 68 walkach, w tym tylko jedną przed czasem, z Maxem Schmelingiem, aż 15 lat wcześniej. Był także żyjącą legendą zawodowego boksu. Spodziewano się, że będzie przeszkodą trudną do pokonania dla dość surowego technicznie Marciano. Jednak w ringu potwierdziło się to, co wynikało z metryki – „Brown Bomber” najlepsze lata miał już za sobą. Był bardzo wolny, próbował boksować z kontry, ale jego proste nie były w stanie powstrzymać żywiołowych ataków Rocky’ego. W 8 rundzie otrzymał straszliwy lewy sierp, po którym padł na deski. Pozbierał się z trudem, ale Marciano już nie wypuścił ofiary z rąk – zasypał byłego mistrza gradem ciosów, po których Louis całkowicie zamroczony wypadł za liny i sędzia Ruby Goldstein przerwał walkę, ogłaszając zwycięzcą przez techniczny nokaut Rocky’ego Marciano. Po tej porażce „Brown Bomber” definitywnie zakończył karierę bokserską, choć nie rozstał się ze sportem – aż do 1972 roku z konieczności dorabiał jako zapaśnik. Natomiast dla Marciano drzwi do wielkiej kariery stanęły otworem i w niecały rok później znokautował w 13 rundzie Jersey Joe Walcotta, zostając mistrzem świata wagi ciężkiej, a wspomnienie tamtego wydarzenia znajdziecie również w naszym dziale historycznym. Na Rockym Marciano zakończyła się epoka dominacji białych pięściarzy w rywalizacji o koronę wszechwag. Na kolejne pół wieku nastał okres czarnych mistrzów, który ostatecznie przerwali dwaj bracia z Ukrainy.
Mimo wszystko to jedna z tych wielkich walk ,która powinna się odbyć,a do niej nie doszło.
Porównywanie do terażniejszych czasów Marciano,stylu nie ma sensu.Wtedy walczono inaczej.Myślę ,że sprzęt też miał znaczenie.Weżmy dzisiejsze rękawice ,a tamte.Może się mylę ,ale zdaję mi się ,że oni praktycznie walczyli na gołe pięści.Dzisiejsze są ,że tak powiem bezpieczniejsze,choć te a ringi amerykńskie są mniej chyba wypełnione niż te na europejskie.
Dyskusja czy Marciano poradziłby sobie z kimś z np.Kliczką czy z innym ,to gadka jaką daje Pele -ja strzeliłem 1000 bramek i jestem najlepszy w historii.Niech Messi tyle strzeli to może będzie lepszy od mnie.
Przyznacie chyba ,że ten pan żyje chyba w innych czasach.
Gdzie futbol z lat 60,70 do dzisiejszego.
Jeszcze pytanie.Ma ktoś linka ,albo wie skąd można ściągnąć walki Rockiego i tamtejszych?Mam trochę walk ,ale mało.Z góry dzięki.