WALKA, DO KTÓREJ NIGDY NIE DOSZŁO
Wiosna 1971 roku. Wewnątrz biura w Houston Astrodome właśnie miały się rozpocząć zwyczajowe negocjacje. Po jednym końcu stołu zasiada Muhammad Ali, były mistrz świata wagi ciężkiej i samozwańczy najlepszy bokser wszechczasów. Obok niego miejsce zajmuje Bob Arum, były prawnik Departamentu Sprawiedliwości, a następnie promotor boksu, pracujący z Alim od 1966 roku i walki z George'em Chuvalo.
Kilka minut później dołącza do nich jedna z największych ikon sportu w tamtych czasach, gigant koszykówki Wilt Chamberlain. Ali i "Wilt the Stilt" (Wilt Szczudło), wtedy zawodnik Los Angeles Lakers, znali się dobrze, występowali w przeszłości wspólnie podczas wielu okazji, od gościnnych udziałów w programach rozrywkowych do konferencji prasowych dotyczących kwestii praw obywatelskich. Jednakże cel tego spotkania był całkowicie odmienny od tych, w jakich obaj panowie mieli okazje dotychczas się spotykać.
Tego dnia nie otaczały ich kamery, błysk fleszy ani tłumy przekrzykujących się wzajemnie dziennikarzy. Dwóch najsłynniejszych sportowców na świecie, całkowicie odizolowanych od medialnego szumu, spotkało się na przepastnym stadionie, by w spokoju omówić wydarzenie bez precedensu w historii sportu. Tego dnia Muhammad Ali i Wilt Chamberlain zgodzili się stanąć naprzeciw siebie w 15-rundowym pojedynku bokserskim w Astrodome, dnia 26 lipca 1971 roku.
Dla Chamberlaina walka ta miała być okazją do zdobycia szczytu nie tylko we własnej dziedzinie, ale całego świata sportu. Jego osiągnięcia na parkiecie koszykarskim już były legendarne. Jego rekordy 100 punktów w jednym meczu oraz 55 zbiórek w kolejnym do dziś pozostają nieosiągalne, a wielu obserwatorów (dawnych i obecnych) uważa go za jednego z najlepszych koszykarzy w historii. Sam Filadelfijczyk bardzo lubił znajdować się w centrum uwagi i robić wokół siebie szum. Był biznesmenem, autorem kilku książek, zaliczył epizod w filmie (Conan Niszczyciel). Przyznawał również, że odbył stosunek fizyczny z 20 tysiącami kobiet.
Z tytułem mistrza NBA i wieloma nagrodami MVP Wilt czuł, że niewiele zostało mu do osiągnięcia w koszykówce. Regularnie zdobywał double-double, jego średnie wynosiły w granicach 50 punktów i 20 zbiórek na mecz, co w dzisiejszej koszykówce jest wyczynem niemożliwym do osiągnięcia. Był człowiekiem nieustannie poszukującym i dążącym do kolejnych okazji, które mogły mu przynieść jeszcze większą chwałę. W okresie poza sezonem, Chamberlain był światowej klasy siatkarzem i zapalonym ciężarowcem o ogromnej sile fizycznej. Nie mając nic do udowodnienia w koszykówce, postanowił udowodnić, że jest jednym z najwspanialszych sportowców w historii. Oczywiście nie mógł znaleźć lepszego sposobu niż pokonanie człowieka znanego na całym świecie jako "The Greatest".
Dla Aliego okoliczności tej walki były mniej różowe. Po zapadnięciu wyroku skazującego za bezprawne odmówienie służby w siłach zbrojnych, jego trzyletni rozbrat z boksem zaczął dawać się mu we znaki zarówno zawodowo, jak i finansowo. Choć udawało mu się utrzymać swój publiczny wizerunek na wysokim szczeblu, angażując się w wiele projektów i przemów, jego dochody w tym okresie były znikome. Gdy został w końcu ostatecznie ponownie upoważniony do walk na terenie USA, był niemal bez grosza.
Mimo ciągłych pytań, czy jest to ten sam wytrawny wojownik co kilka lat wcześniej, jego powrót był obiecujący. Ali pokonał w październiku 1970 roku Jerrego Quarrego przez TKO, w grudniu znokautował niezwykle twardego Oscara Bonavenę, co nikomu innemu się nie udało. Te walki doprowadziły do jednego z najbardziej oczekiwanych starć w historii wagi ciężkiej, spotkania z panującym mistrzem Joe Frazierem w marcu 1971 roku.
Walka ta odbyła się w nowojorskiej Madison Square Garden (rok później w tym samym miejscu Wilt Chamberlain zdobył swoje drugie mistrzostwo NBA, jego Lakers pokonali 4-1 New York Knicks) i do dziś pozostaje uznawana za jedna z najbardziej klasycznych potyczek boksu. Dla Alego był tylko jeden problem – przegrał. Był to szok dla wielu kibiców, a największy być może dla samego Alego, który po 15 rundach musiał uznać wyższość "Smokin Joe".
Jego nadzieje na odzyskanie tytułu musiały zostać odłożone, a honorarium z walki przeznaczone zostało na spłacenie wielu długów, aby ustabilizować własne finanse. Ali musiał szukać nowych sposobów na utrzymanie popularności i zwiększenie konta w banku. Rozgłos i góra pieniędzy za walkę z Chamberlainem były czynnikiem wystarczającym do zachęcenia Alego do wyrażenia zgody na walkę z olbrzymem z Pensylwanii.
Co ciekawe, porażka z Frazierem postawiła walkę wisząca na włosku. Mimo iż Wilt od dawna był zainteresowany spotkaniem w ringu, chciał by walka ta była toczona o mistrzowski tytuł, na którego zdobyciu oparte było jego marzenie. Celem było coś więcej niż samo zwycięstwo. Pożądał tego co jest największą nagrodą we wszystkich dyscyplinach sportu. W związku z tym Chamberlain już wcześniej miał przygotowany scenariusz – wyjdzie do walki z Alim dopiero po tym, gdy ten pokona w marcu Fraziera, odbierając mu jednocześnie tytuł, na którym tak mu zależało.
Los spłatał mu jednak figla. Po tym jak Frazier obronił tytuł, perspektywa walki bez większej stawki ostudziła zapał koszykarza. Niemniej jednak Bob Arum cały czas pozostawał z nim w kontakcie, umiejętnie podsycając jego zainteresowanie. Biorąc pod uwagę zamiłowanie gwiazdy NBA do sławy i fortuny, nie było to zbyt trudne. Wystarczyło że Arum obiecał dużą wypłatę i jeszcze większe widowisko, by Wilt ponownie wrócił na pokład.
Choć nie miał żadnego doświadczenia jako bokser, poważnie podchodził do walki z Alim obmyślając plan. Zamierzał skorzystać z usług Cusa D’Amato, który z chęcią zgodził się na rolę ochotnika do pracy z koszykarzem. Wybór był dość oczywisty, gdyż D’Amato posiadał niesamowitą zdolność do szybkiego "tworzenia" mistrzów wagi ciężkiej. Trenowany przez niego Floyd Patterson został w wieku 21 lat najmłodszym mistrzem w historii wagi ciężkiej, a jego niezłamany przez dziesięciolecia rekord został pobity niemal 40 lat później przez innego jego podopiecznego, Mike’a Tysona.
D’Amato był zdania, że przy odpowiednim treningu Chamberlain mógł wykorzystać miażdżącą przewagę wielkości mającą zapewnić zwycięstwo (warto tutaj napisać kilka słów o warunkach obu sportowców – Ali mierzył 193 cm wzrostu przy zasięgu rąk 203 cm i 95 kg, Chamberlain mierzył 216 cm przy zasięgu 233 cm i wadze 125 kg, mimo niezwykle szczupłej sylwetki masa mięśniowa robiła swoje, mimo swej postury był niezwykle sprawny i atletyczny – jak widać niektóre opinie, że dzisiejsza waga ciężka przeżywa kryzys przez większe zarobki w NBA i NFL wcale nie muszą być przesadzone). Strategią miało być utrzymywanie Alego na dystans za pomocą jabów – w rzeczywistości były to najdłuższe jaby wszechczasów – i umiejętne wykorzystywanie zasięgu mającego uniemożliwić rywalowi celne zadawanie mocnych ciosów. Gdyby jab okazał się skuteczny, miało to otworzyć szansę i stworzyć miejsce na zadawanie ciosów poza zasięgiem Alego. Kluczem zaś było to, by zadawać odpowiednią ich ilość, która miała być gwarancją punktowego zwycięstwa.
Dla przeciwieństwa, Ali był tak pewny siebie, że nie uważał za konieczne obmyślania jakiegokolwiek planu. Inni najlepsi sportowcy spoza boksu już wcześniej wyrażali chęć stoczenia z nim walki. Gdy Ali przygotowywał się do pojedynku w Londynie w 1966 roku, legenda futbolu Jim Brown pracował nad filmem "Parszywa Dwunastka". Po poznaniu Boba Aruma poinformował go, że chce podjąć się wyzwania stoczenia walki z Muhammadem Ali o mistrzowski tytuł. Gdy dowiedział się o tym sam zainteresowany, polecił Arumowi zorganizowanie spotkania z Brownem w Hyde Parku, gdzie rankiem trenował biegi. Gdy Brown przybył na miejsce, Ali kazał mu zadawać ciosy, nie martwiąc się przy tym, czy wyrządzi mu krzywdę. Brown zasypał go gradem ciężkich uderzeń, których rywal jednak z łatwością uniknął. Gdy Brown zaczął się słaniać na nogach, Ali zaczął żartobliwie policzkować go, dowodząc, że łatwiej jest coś powiedzieć niż zrobić. Po tym wydarzeniu Brown zarzucił pomysł walki z Alim.
Walkę z Chamberlainem Ali traktował wcale nie bardziej poważnie. Swoje przewidywania co do jej przebiegu podsumował jednym słowem – gdy Wilt wszedł do biura w Astrodome, by ostatecznie omówić warunki walki, Ali nawiązując do rozmiarów swego rywala powiedział – "drewno".
Gdy tylko wieść o walce zaczęła się rozchodzić, wszędzie można było usłyszeć pełne przejęcia i ekscytacji pytania. Czy Wilt naprawdę ma szansę przeciwko "Największemu"? Czy to będzie najbardziej dochodowa walka wszechczasów? Czy buty bokserskie Wilta będą największe w historii?
Niestety, pytania te na zawsze pozostały bez odpowiedzi. 22 kwietnia 1971 roku Walter Cronkite poinformował w CBS Evening News, że Chamberlain zrezygnował z podpisania ostatecznej umowy. Świat nigdy nie ujrzał tych dwóch gigantów (dosłownie i w przenośni) sportu wymieniających ciosu na ringu, a miłośnicy sportu na całym świecie na zawsze mogli się już tylko zastanawiać, co by było gdyby…
Oficjalnym wytłumaczeniem rezygnacji Chamberlaina było stosunkowo niskie honorarium. Według adwokatów koszykarza, po opodatkowaniu miał on zarobić jedynie 500 tysięcy dolarów. Zdaniem prawników, była to zbyt mała kwota biorąc pod uwagę stawkę wydarzenia oraz podejmowane ryzyko. Oczywiście zupełnie inne opinie napływały z przeciwnego obozu. Bob Arum twierdził, że Wilt chciał wykorzystać pomysł walki jako element dźwigni w negocjacjach dotyczących kontraktu z właścicielem Los Angeles Lakers Jackiem Kent Cookem. Promotor utrzymywał, że w czasie spotkania w Astrodome Chamberlain wyszedł do osobnego pokoju, by zadzwonić i omówić szczegóły odnowienia kontraktu z klubem NBA. Podczas rozmowy miał mocno zaznaczyć fakt, że lada chwila zamierza zgodzić się na walkę z Alim. Gdyby w istocie tak było, Cooke niewątpliwie próbowałby go odwieść od takiego pomysłu, a przecież żaden czynnik w świecie sportu nie jest tak przekonywujący, jak pieniądze.
W wywiadach udzielanych po latach, koszykarz podawał inny powód wycofania się z walki.
- Pamiętam, jak opuszczałem mój dom w Los Angeles. Mój ojciec był wielkim fanem boksu, więc powiedziałem mu: "Tato, mam kilka dni wolnego i jestem gotów lecieć do Houston, żeby podpisać kontrakt na walkę z Muhhamadem Alim.". Odpowiedział, że powinienem raczej wykorzystać te chwile by poćwiczyć wykonywanie rzutów osobistych. Spojrzałem wtedy na niego i odrzekłem: "No cóż tato, pewnie masz rację.".
Ten wielki koszykarz przed planowaną walką nie miał nic wspólnego z boksem, prawda ? Bazował tylko na swoich warunkach fizycznych ?
Kawał chłopa i te rekordy w koszykówce no i 20tys. kobiet-to jakaś masakra :)Myślę jednak ,że nie miałby szans
Różnica zasięgu rąk olbrzymia, ale wzrost myślę, że dało by rade zniwelować jakoś.
jak by wyglądała walka? - obecnie mamy Longa dokładnie o rozmiarach Wilta;)
Kiedyś w NBA można bodajże było Tablicę wykorzystywać jak ekran i grać nad nią,teraz to chyba jest zabronione?stałeś za koszem ,rzucałeś nad ,łapałeś i wysoki Wilt podobno to wykorzystywał jako środkowy,miał przewagę dzięki warunkom.Teraz musisz dotknąć piłką kosza,deski ,czy obręczy wtedy nie-Znajomy mi tak tłumaczył nie wiem czy tak było rzeczywiście znawcą nie jestem.Tym bardziej wynik Bryanta na dzisiejszych zasadach budzi szacunek.
To tak jakby zapytać jakie szanse ma wygrać na zasadach boksu hokeista 190cm i 90kg z Gamboą, Pacquiao czy Mayweatherem.
Ciekawe jakie wyniki siłowe osiągał.
Czy ja wiem Kobe Bryant stał się legendą koszykówki, zdobywając w meczu Los Angeles Lakers z Toronto Raptors niewiarygodną liczbę 81 punktów. Lepszy w historii ligi NBA był tylko Wilt Chamberlain, który rzucił aż 100 punktów w jednym meczu. Ale działo się to 44 lata temu. - To się po prostu stało. Nie planowałem tego. Chodziło wyłącznie o wygraną, tylko dlatego zacząłem walczyć o każdy punkt. A potem okazało się, że to noc, o jakiej nie marzyłem nawet w snach - mówił po meczu Bryant. Lakers wygrali 122:104.
A jak się nie mylę trener zmienił go w 4 kwarcie.
Na pewno większe niż np. z Vitalim ;)
Też myślę ,że już na genetycznym są zawodnicy w różnych dyscyplinach-szczególnie młodsi,hodowani
Czy jesteś fanem pepe z realu m.
jest dokładnie na odwrót!!!
jakby do walki doszło to można by teraz tylko rozpisywać się o tym co BYŁO!
Do walki nie doszło więc można pisać tylko o tym "CO BY BYŁO GDYBY"
hehe
nie, nie jestem
świat idzie do przodu, więc i rekordy nowe będą się pojawiać
Poza tym mówi się o tym,ze prawdopodobnie powstaje generacja takich młodych zawodników,genetyka się rozwinęła to nic wielkiego a bez biopsji nie do wykrycia-na nią się nikt nie zgodzi,by sportowcowi wycinki mięśni pobrać.
Dla mnie to temat ,który z pewnością wstrząśnie sportem niebawem o wiele mocniej.
Walka Ali'ego z tym olbrzymem wyglądała by komicznie ale straszliwie by go Ali zlał. Warunki fizyczne to nie wszystko co potwierdza ten fakt umiejętności bokserskie Wałujewa czy Juliusa Longa, którzy są równie wielkimi olbrzymami.
Zgadza się, Bryant w ogóle nie wybiegła na parkiet w 4 kwarcie. Gdyby nie ten fakt to mógł wtedy nawet przebić 100 pkt Chamberlaina. Imponujące biorąc nawet pod uwagę fakt że wtedy Kobe grał strasznie samolubnie :)
pzdr
Po pierwsze świetny tekst.
Po drugie mógł i pewnie by poprawił mówił że był wyczerpany ale i bardzo zmotywowany i koledzy czuli że może pobić rekord i grali na niego fakt faktem grał też samolubnie ale i tak go lubię.
Poza tym nie wierzę żeby ten facet był taki wydolny skąd by miał czas na to wszystko musiałby w życiu nic nie robić tylko tymi sprawami się zajmować dlatego takie gadanie trzeba traktować z przymrużeniem oka :)
W boksie zawodowym mieliśmy już większych niż Long, Walujew czy Chambarlain, najsilniejszego człowieka świata (Paul Anderson), mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą (czy tez rzucie dyskiem, nazwiska i tak nie pomnę), jednym słowem wybitnych atletów ale żaden z nich kariery nie zrobił bo warunki fizyczne czy wybitne cechy motoryczne to tylko jedne z wielu składowych pieściarza.
nie są mi do końca znane wymagania jakie stawiała NBA za czasów Wilta
ale intuicyjnie jakos wyżej cenie właśnie Bryanta i jego ilosc punktów, Jordana, pamietam tez że David Robinson swego czasu rzucił duuuzo pointsów ale nie pamietam ile dokładnie
choć daleki jestem tez żeby deprecjonowac ten wyczyn Wilta, był gość bez dwóch zdań
A Kobas miał przecież lepszy występ niż natrzaskanie na siłę 81 punktów vs Toronto, które były chyba możliwe tylko dlatego, że Jackson przysnął na ławce. Rzucił kiedyś 62 punkty w 32 minuty i po 3 kwartach wygrywał z całą ekipą Dallas 62-61.
Ali nie bił na korpus, więc co najwyżej te barki by Wilta zabolały :) O ile by dał radę sięgnąć.
Szkoda, że do walki nie doszło. Ali na pewno by wygrał.
U Nas podobnie promuje się Pudzilla.