PACQUIAO BĘDZIE BEZLITOSNY
Mistrz świata federacji WBO w wadze półśredniej, Manny Pacquiao (53-3-2, 38 KO), zapowiada, że 12 listopada wyjdzie do ringu z nastawieniem zupełnie odmiennym od tego, jakie widzieliśmy w jego ostatnich walkach. Na gali w MGM Grand w Las Vegas filipiński król boksu zawodowego po raz trzeci zmierzy się z Juanem Manuelem Marquezem (53-5-1, 39 KO), z którym w przeszłości stoczył dwa bardzo zacięte boje.
Trener Freddie Roach chce, by 'Pacman' odzyskał ringową agresję, dzięki której podbił serca kibiców i zanotował serię efektowych, brutalnych zwycięstw w ostatnich latach. Odmieniony Pacquiao nie potrafił, a raczej nie chciał znokautować kompletnie porozbijanego Antonio Margarito i gorszego o klasę oraz wystraszonego Shane'a Mosleya. 38-letni Marquez przy każdej okazji głosi, że z w poprzednich dwóch starciach z Filipińczykiem został oszukany przez sędziów i tym razem zamierza wygrać przed czasem. Wydaje się, że Manny poczuł się urażony tymi wypowiedziami i jest zdeterminowany, by wyjaśnić wszystko w trzecim pojedynku z 'Dinamitą'.
- Tym razem nie będę miał tyle współczucia i litości. Tę walkę traktuję osobiście. Muszę wyjść do ringu i zrobić swoje - oświadczył Pacquiao. - Po drugiej walce z Marquezem, zmierzyłem się z Diazem. Potem pojawiły się plany kolejnego skoku do wyższej kategorii. Zaczęliśmy zastanawiać się, w jaki sposób mogę zaskakiwać większych przeciwników, więc postawiliśmy na siłę i rozwinąłem prawą rękę, by być jeszcze bardziej niebezpiecznym w walkach z dużo większymi rywalami.