UPADKI I WZLOTY
Przegląd ostatnich wydarzeń w światowym boksie, czyli komu się powiodło w bokserskiej dżungli i został drapieżnikiem, a komu raczej nie i przyjął rolę ofiary. Tradycyjnie zaczniemy od dobrych wiadomości.
1. David Haye emerytem.
Właściwie nie wiadomo, czy to dobra wiadomość, czy zła. Z pewnością dla licznej grupy zaciekłych wrogów Davida Haye'a (25-2, 23 KO) dzień 13 października 2011 roku stanie się religijnym świętem. To właśnie wtedy ‘Hayemaker’ w wieku zaledwie 31 lat oficjalnie zawiesił rękawice na kołku. Złośliwi twierdzą, że jest to tylko zasłona dymna przed planowanym na przyszły rok starciem z królem federacji WBC Witalijem Kliczką (43-2, 39 KO). Zobaczymy czy ten były dominator kategorii cruiser, który stylem bycia przypominał nieco Muhammada Alego (z tym, że Ali układał wierszyki, a Haye szyje podkoszulki), da się jeszcze skusić i powrócić na ring? Właściwie nie wiadomo, o co chodzi z tym jego odejściem, a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dlatego zwolennicy Anglika (są tacy w Polsce?), nie traćcie nadziei! Za kilka miesięcy okrągła sumka z pewnością skłoni Davida do wielkiego 'come backu'.
2. Wielka szansa Murray’a.
Niespodziewanie John Murray (31-1, 18 KO) dostał od losu, a właściwie od swojego promotora Franka Warrena, wielką szansę na odbicie się od dna. Jest nią pojedynek z mistrzem świata wagi lekkiej federacji WBA Brandonem Riosem (28-0-1, 21 KO). Przypomnijmy, że niespełna trzy miesiące temu 26-latek z Manchesteru po raz pierwszy zasmakował goryczy porażki, którą zaserwował mu wojowniczy rodak Kevin Mitchell (32-1, 24 KO). Krytycy twierdzą, że walka o pas trafiła mu się jak ślepej kurze ziarno, co nie zmienia faktu, że pan Warren nawet porażkę swoich podopiecznych szybko potrafi przekuć w sukces. Rodzimi promotorzy - patrzcie i się uczcie, bo on wiecznie żył nie będzie.
Teraz pora na wiadomości złe.
1. Nadgorliwy Howard Foster.
Powszechnie wiadomo, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Niestety sędzia ringowy pojedynku pomiędzy Kellem Brookiem (25-0, 17 KO), a Rafałem Jackiewiczem (38-11-1, 19 KO) pan Howard Foster, widocznie owej oczywistej oczywistości nie wiedział...
Albo miał ją gdzieś. Tak się bowiem chłopina martwił o zwycięstwo lokalnej gwiazdy, że przy pierwszym mocniejszym ciosie, który trafił w głowę Polaka, przerwał całą imprezę. Rafał się wściekł i jak przyznał w jednym z wywiadów - w pierwszej chwili chciał sędziemu po prostu przyłożyć. Na szczęście się powstrzymał. Co prawda Brook był od niego o kilka klas lepszy i tylko cud mógłby sprawić, że Polak wygrałby, ale przecież cuda się zdarzają! Pan Foster powinien razem z innym sędzią, tyle że piłkarskim - Howardem Webbem, założyć klub SPP (czyli Sędziowie Przeciwko Polakom).
2. Królewska kategoria.
Ostatnio pojawiła się informacja, że najbliższym przeciwnikiem czempiona wszechwag Władimira Kliczki (56-3, 49 KO), będzie były mistrz wagi cruiser, Francuz Jean-Marc Mormeck (36-4, 22 KO). Do spotkania, w którym już teraz w ciemno można wskazać zwycięzcę (ukraiński pogromca maluczkich), dojdzie 10 grudnia w Dusseldorfie. Tylko kogo (oprócz Niemców) to tak naprawdę obchodzi? Czy już na całym świecie nie było ciekawszych rywali? Eh, Władek. Rozleniwiłeś się...