LEE ZREWANŻOWAŁ SIĘ PIERWSZEMU POGROMCY
Leszek Dudek, Informacja własna
2011-10-02
Zdecydowana przewaga w w większości rund i nokdaun w drugim starciu pozwoliły Andy'emu Lee (27-1, 19 KO) na powetowanie jedynej porażki na zawodowych ringach i zamazanie plamy na honorze.
Trenowany przez Emanuela Stewarda Irlandczyk bardzo wyraźnie pokonał na punkty Briana Verę (19-6, 12 KO) na dystansie dziesięciu rund. Sędziowie punktowali 99-90, 98-91 i 99-90 - wszyscy zgodnie dla Irlandczyka.
Będę kibicował Lee, bo to może być, obok Gołowkina i Proksy, czołowy pięściarz średniej jeszcze przez wiele lat, a każda jego walka jest bardzo emocjonująca.
Gratulacje dla Lee za podejście do tej walki, za wymazanie z rekordu jedynej porażki. Teraz mistrzowie czekają.
Szkoda, że Gołowkin walczy z zawodnikiem spoza czołowej 20, ale może wreszcie wyjaśni swoją sytuację prawną i ruszy na podbój światowej sceny. No i szkoda, że Macklin nie podpisał kontraktu na rewanż ze Sturmem.
Widziałbym teraz to tak:
Martinez-Rubio (najbardziej doświadczeni walczą ze sobą, ciekawy "matchup")
Sturm-Gołowkin (jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że któryś z nich przegra najbliższą walkę)
Pirog-Lee (byłyby grzmoty)
Proksa-Macklin (bardzo duże wyzwanie, ale możliwe, że Proksa znów by wygrał)
Geale-Quillin (po co ten śmieszny turniej eliminacyjny?)
Czy to jest nieciekawa kategoria wagowa?
P.S. Nie biorę pod uwagę pewnego meksykańskiego lalusia, który i tak nie zmieści się w limicie średniej.
W średniej robi się ciekawie.