PRZEKĄSKA PRZED WIELKĄ UCZTĄ
Już dzisiaj w nocy mieszkający w Londynie Darren Barker (23-0, 14 KO) stanie przed największą szansą w karierze. Ten praktycznie anonimowy za Oceanem pięściarz na ringu w Atlantic City skrzyżuje rękawice z królem wagi średniej oraz czołowym zawodnikiem wszystkich list P4P. Mowa o 36-letnim championie WBC Diamond - utalentowanym, kulturalnym, zawsze uśmiechniętym i szalenie niebezpiecznym Argentyńczyku Sergio Martinezie (47-2-2, 26 KO).
Prezenty z nieba?
Czy Barker zasłużył na zaszczyt pojedynku o mistrzowski pas? Wszystko wskazuje, że tak. Przecież ten 29-letni bokser z Wysp zdobył na Starym Kontynencie wszystko co było do zdobycia. W swojej kolekcji posiada pas mistrza Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej, a także mistrzostwo Europy. Oprócz tego wcześniej miał na koncie bardzo wiele sukcesów amatorskich, czego ukoronowaniem był złoty medal na igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej. Jako reprezentant Anglii krzyżował rękawice między innymi z tak znanymi dzisiaj pięściarzami jak Timothy Bradley, czy Andre Berto.
Nie brakuje jednak krytyków, którzy zarzucają zawodnikowi grupy promotorskiej Eddiego Hearna, że tak naprawdę zdobywając powyższe tytuły miał wyłącznie dużo szczęścia. Zarówno bowiem pasy mistrza Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej oraz pas mistrza Europy w chwili gdy zwyciężał je Barker, były wakujące. Co oznacza, że aby je posiąść, Londyńczyk nie musiał ścierać się o nie z najlepszymi zawodnikami. Oczywiście nie ma w tym najmniejszej winy Barkera. Londyńczyk uparcie dążył do starcia z czołówką brytyjską, czyli Waynem Elcockiem (19-4, 9 KO) i Matthew Macklinem (28-3, 19 KO). Niestety z powodu kontuzji, kłótni promotorów i tym podobnych problemów nigdy do nich nie doszło. Podobnie było z czempionatem Starego Kontynentu. Właścicielem pasa EBU został w 2010 roku pokonując Affifa Belghechama (19-7-1, 4 KO). Wszyscy wiedzą jednak, że Francuzowi daleko było do I ligi europejskiej, czyli takich bokserów jak Sebastian Sylvester (34-4-1, 16 KO), rodak Darrena - Macklin oraz Felix Sturm (36-2-1, 15 KO), czy Dimitry Pirog (19-0, 15 KO). Z nimi również 'Dazzling' nie skonfrontował swoich umiejętności.
Walka na przeczekanie.
Już od jakiegoś czasu mówi się o tym, że prezentujący w ringu za każdym razem fenomenalną formę Martinez, to jeden z głównych kandydatów dla Floyda Mayweathera Jnr. (42-0, 26 KO), lub Miguela Cotto (36-2, 29 KO). Czyżby więc Brytyjczyk Barker był tylko w miarę bezpiecznym sposobem na utrzymanie formy argentyńskiej ‘Maravilli’ i zarobienie szybkiej kasy? Nawet jeżeli tak, to oczywiście działa to na korzyść dzisiejszego pretendenta, który w tym właśnie wietrzy swoją szansę.
- Jestem pewien na sto procent, że Sergio mnie zlekceważy - stwierdza Darren. - On już planuje przyszłe walki z grubymi rybami, Pacquiao i Mayweatherem. Dla mnie to super sprawa. Niech sobie planuje, bo to spowoduje, że nie będzie odpowiednio skoncentrowany i spadnie z samego szczytu na samo dno i to z hukiem! - kończy bojowo nastawiony Londyńczyk, który przez ostatnich dwanaście tygodni przygotowywał się do pojedynku życia w miejscowości Niagara Falls.
Bohaterzy płacą słoną cenę.
O tym, że Barkerowi nie brakuje odwagi i serca do walki dowodzi fakt, że nie toczy tylko ringowych bitew. W czerwcu zeszłego roku cudem uniknął śmierci z rąk kilku chuliganów, którzy zaatakowali go rozbitymi butelkami, a leżącego skopali po głowie. Wszystko dlatego, że Darren próbował obronić napadniętego przez nich młodego chłopca. Bohaterska postawa zaowocowała licznymi szwami, połamanymi zębami i wstrząśnieniem mózgu. Na pytanie, czy było warto Anglik błyskawicznie odpowiada.
- Oczywiście, że tak! Tylu ludzi tam przechodziło i nikt nie zareagował i nikt mu nie pomógł. Musiałem coś zrobić. Chociaż na moim przykładzie widać, że w dzisiejszych czasach bycie bohaterem to kiepski interes - kończy ze śmiechem Barker.
Prawdopodobnie jednak, przy całym szacunku dla Darrena, wielka odwaga i szlachetność to za mało, aby zdetronizować człowieka, który o mały włos nie zabił w rewanżowym starciu Paula Williamsa (40-2, 27 KO). Wcześniej zdeklasował Kelly’ego 'Ducha' Pavlika (37-2, 32 KO), a w ostatnim występie straszliwie porozbijał Siergieja Dzinziruka (37-1, 23 KO). Dlatego chociaż niewątpliwie Anglik wyjdzie do ringu zmotywowany jak nigdy wcześniej, stanie się prawdopodobnie tylko drobną przekąską przed wielką ucztą, dla głodnego wielkich sukcesów mistrza świata z Buenos Aires.