WALCZYĆ O SIEBIE I INNYCH JAK RENE RYL

- Wszystko zaczęło się od mrowienia w prawej stopie, następnie w nodze i w końcu całej prawej stronie ciała, aż do głowy - tak opisuje początek swojego życiowego dramatu były znakomity pięściarz amatorski, Rene Ryl.

Urodzony 17 czerwca 1967 roku Niemiec, rozpoczął bokserską karierę w wieku 12 lat w rodzinnym Ludwigsfelde. Kiedy miał 14 lat, trafił do słynnej berlińskiej szkoły sportowej TSC, w barwach której wygrał wszystko, co było do wygrania, od kadeta do juniora. Cztery razy z rzędu zdobył tytuł mistrza NRD, wygrywał międzynarodowe turnieje, a w wieku zaledwie 17 lat został w Tampere (1984) mistrzem Europy juniorów wagi średniej. Jako nastolatek trzykrotnie zdobywał srebrne medale seniorskich mistrzostw swojego kraju, a w 1987 roku otrzymał nominację do enerdowskiej kadry na mistrzostwa Europy w Turynie. Na włoskim ringu spisał się znakomicie, przegrywając dopiero w finale wagi półciężkiej z Jurijem Waulinem. Wówczas, niemal dla wszystkich, było jasne, że to właśnie ten ciemnoskóry chłopak będzie reprezentował NRD podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu (1988).

- Przygotowania olimpijskie rozpocząłem bezpośrednio po mistrzostwach. Jeszcze w 1987 roku pojechaliśmy do Finlandii na obóz szkoleniowy. Czuliśmy się bardzo dumni, byliśmy przecież olimpijską kadrą narodową, a tym samym wizytówką całego narodu. Niestety podczas treningów zacząłem odczuwać mrowienie w prawej stopie, następnie w nodze i w końcu całej prawej stronie ciała, aż do głowy - wspomina Ryl.

Ani trener, ani dyrektor techniczny, ani sam Ryl nie podejrzewali wówczas, że niemiecka nadzieja na medal olimpijski cierpi na stwardnienie rozsiane. Wręcz przeciwnie, przygotowania do Igrzysk olimpijskich nabrały większej intensywności, a sam zawodnik w ich trakcie toczył kolejne walki. W 1988 roku Rene, wraz z drużyną, poleciał na Kubę na obóz treningowy.

- Nigdy na nic się nie uskarżałem, zaciskałem zęby i trenowałem. Wszystko podporządkowałem temu, by zostać mistrzem olimpijskim, ale kiedy wróciłem z Kuby do domu, czułem jak zaczynają bezwładnie opadać moje powieki i jak tracę kontrolę nad ruchami prawej nogi. Niedługo później poczułem się jak Muhammad Ali w jego walce z systemem - dramatycznie wspomina Niemiec.

Na zdjęciu: 17-letni Rene Ryl (z lewej)

Na własny koszt i ryzyko, bohater naszej opowieści zorganizował spotkanie z neurologiem. Tego samego dnia wieczorem, pięściarz z Ludwigsfelde znalazł się w szpitalu. W jednej chwili runęły wszystkie marzenia o Igrzyskach. zaczęła się inna walka... Cały miesiąc spędził w szpitalu, gdzie poddał się długotrwałemu procesowi leczenia. O czynnym uprawianiu sportu mógł zapomnieć. Po powrocie do domu długo szukał dla siebie miejsca. Skończył maturę, rozpoczął naukę zawodu stolarza, ożenił się, został ojcem, ale miał kłopoty ze znalezieniem pracy. Bywało, że przez miesiące był bezrobotny. W 1990 roku, w zaledwie 23. roku życia, choroba znowu dała mu o sobie znać. Od tej chwili właściwie towarzyszy mu na każdym kroku.

- Najbardziej gówniany był dla mnie 1993 rok - wspomina Rene. - Wiąże się z nim separacja z żoną i właściwie utrata rodziny.

W poszukiwaniu pracy Ryl postanowił na 3 lata opuścić Berlin. Po powrocie, pracował "tu i ówdzie", w niepełnym wymiarze godzin, np. jako bramkarz w klubie nocnym. Pomoc znalazł w DMSG (Niemieckim Towarzystwie Stwardnienia Rozsianego). Tam poradzono mu, by dołączył do grupy wsparcia.

- Było nas około 20 osób. Dziś jestem jedynym, który może się poruszać - mówi.

Z czasem Rene Ryl znalazł się ponownie w swoim klubie, berlińskim TSC, gdzie zatrudniono go w charakterze trenera z licencją B. Niemal równocześnie w 1998 roku zaczął pracować jako urzędnik w firmie farmaceutycznej. Pod koniec 2004 roku znalazł swoje kolejne powołanie, rozpoczynając studia na kierunku psychologii i jest bliski ich ukończenia.

W tym co robi jest absolutnym profesjonalistą. Poza pracą trenerską pomaga także trenowanym przez siebie dzieciom w nauce, prowadząc korepetycje z języka niemieckiego i matematyki.

- Sama umiejętność boksowania im nie wystarczy - twierdzi. - Musimy przygotować tych chłopców na wszystkie niespodzianki życia codziennego.

Prezentowany przypadek Rene Ryla, to opowieść o harcie ducha, niezłomności i wytrwałości, które pomagają naszemu bohaterowi toczyć każdego dnia zwycięską walkę z chorobą. Były pięściarz ma nadzieję, że jego pełna dramaturgii historia będzie miała pozytywny wpływ nie tylko na sportowców, ale i na wszystkich ludzi, którzy muszą toczyć bój o własne zdrowie i życie. Dla mnie i zapewne dla wielu z Was pozostał sportowcem i ...człowiekiem z najwyższej półki.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: DAB
Data: 29-09-2011 09:37:32 
Dobrze,ze udało mu się jakoś życie poukładać w całość i przetrwał najtrudniejsze momenty.Pełen podziw,nie każdy ,by tak potrafił,można się załamać w takiej sytuacji i poddać ale widocznie ma duszę wojownika.
 Autor komentarza: rogal
Data: 29-09-2011 10:59:17 
Jarek, Twoja wiedza o boksie i ciekawość felietonów jest zdumiewająca.

Czysta przyjemność poznawać takie, nawet dramatyczne, historie.

Kapelusz z głowy.

pozdrawiam
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 29-09-2011 11:28:13 
To jest najważniejsze nigdy się nie podać bo dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.
 Autor komentarza: Kronk
Data: 29-09-2011 16:12:20 
Super że pojawiło się tu coś o Rene Rylu to mój ulubiony bokser z byłej DDR obok Maske jednego lubię z powodu urzekającej historii a drugiego za osiągi chociaż gdyby Rene był zdrowy też mógłby wiele osiągnąć. W ogóle to obok Heike Drechsler i Ronny Wellera mój ulubiony sportowiec ze wschodnich komunistycznych Niemiec a jak wiadomo dlaczego, niewielu sportowców z tamtego nieistniejącego kraju się lubi ;) Szkoda że nie udało mu się pojechać na olimpiadę w Seoulu na której jego kraj zaprezentował się fenomenalnie zdobywając drugie miejsce w klasyfikacji medalowej za ZSRR ale przed Stanami!!! Pamiętajmy że to było tylko 16 milionowe państwo!
W boksie też wypadli świetnie złoto dla Maske i Zulowa i srebro dla Tewsa szkoda że Ryla nie było w tym gronie :( Miło było sobie przypomnieć tego wspaniałego człowieka, na marginesie dodam wie ktoś może skąd pochodził Ryl lub jedno z jego rodziców? Czy miał on jakieś korzenie Kubańskie może?
 Autor komentarza: Renia
Data: 20-12-2011 15:10:02 
Kronk,Ty wiesz, że w żyłach Rene płynie Polska Krew,wiem to na pewno bo jest moją rodziną.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.