ROCZNICA MISTRZOWSKIEJ WALKI MARCIANO
59 lat temu mistrzem świata wagi ciężkiej został pięściarz, który przeszedł do historii jako posiadacz rekordu 49 zwycięstw bez porażki i jako jedyny zakończył karierę będąc niepononanym mistrzem wszechwag. Chodzi oczywiście o Rocky'ego Marciano, który 23 września 1952 roku na ringu w Filadelfii pokonał przez nokaut w 13 rundzie Jerseya Joe Walcotta, zdobywając pas w królewskiej dywizji. Kilka miesięcy później dał rewanż weteranowi zawodowych ringów, nokautując go już w pierwszej rundzie. Ich pierwsza walka była jedną z najbardziej emocjonujących batalii w historii zmagań o misrzostwo świata wagi ciężkiej. Marciano słynący z tytanowej szczęki padł na deski już w pierwszej rundzie, pozbierał się jednak i dalej napierał na Walcotta. Ten jednak górował nad Rockym doświadczeniem i umiejętnościami i po 12 rundach prowadził na punkty. Jednak w pechowym dla niego, trzynastym starciu został trafiony potwornym prawym sierpowym, padł bezwładnie na deski i został wyliczony do dziesięciu. Ten cios Marciano uchodzi za jeden z najsilniejszych, jakie kiedykolwiek zadano w ringu. Uchwycony został na fotografiach, które długo gościły na łamach prasy. W ten oto sposób Rocky Marciano został jednym z najmniejszych mistrzów świata wagi ciężkiej. Zasłynął z surowego i niszczycielskiego stylu walki, który był konsekwencją jego warunków fizycznych. Przy znikomej jak na wagę ciężką rozpiętości ramion, zaledwie 172 cm, opierał się na forsowaniu walki w półdystansie, gdzie zasypywał rywali gradem ciosów sierpowych, prawie nie użwając prostych. Wiele uderzeń przestrzeliwał, jednak te, które dochodziły, ścinały rywali z nóg. Marciano bronił tytułu sześć razy, zanim zawiesił rękawice na kołku w 1955 roku. Z okazji rocznicy jego zwycięstwa nad Walcottem przypominamy skrót tej walki, gdzie możecie zobaczyć słynny cios Marciano na zbliżeniu w zwolnionym tempie, a na końcu nagrania można także zobaczyć migawkę z nokautu w ich rewanżowym pojedynku.
ale to nie byłby dzisiaj zawodnik wagi ciężkiej nawet CW byłby mały, więc nie ma co Go porównywać do najlepszej 15 w której są takie kolosy jak Lewis, Foreman. A o jego wielkości może świadczyć pokonanie Joe Luisa - z dzisiejszej perspektywy wcale nie takiego podstarzałego.
Marciano był cholernie niecelny obejrzyj sobie jego walki - bił bardzo dużo i parszywie pudłował, był kompletnym fizolem siła plus wytrzymałość zaczynał trafiać dopiero jak zajechał przeciwnika lub dorwał przy linach i zasypał lawiną ciosów.