ROZPĘDZONA CZERWONA RAKIETA
Już dzisiaj na gali w Staples Center w Los Angeles czerwonowłosy Saul Alvarez (37-0-1, 27 KO) przystąpi po raz drugi do obrony swojego mistrzowskiego pasa federacji WBC w kategorii junior średniej. Jego przeciwnikiem będzie rodak - urodzony w Guadalajarze Alfonso Gomez (23-4-2, 12 KO).
Utalentowany Alvarez cieszy się w Meksyku nieprawdopodobną popularnością, a kochający boks kibice upatrują w nim następcę takich sław jak Chavez, Barrera, czy De La Hoya. Gomez jest natomiast doskonale znany w Ameryce, głównie za sprawą telewizyjnego programu 'The Contender'. Dlatego miejsce rozegrania tego starcia, czyli Los Angeles w którym żyje największa w Ameryce społeczność meksykańska, nie dziwi ani przez chwilę i zagwarantuje trybuny wypełnione do ostatniego miejsca.
Mistrz WBC przystępuje do walki z prawie nieskalanym rekordem w którym figuruje 37 zwycięstw i 1 remis. Taki wynik musi budzić podziw, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę wiek Alvareza, który ma dopiero 21 lat. Jego oponent jest prawie dekadę starszy (30 lat) i w ciągu ostatnich dwóch lat wchodził do ringu tylko dwa razy. Jego przeciwieństwem jest Saul, który od marca 2010 roku do czerwca 2011, stoczył aż 7 pojedynków z których 5 zakończył przed czasem. Podsumowując Gomez przebywał w ringu 6 rund, a Alvarez 72.
Stare ringowe porzekadło mówi jednak, że jesteś tak dobry jak twoja ostatnia walka, a w niej Alfonso znokautował w 2. rundzie Teksańczyka Calvina Greena (21-6-1, 13 KO). Całkiem nieźle, jak na faceta który miał rok przerwy. Ostatnią porażkę zafundował Gomezowi w 2008 roku Miguel Cotto (36-2, 29 KO) i od tego momentu gwiazda 'The Contender' położyła na deski pięciu kolejnych rywali. Mimo tej imponującej serii Alfonso nie dysponuje potężnym uderzeniem, jego procent nokautów oscyluje w okolicach 40%, przy 70% Saula. Na niekorzyść Gomeza przemawia również to, że przez większą część kariery występował kategorię niżej.
To właśnie dobieranie dla 'Canelo' słabo bijących oponentów z kategorii półśredniej, ściągnęło na niego falę krytyki. Złośliwi zarzucają opiekunom mistrza świata, że boją się wypuścić go na szersze wody w obawie o jego niesprawdzoną jak dotychczas szczękę. Teorię tę potwierdza także sam Gomez.
- Wybrali mnie dlatego, bo uważają, że nie stanowię poważnego zagrożenia dla ich mistrza - oświadcza ze szczerością Alfonso. - Nawet nie wiedzą, jak się pomylili. Moja siła nie pochodzi z moich pięści, tylko z mojego serca. W przeciwieństwie do jego ostatnich rywali, ja zamierzam wejść do ringu i umrzeć w nim. Zrobię wszystko, żeby odebrać mu pas. To olbrzymia szansa dla mnie, dlatego zamierzam w pełni ją wykorzystać! - kończy bojowo nastawiony były pretendent do tytułu mistrza świata federacji WBA w dywizji półśredniej.
Na jednej z konferencji poprzedzających dzisiejszy pojedynek, Alfonso zaprezentował Saulowi napisany przez siebie prowokacyjny kawałek hip-hopowy. Oto jak skwitował to podopieczny Golden Boy Promotions.
- Jestem mężczyzną, a nie clownem. Poczekajcie, a zobaczycie jak w ringu przemówią moje pięści. Zamierzam pokazać temu dzieciakowi, kim jest 'Canelo' - zakończył z zimną krwią opanowany 21-latek.
Biorąc pod uwagę styl walki Alvareza, który stosuje dużo ciosów w tułów, szybkie kombinacje i konsekwentnie bity lewy sierpowy, bardzo przypomina on ostatniego pogromcę Gomeza - Miguela Cotto. Podobna taktyka zapewniła pięściarzowi z Portoryko zwycięstwo przed czasem w 5. rundzie. Zapewne nie inaczej będzie dzisiaj.
Czy Gomez sprawi niespodziankę i zatrzyma rozpędzoną czerwoną rakietę? Mało prawdopodobne, bo to nie ta klasa i nie ten poziom. Za sukces można będzie uznać fakt, jeżeli dotrwa do ostatniego gongu. Chociaż zapewne tanio skóry nie sprzeda, serwując kibicom emocjonujące widowisko.