PACQUIAO I ROACH OCENIAJĄ SZANSE MAYWEATHERA
W sobotnią noc kibiców boksu czeka nie lada uczta. Podczas olbrzymiej gali "Star Power" rękawice skrzyżują powracający do boksu Floyd Mayweather (41-0, 25 KO) i Victor Ortiz (29-2-2, 22 KO). Swoje prognozy na tę walkę podali Manny Pacquiao (53-3-2, 38 KO) i jego trener Freddie Roach.
Wszyscy fani pięściarstwa z zapartym tchem czekają na pojedynek "Pięknisia" z "Pac Manem", ale pierwszą przeszkodą postawioną na drodze do walki stulecia jest Ortiz. Jak oceniają szansę Mayweathera Filipińczyk i jego trener?
- Ciężko wskazać faworyta. Obaj bokserzy mają swoje zalety. Floyd jest szybszy od Ortiza, ale Victor jest silniejszy od Mayweathera. Wszystko zależy od tego jak ciężko obaj trenowali do tego starcia – twierdzi Pacquaio.
- Victor to silny dzieciak. On potrafi uderzyć. Oczywiście, Mayweather jest znakomitym zawodnikiem i to czyni go faworytem tego meczu. Nie zapominajmy jednak, że Floyd był ostatnimi czasy nieaktywny. Ortiz ma szansę sprawić niespodziankę – ocenia znakomity trener.
Wracajac do pojedynku Mayweather-Ortiz, sadze iz bedzie to bardzo interesujaca walka, gdyz po raz pierwszy od dlugiego czasu, Floyd spotyka sie z mlodym, gniewnym, glodnym sukcesu i do tego bardzo mocnym fizycznie piesciarzem. To nie nazwisko na rekordzie ale prawdziwy zywy przeciwnik. Oczywiscie nie sadze by Floyd przegral, ale walka moze okazac sie naprawde zaskakujacym widowiskiem. Zawsze zreszta z przyjemnoscia ogladam Floyda w ringu. Niestety pojedynek ogladany w tv tym razem...LOL...
Zauwazcie gdy juz jest krotki okres do walki PacMana Roach zawsze! mowi ze cos jest nie tak albo z PacManem albo ze jego rywal jest mega mocny i obawia sie o wynik pojedynku chodz gdy jest jeszcze dlugi okres do walki mowi zupelnie co innego ma to na celu podbic wartosc marketingowa pojedynku aby bilety sie lepiej sprzedaly a pojedynek wygladal na bardziej wyrownany chodz wiadomo ze PacMan ma walke wygrana juz przed starciem.
Tak bylo np gdy mowil ze PacMan slabo sobie radzi na treningach.
"Pacquiao i Roach są prawdopodobnie jednymi z czolowych przedstawicieli grupy, ktora nie moze byc nawet minimalnie obiektywna"
Dlaczego tak twierdzisz? Mają świadomość, że ich wypowiedzi zawierające ocenę szans Mayweathera, nie mają żadnego wpływu na wynik tej walki. A w kontekście ich walki z Mayweatherem i np jakiegoś chwytu marketingowego w postaci wypowiedzi na temat potencjalnego przeciwnika- Mayweattera - to zabiegi tego typu nie leżą w ich naturze (może trochę Roacha) tylko Floyda właśnie.
"Pragmatyzm nakazywalby im myslec, iz zwyciestwo Floyda jest jedyna pozytywna opcja, aczkolwiek porazka Amerykanina pozwolilaby Pacquiao Team na calkowita i pelna celebracje dominacji na tronie P4P"
Myślę, że w rzeczywistości nie ma jakiegokolwiek "aczkolwiek", które umieściłeś w swoich rozważaniach. Wiemy przecież, że w ich przypadku boks jest zawodem, więc i Pacman i Roach chcą jak najwięcej zarobić. Nie będzie im przeszkadzać niepełna "celebracja dominacji na tronie P4P", wręcz z pełnym zadowoleniem "prawie" dzielą ten tron z Floydem, bo tylko z nim mogą wygenerować taki zysk w coraz bardziej realnej (znów) walce z nim. Cóż by zyskali po wygranej Ortiza? Nic, gdyż nawet wygrywając z Floydem (i wskakując na jego miejsce w rankingu), Ortiz nie da im tak dobrze płatnej walki. Musieliby poczekać na kilka znaczących jego walk(oczywiście wygranych), by jego nazwisko urosło do takich rozmiarów w jakich znajduje się obecnie nazwisko Mayweather - rzecz mało realna. Tylko z Mayweatherem ma obecnie okazję (myślę jedyną)zarobić najwięcej - absolutnie rekordowo. A jak się pojawi inny Maywether (o ile się pojawi), to już Pacman nie będzie boksował.
Jeśli chodzi Tobie o to, że Roach w przeciwieństwie do braci Kliczko w dłuższym okresie przed walką obniża wartość bokserską przeciwników Pacmana, by potem (już całkiem podobnie jak Kliczko) być pełnym kurtuazji i chwalić przeciwnika, aby wzmocnić tuż przed walką dramatyzm starcia, który daje brak faworyta - zaciekawienie - kto wygra? To zgadzam się z Tobą, że Roach jest marketingowcem. Ale czy musi to robić z Floydem? Floyd załatwi marketing za niego i innych promujących ich walkę. A odpowiedź na pytanie kto będzie górą, jest o tyle trudna, aby zaintrygować ich walką z Floydem wszystkich chcących oglądać boks nawet od święta.
Mam jednak watpliwosci, patrzac na dochody obu piesciarzy, czy ta walka ma dla nich az tak duze znaczenie finansowe, czy raczej jest to kwestia ambicji i personalnych animozji.
...Roach jest marketingowcem..."
Kazdy trener o statusie Roacha jest czescia machiny marketingowej. To jest norma we wspolczesnym boksie zawodowym. Prawdopodobnie mowiac norma, mam glownie na mysli trenerow pracujacych u nas, gdyz wciaz wydaje mi sie iz Europa rzadzi sie odrobinke innymi prawami. Nie oceniam, ktore sa lepsze czy gorsze. Zwykla obserwacja.
"...czy raczej jest to kwestia ambicji i personalnych animozji"
A propos ambicji, o których wspomniałeś. Myślę i jednocześnie mam nikłą nadzieję, że Floyd dostaje wyraźne sygnały od fanów boksu (choć myślę, że w swoim otoczeniu ma samych dupowłazów), że jeśli chce się mienić największym z największych wszech czasów itd. itp., to musi obić Pacmana. To by stanowiło motywację dla niego aby zaryzykować swoje zero w rekordzie, bo to jest jego ambicją. Jednak z jego wypowiedzi czasami wynikało, że już się za takiego cesarza boksu uważa i najpewniej jego otoczenie Go wręcz tak adoruje. Idąc takim tropem, Floyd nie koniecznie ma w walce z Pacmanem jakiś motyw ambicjonalny. Jego motywem przewodnim jest kasa, nie na darmo zmiana ksywki, "rytualne" palenie banknotów - to jest dla niego najważniejsze, sportowo czuje się spełniony, czuje się produktem marketingowym wart swojej horrendalnie wysokiej ceny, bo przecież jest znakomitym bokserem. Pacman w tej walce wystąpiłby dla (w takiej myślę kolejności):ambicji, pieniędzy, animozji.
Poczekajmy zresztą na walkę Moneya z Ortizem, w końcu ten ostatni ma jednak realniejsze szanse na sukces niż ostatnio Adamek.
...mam nikłą nadzieję, że Floyd dostaje wyraźne sygnały od fanów boksu (choć myślę, że w swoim otoczeniu ma samych dupowłazów), że jeśli chce się mienić największym z największych wszech czasów itd. itp., to musi obić Pacmana..."
Z przyjemnoscia zobaczylbym walke Pacquiao-Mayweather, ale nie zgodze sie z twoja opinia, ze Floyd musi obic Filipinczyka by byc uwazanym za najlepszego na swiecie. Uwielbiam obu piesciarzy, ale Floyd jest w moim przekonaniu jednym z najwiekszych bokserow w historii boksu zawodowego. Jego talent, zdolnosci defensywne glownie, nie maja sobie rownych we wspolczesnej erze. Oczywiscie w chwili obecnej pytaniem jest, czy dzisiejszy Mayweather jest wciaz tym samym piesciarzem, ktorym byl ponad rok temu. Jednak czas jest nieublagany, no chyba ze jest sie Bernardem Hopkinsem...LOL...
Poczekajmy zresztą na walkę Moneya z Ortizem, w końcu ten ostatni ma jednak realniejsze szanse na sukces niż ostatnio Adamek. "
Oczywiscie, ale tylko i wylacznie z jednego powodu: przeciwnik Ortiza nie bedzie fizycznie dominujacym potworem, ktorego pokonanie mozna by wlozyc pomiedzy bajki...LOL..
a Ortiz nie będzie "napompowanym robakiem" :) (jakby Haye był lepszy)
"Uwielbiam obu piesciarzy, ale Floyd jest w moim przekonaniu jednym z najwiekszych bokserow w historii boksu zawodowego" - no tak, ale Floyd, który by to usłyszał z kilkaset razy dziennie, wkurzyłby się, za to stwierdzenie "jednym z" - zapytałby dlaczego nie jedynym, jak mawiają zapewne w jego otoczeniu. Słysząc wciąż tak pochlebne opinie jak twoje to "jednym z" stawało by mu ością w gardle. To byłoby na pewno dodatkową motywacją. A tak poza tym aby kogoś stawiać na miejscu największego w historii trzeba mieć poparcie w faktach, i aby nikt tego nie był w stanie podważyć nie można pozostawiać nie nierozstrzygniętych spraw w postaci braku odpowiedzi na pytanie: czy byłby górą w walce z innym wielkim i mu współczesnym?
a Ortiz nie będzie "napompowanym robakiem" :) (jakby Haye był lepszy)"
Ja doskonale rozumiem postepowanie takich piesciarzy jak Gomez, Jirov, Toney, Haye czy Adamek. Niestety struktury finasowe w boksie zawodowym nie sa sprawiedliwe, gdyz czegos takiego jak sprawioedliwosc najzwyczajniej nie ma, wiec poszukiwanie sukcesow finansowych stalo sie juz norma. Dlatego przyklad Martineza rowniez mnie nie zaskakuje. Gdyby waga krolewska miala jakiekolwiek rozsadne limity, wowczas nie ogladalibysmy walk pokroju Haye-Wladimir czy ostatnio Adamek-Vitali...